sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 14. Niezapowiedziany gość i złote klucze.

To były dwa dni od powrotu Lucy do Magnolii i dziś był jeden z normalnych dni w gildii Fairy Tail. Dni mijamy, a w gildii było nadzwyczaj spokojnie. Chociaż nie całkowicie. Jest godzina 14.25, Za to Mistrz Macarov po raz kolejny już zalał szpaka! 

Pewnie chcecie dowiedzieć się, dlaczego? To wam powiem. Laxus z Mirą koniec końców powiedzieli gildii nowinę o tym, że zostaną rodzicami. Gildia no oczywiście jak to w gildii ludzie byli zaskoczeni nowością, ale chętni do świętowania. Chociaż nie wszyscy byli tą wiadomością zaskoczeni. Levy i trójka pozostałych Dragon Slayerów wiedzieli o tym. Świętowali całą noc, a dziś leczą kaca spoglądając z przerażeniem oraz troską na ich Mistrza, który dalej siedzi z zadowolonym wyrazem twarzy i żłopie piwo.

Nikt nawet w gildii nie zauważył, że podwójne drewniano-żelazne drzwi głównego wejścia do gildii otworzyły się powoli i do środka weszła cichutko zakapturzona postać z małą błękitną walizką, którą ciągnęła za sobą. Przystanęła pomiędzy stołami i rozejrzała się po hali tak jakby kogoś szukała. Mira, która siedziała na kolanach Laxusa zauważyła przybysza. Podniosła się z kolan jej mężczyzny zaskakując wszystkich, którzy siedzieli z nimi przy stole. (Czyt. Natsu, Gajeel, Wendy, Levy, Gray z Juvią i Erza z Jellalem.) Laxus spojrzał z niepokojem i podejrzeniem na nieznaną postać oraz jego partnerkę. Chciał pójść za Mirajane, ale zatrzymała go jednym ruchem dłoni i uśmiechem. Nie sprzeciwiając się usiadł z powrotem na swoje miejsce i obserwował. Był przygotowany, aby wkroczyć gdyby coś miało się wydarzyć.
Mirajane podeszła w końcu do zakapturzonej postaci i z uśmiechem przywitała się.
- Witaj w Fairy Tail, jestem Mirajane i zauważyłam, że się rozglądasz. Szukasz kogoś? – Przywitała przybysza uprzejmie. Na co osoba przed nią odstawiła trzymana w dłoni walizkę i chwyciła za krawędzie kaptura odsłaniając jej dziewczęcą uroczą twarz. Była to srebrnowłosa dziewczyna. Była ścięta na „Boba”, oczy miała czekoladowo brązowe jak Lucy. Dziewczyna ukłoniła się grzecznie i gdy spojrzała w twarz Mirze usmiechnela się smutno do białowłosej barmanki. Wszystkim, którzy się temu przyglądali szczeki opadły. Była to Yukino Aguria mag Gwiezdnych Duchów z gildii Sabertooth. Od razu można było usłyszeć szmery w tłumie, tj., 

„Co ona tu robi?”, „Sabertooth? Tutaj? Co do diabła?!”

- Kon'nichiwa Mirajane-san, jestem Yukino. Właściwie odpowiadając na Twoje pytanie. Tak, szukam. Szukam kogoś bardzo mi ważnego. Oraz chciałabym zapytać czy mogłabym się tu schronić na jakiś czas, jeśli nie ma możliwości przyłączenia nie do waszej gildii takim osobom jak ja? – Zapytała się spuszczając głowę w skrusze, a jej oczy same w sobie ukazywały smutek.
- A kogo szukasz? I co się stało kochanie? Może jakoś moglibyśmy Ci pomóc. – Zapytała dziewczynę Mira kładąc na jej ramieniu dłoń w pocieszającym geście. – Chodź usiądziemy i wszystko opowiesz na spokojnie. W porządku? – Zapytała ją z ocieplającym serce uśmiechem. Po czym Yukino spojrzała na nią z nadzieją i skinęła lekko głową w zgodzie. Mira chwyciła ją za nadgarstek i poprowadziła do stołu gdzie siedziała reszta grupy. Oni spojrzeli na nią dziwnie, ale gdy Mira strzeliła im z Erzą spojrzenie, które mogłoby zabijać od razu zmienili nastawienie na dziewczynę stojącą przy przyszłej pani Heartfilii.
- Chciałabym byście byli mili dla niej. Widać, że dużo przeszła, aby tu się dostać i chce nam coś powiedzieć. Więc wysłuchajmy ją grzecznie, dobrze? – Poprosiła wszystkich uprzejmie jednocześnie posyłając im znaczące spojrzenie. Chłopcom przeszedł dreszcz przerażenia i do tej pory nie mogli uwierzyć, że mimo wszystko może być „DEMONEM”. Mira usiadła na powrót na kolanach Laxusa za to Romeo szybko przybiegł z krzesłem dla Yukino. Za co grzecznie podziękowała chłopakowi posyłając mu wdzięczny uśmiech. Gdy usiadła wzięła głęboki wdech i rozejrzała się po wszystkich siedzących z nią. Oni za to wpatrywali się w nią oczekująco. Wypuściła ciężko powietrze, które przez chwilę wstrzymała.
- No, więc… Co cię tu sprowadza? – Zapytał niezręcznie Laxus, za co oberwał łokciem między żebra od Miry, która się usmiechnela do Yukino.
- Przeprasza za niego, bywa nietaktowny czasami. Po prostu… poczekamy chwile, jeśli potrzebujesz tego, aby zacząć. Nie krępuj się. – Przeprosiła ją Mirajane chichocząc w zakłopotaniu z powodu jej partnera.
- Nie, nie! To jest w porządku wszystko, nic się nie stało. Po prostu nie wiem, od czego zacząć. – Zaprzeczyła, a później w zakłopotaniu spuściła głowę bawiąc się palcami wskazującymi obu dłoni. Na co wszyscy się zachichotali.
- Nie ma powodu do krępacji jeszcze raz możemy ci to powiedzieć. – Wyjaśniła jej tym razem Erza nadal chichocząc się, gdy siedziała miedzy Grayem, a Jellalem. – Najlepiej było by abyś zaczęła od początku. Co się stało, że tu jesteś? – Zapytała już trochę pewniejszą Yukino.
- No dobrze… - Westchnęła ciężko i zaczęła mówić. – Zaczek się to od Dai Matou Enbu x791, gdy przegrałam z Kagurą. Pewnie pamiętacie? – Zapytała, na co otrzymała kiwniecie głową na „TAK” od wszystkich i kontynuowała. – W tedy w Inn. Sabertooth po tej walce stałam się pośmiewiskiem przed wszystkimi członkami gildii. Mistrz gildii kazał mi się rozebrać przed nimi i własnoręcznie zetrzeć z ciała swój znak gildii. Zostałam wyrzucona wtedy i przez te kilka miesięcy podróżowałam chcąc się stać silniejsza. W październiku spotkałam na mojej drodze moją starszą siostrę, Sorano. Nauczyła mnie nowej magii i postanowiłam dołączyć do gildii, która traktuje ludzi na równi. Jak ludzi, a nie jak zwierzęta czy rzeczy, które można po jakimś czasie wyrzucić, gdy się znudzą czy przestaną podobać. Dlatego tu jestem, ale nie tylko. Chcę się tu z kimś spotkać. Ta osoba jest moją idolką, z której od dziecka chciałam brać przykład. Z jednym z najsilniejszym Magiem Gwiezdnych Duchów, którzy kiedykolwiek istnieli. Z Lucy Heartfilią. – Wyjaśniła im wszystko, ale ostatnia część jej historii ich najbardziej zaszokowała. Wszyscy patrzyli na nią z szeroko otwartymi oczami w niedowierzaniu i bólu na wspomnienie ich Lucy. Yukino popatrzyła na nich zmartwiona.
- Ch-chciałaś się spotkać z moją I-Imouto? – Zająkał się Laxus. Z jego lewego oka nagle wypłynęła samotna łza, gdy patrzył na Yukino. Natsu spuścił głowę, a jego różowa grzywka zakryła jemu oczy tak, że nikt nie miał możliwości zobaczyć ich wyrazu. Jedynie mogli usłyszeć jego pociągnięcia nosem. Atmosfera zrobiła się ponura przy ich stole (Jedynie Erza z Wendy starały się wtopić w atmosferę żeby nie stwarzać podejrzeń). Co przestraszyło Yukino trochę.
- Przepraszam, ale nie wiem, co się dzieje… Czy coś się stało Lucy-sama? Zastanę ją w gildii? Bo mam coś dla Niej. – Powiedziała cicho i drżącą dłonią sięgnęła do kieszeni jej płaszcza i tak samo drżącą dłonią wyłożyła dwa złote klucze z delikatnym dźwiękiem, gdy kładła je na blat stołu. To przyciągnęło wszystkich uwagę. Ponownie byli w szoku. Ostatnie dwa złote Zodiakalne klucze. Te, o których tak Lucy marzyła do skompletowania wszystkich dwunastu. Były podarunkiem dla Lucy od Yukino.
- Dlaczego chcesz je oddać dla Lucy-san? – Zapytał znikąd głos Lilyego. Który później wylądował na tym samym stole z Charle.
- Jak już powiedziałam wcześniej tak i jeszcze raz powtórzę. Nie chcę by to zabrzmiało źle, ale… Nie potrzebuję już ich. Nie jestem już Magiem Gwiezdnych Duchów. Wiem też, że Lucy-sama ma 10 pozostałych złotych kluczy Zodiaku. Dlatego chcę, aby się nimi zaopiekowała. Tego samego też te duchy chcą, aby Lucy-sama była ich właścicielem. – Odpowiedziała ze szczerością Yukino.
- Ale jak dobrze pamiętam… Luce wyjaśniała mi, że Duchy przywiązują się do swoich właścicieli i także maja uczucia. Nie brałaś tego pod uwagę? A co z waszymi umowami? – Wtrącił się nagle w rozmowę Natsu wycierając łzy, które ciekły jemu stróżkami po policzkach na wzmiankę o Lucy. Wykazywał w swoim tonie emocje i wiedzę, którą przekazała jemu Lucy na temat jej magii.
- Tak to prawda. Jak mówiłam, moje duchy chcą być z Lucy-sama. Znają ją. Chociaż… kto by jej nie znał w Świecie Gwiezdnych Duchów. Jest tak samo ubóstwiana tam jak jej matka Layla Heartfilia.
- Taa… W szczególności przez Lokego, Lwa… - Zachichotała Mira. Na co Natsu zawarczał rozśmieszając tym resztę, w tym Yukino.
- Nie zapominaj Mira o Taurusie. – Tym razem to była Erza, która już nie mogła pohamować śmiechu z Grayem.
- Oi! Nawet nie wspominaj tego krowiego zboczeńca w lateksowych slipach! – Krzyknął Natsu wstając ze swojego miejsca. Był już rozdrażniony na wspomnienie dwóch męskich duchów Lucy, którzy co chwila próbowali ją poderwać lub ślinili się na jej widok próbując ją obmacywać. Teraz Gray z Erzą i Gajeelem leżeli od pasa wzwyż na stole waląc pięściami w blat stołu lub ocierając łzy rozbawienia i trzymając się za brzuchy z tego wszystkiego.
Yukino przyglądając się im wszystkim uśmiechała się i myślała, że miło byłoby należeć do tej gildii. Gdy tak siedziała nagle z jej własnego świata wyrwał ją głos, który pochodził z jej prawej strony. Odwróciła się w daną stronę i zauważyła niskiego siwego staruszka uśmiechającego się do niej.
- Och, Mistrz Macarov. – Podniosła się z krzesła i szybko dala mu ukłon szacunku. Na co staruszek zaśmiał się serdecznie do niej i machnął ręką dając jej niemą zgodę, aby usiadła.
- A więc… jak mnie słuch nie mylił chcesz dołączyć do Fairy Tail? – Zapytał ją Macarov przyglądając się jej bacznie. Na co dziewczyna usmiechnela się promiennie i pokiwała głową ochoczo w zgodzie. Na co On zachichotał. – Powiedz moje dziecko… Jakiej Magii teraz używasz skoro chcesz oddać swoje jedyne klucze dla mojej Lucy? – Zapytał zaciekawiony pocierając się po brodzie nadal przyglądając się jej.
- Mistrzu Macarov, Teraz, gdy zostałam przeszkolona jestem w stanie używać Anielskiej Magii. – Powiedziała, co spowodowało, że Macarovowi oczy zrobiły się okrągłe jak spodki. – Wiem, co zechcesz powiedzieć, że to rzadka magia tak samo rzadka jak magia nosiciela kluczy Gwiezdnych Duchów. To prawda. Magów z tą magią na Earthland mogłabym zliczyć na palcach w dzisiejszych czasach. I oczywiście zależy mi, aby dołączyć do tej gildii. Chcę w końcu znaleźć swoje miejsce i mam nadzieje, że pozwolicie mi na to. – Dokończyła smutno się do niego uśmiechając. Starzec mruknął pod nosem do siebie myśląc nad czymś i pokiwał z aprobatą głową, na co dziewczyny łącznie z Erzą zapiszczały z radości.
- Kinanna~! – Zawołała Mirajane w stronę baru. Na co fioletowo włosa barmanka usmiechnela się w ich stronę wiedząc o co chodzi. Wyszła zza lady niosąc stempel ze znakiem ich gildii.
- Oto i jest, Kina~. - Powiedziała radośnie podając Mirze stempel i odeszła dokończyć swoją pracę za barem. Za to Mira odwróciła się do Yukino uśmiechając się szczęśliwie.
- To kochana, gdzie chcesz i w jakim kolorze? – Zapytała rozpromieniona. Yukino wstała i rozpięła broszkę od jej płaszcza. Zdjęła go i położyła na oparciu krzesła, na którym siedziała. Tym razem stała przed nimi dziewczyna ubrana w jasno niebieską bluzkę z dekoltem w serek i długim rękawem i białą spodniczkę do kolan oraz jasno brązowe kozaczki do polowy łydki. Zarumieniła się, gdy zauważyła, że większość gildii się przygląda jej. Za co zostali skarceni przez Mirę i Erzę. Ona kontynuowała to, co robiła i mimo rumieńca uniosła skrawek bluzki po lewej stronie ciągnąc go lekko nad pępek odsłaniając płaski brzuch. Co spowodowało u niektórych zboczeńców z gildii ślinotok lub krwotok z nosa. Starała się nie zwracać uwagi na to. W końcu odpowiedziała na pytanie Miry.
- Po lewej stronie pępka, podbrzusze. W kolorze białym poproszę. – Powiedziała wskazując na miejsce, w którym ma znajdować się jej znak gildii. Mira aż zapiszczała z podniecenia, gdy miała przystawić stempel do skóry Yukino. Gdy było już po wszystkim zdjęła go i ukazał się piękny biały znak Fairy Tail, który Yukino podziwiała z zachwytem.
- Proszę bardzo. To nic wielkiego. – Powiedziała Mira do niej. Wiedząc, co zaraz zechce Yukino powiedzieć mając łzy szczęścia i wdzięczności w oczach. Srebrno włosa usiadła na powrót przy stole z reszta, gdy Mistrz odszedł zabierając ze sobą stempel.
- Ach, Yukino~. Mogłabym cię prosić o pokazanie tych kluczy dla mnie? – Zapytała ją grzecznie Erza. Ale mimo wszystko mając w głowie ułożony jakiś niecny plan. Spojrzała porozumiewawczo w stronę Wendy, która jakby wiedziała, co chce jej powiedzieć usmiechnela się zadowolona do Erzy.
- Oczywiście, Erza-san. – Powiedziała podając jej oba złote klucze. Erza usmiechnela się do niej i przyjrzała się obu kluczom.
Wciągnęła głęboko powietrze i natychmiast je wypuściła koncentrując się na kluczach. Usmiechnela się do kluczy. Wszyscy (oprócz Wendy i Charle) naokoło stołu patrzyli na nią w zdziwieniu i oczekiwaniu. W tedy Erza otworzyła usta.
- Lucy, Lucy, Lucy~. – Wypowiedziała trzy razy imię swojej przyjaciółki jak mantrę głośno i wyraźnie. Po tym oba klucze zaświeciły i rozpłynęły się w powietrzu na oczach wszystkich. Gdy Erza rozejrzała się po wszystkich i zobaczyła ich miny wzruszyła ramionami wraz z Wendy i Charle śmiejąc się z nich.
- Erza! Co to do cholery ciężkiej było? – Wrzasnął Gajeel.
- Magia komunikacji. Poprzez skupienie swojej uwagi na celu i wypowiedzenie trzykrotnie imienia osoby, z którą korespondujesz czy chcesz się porozumieć możesz przekazywać listy i drobne pakunki jak np. Erza przekazała klucze od Yukino dla… - wyjaśniła Levy, ale nagle urwała, gdy wszystkim włączyła się realizacja tego, co się przed chwilą stało. Spojrzeli w szoku (któryś raz z kolei tego dnia) na Erzę, która się usmiechnela triumfalnie do nich ze skrzyżowanymi rękoma na piersi opierając się plecami o oparcie krzesła, na którym siedziała. – … Dla Lucy. – Dokończyła poł szeptem poł krzykiem.
- A więc to tak się z nią komunikowałaś. – Zaśmiał się Jellal. – Zdolna dziewczynka. – Zagruchał obejmując ją jednym ramieniem i pieszczotliwie uszczypnął w zarumieniony policzek drugą wolną ręką.
- Oi, Jellal… Przestań. – Zapiszczała zakłopotana próbując uwolnić się od niego. Z czego on się śmiał. Ich wygłupy przerwał odgłos, który przypominał odchrząknięcie, który wydala zakłopotana i zasmucona Yukino. Erza rozejrzała się po przyjaciołach i zauważyła smutnych Natsu i Laxusa, za to reszta była zagubiona nie wiedząc, co myśleć.
- Nie wiem, co się dzieje, ale też nie chcę na siłę się wtrącać. Ale z tego, co usłyszałam teraz to Lucy-sama nie ma od dłuższego czasu w gildii, ale czy mogłabym wiedzieć, co się stało? – Zapytała niezręcznie z powodu całej sytuacji.
Po tym do ich stolika podeszła do ich stołu niechciana osoba. Lisanna.
- Skoro chcesz wiedzieć, co się stało to śmiało zapytaj samego Natsu Dragneela o to. On najlepiej powinien ci wyjaśnić, co się stało z Lucy Heartfilią, że jej nie ma w Fairy Tail. – Powiedziała drwiąco do Yukino oraz posyłając jej szelmowski uśmiech. To spowodowało, że cała gildia ucichła. Yukino siedziała jak zamurowana patrząc to na Natsu to na Lisannę. Tylko, że Natsu w milczeniu próbował zabić Lisannę wzrokiem. Z resztą jak większość jej otoczenia. Domyśliła się, że Lisanna ma coś wspólnego ze zniknięciem z jej Lucy-sama i poczuła gniew budujący się w niej na tą bezczelną dziewczynę.
- Ekhm… Czy wiesz, że to nie ładnie podsłuchiwać czyichś rozmów, a tym bardziej wtrącać się do nich? – Po chwili ciszy odezwała się Yukino delikatnie ją karcąc. Mimo że z tych słów można było czuć sączący się jad. Lisanna spojrzała na nią w zaskoczeniu tak jak i jej towarzysze, ale później oni zaczęli się śmiać i wytykać Lisannę palcami. To rozzłościło Lisannę.
- Jak śmiesz przegrańcu?! Ledwo przylazłaś i już mnie obrażasz?! Za kogo się uważasz słabeuszu! – Zaczęła krzyczeć w furii na Yukino. Te słowa przypomniały dla Natsu o Lucy. Przestał się śmiać tak samo jak reszta i krew w jego żyłach zawrzała.
- Zamknij się Lisanna! Mogłaś wyzywać Lucy i wykorzystywać mnie i gildię pod naszą nieświadomość, ale nie pozwolę tobie byś obrażała kolejną niewinną dziewczynę. Obie są w porównaniu do ciebie silne. Jako magowie jak i psychicznie! Potrafiły się sprzeciwić i coś zmienić w swoim życiu! Ty za to tarzasz się na samym dnie wszelkich negatywów! Zajmij się swoimi sprawami i nie wtrącaj się w moje życie, bo nie ma nic wspólnego z tobą i nie miało! – Krzyczał na Lisannę w obronie Yukino i Lucy z budującymi się łzami w oczach starając się, aby żadna nie wypłynęła jemu z oczu.
- To ty jesteś słaba i przegrana Lisanna. – Fuknął Gray siedząc ze skrzyżowanymi rękoma na jego nagiej klatce piersiowej.
- Nie jesteś pępkiem świata… - zadrwiła z niej Erza tak samo mając skrzyżowane ręce pod jej piersiami. Lisanna stała tak patrząc po wszystkich i zatrzymają swój załzawiony wzrok na Mirajane, która pokręciła głową na znak niezadowolenia, jeśli chodzi o jej młodszą siostrę. Lisanna szybko odkręciła się na pięcie i pobiegła w ramiona Bickslowa z płaczem, który z chęcią ją przyjął w ramiona szepcząc jej czule do ucha, aby się uspokoiła.
Wszyscy odetchnęli ciężko wypuszczając powietrze nie zauważając nawet, że je wstrzymywali i wrócili do rozmowy.
- Widzisz Yukino… A propos twojego pytania o Lucy. Odeszła z gildii na tydzień przed Dai Matou Enbu, które się odbyły we wrześniu. A powodem tego było to, że została wyrzucona z Zespołu, który tworzyliśmy Ja, Lucy, Natsu i Gray łącznie z Happym. Chociaż to nie był jedyny powód, dla którego odeszła. Głównym powodem tego był jej złamane serce. – Wyjaśniła ogólnie dla niej Erza ze zbolałym wyrazem twarzy. Yukino pokiwała głową na znak, że rozumie.
- Czyli Lucy-sama miała uczucia dla Natsu-san, ale niestety jednostronnie? – Zapytała.
- Hmm… Częściowo masz rację Yukino-san. Lucy-san kocha Natsu-san. Ale tu właśnie chodzi, że nie wiedziała, że Natsu-san ją także kocha i także została wprowadzona w błąd. Przez co odeszła z rozbitym sercem. – Odpowiedziała jej tym razem Wendy. Yukino obserwowała przez cały czas Natsu. Był załamany. Wyglądał jakby miał w sobie toczącą się burzę uczuć i emocji. Współczuła jemu.
- Lucy-chan została wyrzucona z Zespołu na poczet Lisanny. Tak samo przez Lisannę odeszła, ponieważ podobno zaczął się z nią spotykać, co złamało Lucy-chan serce. – Odezwała się nieśmiało Juvia siedząca blisko Graya.
Gdy tak dyskusja i wyjaśnienia trwały, przed nosem Erzy pojawiła się koperta z pieczęcią gwiazdy z literą „L”. Erza dyszała, gdy patrzyła na list.
- List od Lucy. – Szepnęła do siebie. Tak by tylko Gajeel z Wendy usłyszeli ją. Rozpieczętowała kopertę, w której mogła znaleźć informację.

„Erza,

Po przeczytaniu tego przyjdź z Wendy do Fairy Hills. Zabierzcie ze sobą Gajeela.

Lucy.”

Spojrzała na Gajeela i Wendy porozumiewawczo. Dodatkowo podała list Gajeelowi pod stołem tak by nikt więcej nie zauważył. Po przeczytaniu jego Gajeel skinął głową w stronę drzwi wejściowych gildii. Wstali i pożegnali się ze wszystkimi. Erza przed odejściem zwróciła się do Yukino twarzą i posłała do niej ciepły uśmiech.
- Założę się, że nie masz gdzie się zatrzymać jeszcze, więc zapraszam do Fairy Hills. Jest to dormitorium damskie znajdujące się niedaleko gildii. Jestem kierownikiem tego budynku, a koszt jest miesięczny 100,000 klejnotów za mieszkanie. Myślę, że ci się spodoba. – Powiedziała i wyciągnęła do niej rękę zapraszając ją do Fairy Hills. Yukino przez chwilę się zawahała, lecz po tym chętnie przyjęła ofertę szkarłatnogłowej.
- W porządku w takim razie chodź z nami, bo właśnie tam się wybieramy. Dostaniesz klucze od mieszkania i Laki, która siedzi dzisiaj w recepcji oprowadzi cię i pokaże ci, co i jak. – Zaoferowała. Yukino wstała pożegnała się grzecznie z resztą gildii zabierając swój bagaż i ruszyła za trójką magów i dwoma Przekraczającymi do Fairy Hills ulicami Magnolii w mroźny wieczór. To zajęło im jakieś 5-10 min. piechotą, aby dojść do budynku Fairy Hills. Yukino stanęła w bramie patrząc na trzech magów zaskoczona.
- Erza-san? Czy nie mówiłaś mi, że to damskie dormitorium? – Zapytała trochę skrępowana. Erza uniosła brwi na dziwne pytanie nowej dziewczyny i po chwili skinęła głową.
- Tak, to jest. Dlaczego pytasz Yukino? – Zapytała, a następnie rozejrzała się dookoła siebie i zauważyła, że zapomniała, że wśród nich był Gajeel. Klepnęła się w czoło na jej zapominalstwo i lekko się zaśmiała. – Ach, chodzi tobie o Gajeela? Mężczyźnie można tu wejść tylko za pozwoleniem. Na około terenu jest ustawiona bariera ochronna, przez którą mężczyźni, a tym bardziej wróg nie może wtargnąć. – Wyjaśniła jej Erza uśmiechając się. Yukino skinęła głową i weszła do środka budynku za pozostałą trójką. Otrzymała od Erzy klucze od swojego mieszkania i Laki poprowadziła ją na piętro, aby ją oprowadzić.

W tym czasie Erza zapukała do drzwi z Nr.12. Drzwi otworzyła im Virgo.

- Erza-san, dobrze, że jesteście. – Powiedziała szeptem wyglądając ukradkiem na korytarz poza mieszkanie. Gajeel stanął jak wryty widząc jednego z duchów Lucy. Został pociągnięty do środka mieszkania przez obie dziewczyny, a drzwi za nimi zamknięte zostały szybko przez Wendy. Rozejrzał się po pomieszczeniu, którym był to salon. Na fotelu siedziała blondynka, którą znal tak dobrze odkąd pamięta. Uśmiechała się do niego i z trudem wstała z fotela. Wyciągnęła ramiona zapraszając go do uścisku. W jego oczach pojawiły się łzy, które natychmiast chciał zdławić, aby nie pokazać ich do wszystkich. Chociaż był twardzielem i był uważany przez ludzi za kogoś, kto nie posiada uczuć. W pewnym sensie tęsknił za tą dziewczyną, która była dla niego jak siostra. Podszedł do niej i ostrożnie przytulił ją do siebie. Był zaskoczony, gdy do jego brzucha dotknął jej brzuch. Zachichotał swoim grubym ochrypłym głosem. Trochę odsunął ją od siebie, aby na nią dokładnie spojrzeć. Obrzucił ją wzrokiem od stóp do głów, ale natychmiast ostatecznie zatrzymał się na dużym wypukłym brzuchy Lucy. Miał coś powiedzieć, gdy przez drzwi wlecieli Charle z Lilym, którzy obserwowali Yukino przez chwilę zanim mogli do nich dołączyć w mieszkaniu Lucy. Panterze oczy się poszerzyły, gdy zobaczył tych, których się nie spodziewał zobaczyć.
- L-Lucy-san? Czyli, że… H-Happy? – Zająkał się zaskoczony. Podleciał bliżej siadając Gajeelowi na ramieniu, gdy do salonu przymaszerował Happy ze szklanką ciepłego mleka dla Lucy. Blondynka usiadła z powrotem w fotelu i wzięła szklankę z łapek Happyego rozejrzała się po wszystkich. W czasie, gdy witała się z Gajeelem, Erza wraz z Wendy i Charle rozsiadły się wygodnie na kanapie obok niej. Gajeel wraz ze swoim Przekraczającym stali nadal przed Lucy przyglądając się jej szczęśliwi, że ją widzą, ale jednocześnie obawiając się, że to było wyobraźnia płata im figla. 

„Ale przecież ja jej dotykałem. To nie może być iluzja!” Pomyślał przez chwile Gajeel.

 Otworzył usta, aby o coś ją zapytać, ale natychmiast zamknął usta, gdy zza jego pleców wydobył się znajomy jemu głos.
- Długo będziesz tak stał i się na nią gapił bachorze? Czy usiądziesz i porozmawiamy wreszcie? – Powiedział. Erza z Wendy zachichotały w dłonie, gdy zauważyły Metalicanę stojącego za jego synem wraz z Igneelem, Grandeeney i Stellą. Gajeel na dźwięk znajomego mu głosu natychmiast odwrócił się twarzą do ojca i gapił się na jego starszą podobiznę.
- Metalicana… - Wyszeptał oszołomiony na jego widok, a później rzucił się ojcu w ramiona, aby go uściskać. Lily gdyby nie aktywował skrzydeł już by zleciał z jego ramienia na ziemie pod wpływem nagłego ruchu Gajeela. Igneel przewrócił oczami i powędrował za Stellą, aby usiąść przy Lucy na drugiej kanapie. Grandeeney usiadła przy Wendy i pogłaskała Charle po głowie, na co szczęśliwie zamruczała. Po jakiejś chwili Gajeel rozstał się z ramionami Metalicany i usiadł na pufie za to Metalicana zajął miejsce na kanapie koło Stelli.
- Więc… Lucy napisała abym przyszedł z małą i Erzą. Oto jestem. – Powiedział trzymając Lilyego na kolanach. Spojrzał na Lucy i lekko się do niej uśmiechnął z braterską czułością.
- Widzisz Gajeel. Wróciłam dwa dni temu. Potrzebuję odpoczynku jeszcze odpoczynku i pomocy zanim wrócę do gildii i zacznę wszystko wszystkim wyjaśniać. Nie jestem jeszcze gotowa, aby widzieć się z Natsu. Z Laxusem prędzej mogłabym się widzieć, ale także stopniowo wam się ujawniam, aby nie robić zbytniego zamieszania. Mimo że widzę jak Natsu ciężko to znosi to muszę na razie zachować mój powrót do Magnolii w tajemnicy, puki co. Ze względu na Zerefa i nie tylko. – Powiedziała, na co Gajeel pokiwał głową w zrozumieniu. – Chciałam prosić cię o pomoc. Tylko tyle mogę ci powiedzieć, ponieważ resztę ci wyjaśni Metalicana z Igneelem oni są bardziej w tym obeznani. – Dokończyła i potarła się po brzuchu delikatnie. Erza wstała ze świecącymi oczami w podekscytowaniu i podeszła do Lucy. Przyłożyła dłoń do brzucha blondynki, aby poczuć ruch w jej lonie. Gajeel oderwał wzrok od dziewczyn i zwrócił się do dwóch mężczyzn, aby otrzymać dalsze informacje.
- W takim razie słucham. O co chodzi? W czym mam pomóc? – Powiedział i skrzyżował ręce na klatce piersiowej tak samo zrobił Lily. Igneel był pierwszy, aby zacząć mówić.
- Słuchaj Gajeel. Dobra także Laxus będzie potrzebny do tego wraz z Jellalem tylko będzie trzeba zrobić tak by utrzymać to w sekrecie przed gildią a w szczególności Natsu z Mistrze Macarov nie mogą się o tym dowiedzieć. Lucy nie zostanie w Fairy Hills na zawsze i potrzebujemy pomocy przy budowie domu. – Wyjaśnił częściowo.
- Virgo sama nie da rady zrobić tego bez pomocy magii Lucy, a za to Lucy nie może się przeciążać używając magii w tym zaawansowanym stadium ciąży. – Do rozmowy włączyła się Stella, lecz niestety przerwał dla niej Metalicana.
- Taa… wystarczająco jest wyczerpana nosząc dwa smoki, które dają jej nieźle popalić ostatnio. – Fuknął Metalicana z lekkim zmartwieniem robiąc ten sam gest, co Gajeel, czyli skrzyżował ręce na klatce piersiowej patrząc współczująco w stronę Lucy, która rozmawiała właśnie z Przekraczającymi (Charle, Lilym, Happym i dwoma innymi, których Gajeel nie znał, czyli Star i Wolt). Gajeelowi szczęka opadła ze zdziwienia.
- Czekaj, czekaj! Chcesz mi powiedzieć, że to, dlatego ma taki duży brzuch? Bliźnięta, serio?! – Powiedział to pół szepcząc pół krzycząc w zaskoczeniu.
- Tak, ale to nie o to chodzi. Potrzebujemy Twojej pomocy, aby pomoc Lucy. Wiem, że to powinien być Natsu, aby pomóc, ale Lucy jeszcze nie czuje się na silach, aby stawić czoła gildii i Natsu. Nie, że obawia się czegoś złego ze strony Natsu czy coś, ale wiem także, że chce jemu zrobić niespodziankę, ale na razie jak już słyszałeś. Musi odpocząć a my zając się resztą. – Wyjaśniła Stella.
- Właśnie wróciliśmy z poszukiwania miejsca na wybudowanie domu. I znaleźliśmy takie niedaleko gildii i niedaleko miasta. Zresztą wszędzie jest blisko. Jeśli nam byś pomogli z Jellalem i Grayem i Laxusem to byśmy sobie poradzili. Tym bardziej z pomocą Virgo. Zajęłoby nami to nie cały tydzień. Plus wprowadzka, czyli półtora tygodnia w sumie. – Kalkulował Igneel. Gdy skończył spojrzał na zadziornie uśmiechającego się Gajeela.
- Wchodzę w to. – Powiedział i wyszczerzył się chichocząc. Odwrócił się w stronę dziewczyn i zauważył, że Lucy zasnęła w fotelu. Wyglądała na wyczerpaną.
- Igneel zaniesiesz ją do sypialni? – Poprosiła rudowłosego Erza wskazując na śpiącą postać dziewczyny. Miał wstać, gdy Gajeel podniósł się ze swojego miejsca i zatrzymał Igneela.
- Nie, ja to zrobię. – Powiedział i podszedł do śpiącej Lucy. Pochylił się i delikatnie ujął jej ciało w ramiona w stylu weselnym i ruszył z nią w stronę sypialni. Biała kotka, którą Lucy nazywała Star podleciała do drzwi i otworzyła je dla niego, za co mruknął jej podziękowanie i podszedł do dużego łóżka z baldachimem. Ułożył ją delikatnie na nim i przykrył kocem. Przed odejściem spojrzał jeszcze na jej śpiącą postać i lekko się uśmiechnął pod nosem.
- Dobrze, że wróciłaś… Lucy. – Szepnął i odszedł gasząc światło przed zamknięciem drzwi od jej sypialni.


Pov. Gajeel.

Gdy tylko wyszedłem z pokoju Lucy i zamknąłem za sobą po cichu drzwi wróciłem do salonu gdzie nadal przebywała Wendy z Titanią i smokami. Spojrzeli na mnie i kobieta przypominająca trochę Lucy zwróciła się do mnie z pytaniem.

- Nie obudziła się? – Zapytała z jasnym uśmiechem. Pokręciłem głową na nie i dosiadłem się do nich.
- To, kiedy zaczynamy? Gihi. – Rzuciłem prosto z mostu pytanie rozsiadając się wygodnie w fotelu z charakterystycznym śmiechem.
- Jutro. – Powiedzieli jednocześnie Igneel z Metalicaną.

„ Och, to będzie zabawne…” Pomyślałem rozbawiony.


*.*.*


C.D.N.





sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 13. Rozwscieczony Natsu i niespodzianka?

W poprzednim rozdziale:

- Laxus… - powiedział stojąc w otwartych na oścież drzwiach. Wydawał się zmartwiony. – Jak się czujesz, Laxus? – Zapytał. Naprawdę był mną zmartwiony. Odsunąłem się od Miry delikatnie. Usmiechnela się do mnie pociesznie. Następnie zwróciłem wzrok w kierunku staruszka czekającego na moją odpowiedź.
- Już lepiej, Jii-Jii. – Odpowiedziałem wstając z łóżka. On za to pokiwał głową na znak przyjęcia odpowiedzi.
- Wiem, co czujesz, Laxus. Powrót wspomnień jest szokujący i czasem bolesny. Musisz to przezwyciężyć. Ale… jest coś jeszcze, co pewnie wyczułeś tak jak ja. – Powiedział. Na co moje oczy się poszerzyły.
- Także wyczuwasz obecność Lucy? – Zapytałem w niedowierzaniu. Na co uśmiechnął się nieznacznie do mnie.
- Od rana nie mogę usiedzieć na miejscu chodzę po gildii i węszę. Czuję zapach Lucy i jej energię, ale nie mogę znaleźć jej dokładnej lokalizacji. Czasami myślałem, że wariuję i tylko wydaje mi się, że ją czuję. Ale także, gdy chciałem udać się na misję, aby oderwać się od tego szaleństwa… Coś mentalnie nie pozwalało mi opuścić gildii. – Powiedziałem marszcząc brwi przy tym. Nagle z baru doszedł nas hałas i gwar.

- ODWAL SIĘ LISANNA! - Usłyszeliśmy ryk. Poznałem od razu głos. To był Natsu. Natychmiast zerwałem się do wyjścia i szybkim krokiem poszedłem w stronę schodów, aby zejść z drugiego piętra. Gdy tylko usłyszałem imię Lisanny od razu poczułem złość.

*.*.*


Pov. Normalny.

Cała gildia ucichła, gdy zobaczyli schodzącego po schodach Laxusa. Wydawał się być wściekły. Po jego kolczastych blond włosach widać było przemieszczające się iskry elektryczne. To samo z jego ciałem. Rozejrzał się po hali i zauważył w centrum jego cel. Lisanna nachalnie przepychała się przez Graya i Gajeela, aby dorwać sfrustrowanego już ledwo wytrzymującego psychicznie Natsu. Ludzie zauważyli brązowe oczy Laxusa i mimo że nadal nie mogli się do nich przyzwyczaić to bardzo im one przypominały kolor oczu ich Gwiezdnego Maga. Chociaż tym razem była w nich wypisana jeszcze cierpliwa… groźba.
Laxus podszedł do Freeda i Bickslowa, którzy siedzieli niedaleko tego zamieszania nieopodal baru i przyglądali się temu wszystkiemu. Po chwili przydreptała do nich Mirajane i przytuliła uspokajająco Laxusa. Po gildii rozniósł się szum zdziwienia i szoku, ponieważ energia elektryczna nie raziła przytulonej do niego Mirajane.

- Co tu się dzieje? – Zapytał wręcz warcząc, Laxus. To spowodowało u ludzi w gildii dreszcz na skórze. Starał się uspokoić ze względu na Mirę. Objął ją i wetknął nos w jej białe jak śnieg włosy wdychając jej zapach, który go uspokajał. Pachniała jak cukierki, słodka śmietanka zmieszana z brzoskwiniami. Tak samo słodko jak Lucy tylko ona pachniała jak babeczki, truskawkowi i wanilie jak to stwierdził Natsu kiedyś jak był wspomniany temat zapachów niektórych ludzi z gildii.
- Jak widzisz Laxus, Lisanna znów jest czepliwa w stosunku do Natsu. Jej Alter-ego znów jest na wierzchu. – Powiedział Bickslow, który miał skrzyżowane ręce na klatce piersiowej i wydawał się trochę wkurzony, a raczej można powiedzieć ZAZDROSNY, ponieważ widział Lisannę tak zachowującą się.
- Ktoś tu jest zazdrosny~. – Drażniła go Evergreen podchodząc do nich z Elfmanem. Za to Freed przybył z nią wysokie pięć i cicho się zaśmiał.
- Tch… - Fuknął na nią Bickslow dąsając się z lekkim rumieńcem na policzkach.
- Mam jej już dość! Myślałem, że już było wszystko ok?! – Warknął Laxus ponownie.
- Bo było Laxus-san. Tylko, że Alter-ego Lisanny wykorzystuje jej słabość. Lisanna zapewne się obwinia nadal i dlatego została ponownie wykorzystała przez to, że okazała słabość. – Powiedziała Ultear pojawiając się nagle przy Freedzie z Meredy. Biedny Freed aż spłonił się rumieńcem, gdy zobaczył Ultear. Na co Ever z Mirą zachichotały się.
- Tak, tak Laxus-san. Obserwuję bardzo uważnie od jakiegoś czasu Lisannę i dzisiaj zauważyłam, że gdy chciała podejść do Natsu-san i go przeprosić nagle zesztywniała i na jej twarzy się zmieniła diametralnie. Pokazał się lubieżny uśmieszek w stosunku do Natsu-san. Biedny nawet nie zdążył się od niej się odsunąć, gdy nagle chwyciła go w ciasne kleszcze. – Powiedziała Meredy kręcąc głową we współczuciu dla Natsu.
- Cholera! Gdzie jest Titania, gdy jest potrzebna?! – Przeklął Gajeel siłując się z Lisanną, ponieważ Graya już nie było z nim.
- Co jest z Tobą Gajeel, przecież Lisanna nie może być taka silna! – Krzyknął do niego Lily będący ze zmartwioną Levy, która stalla z Natsu.
- Żebyś wiedział Kocie! W jej trybie Alter-ego jest cholerną Bestią! – Krzyknął do Lilyego nadal mocując się z Lisanną.

Za to z drugiej strony…

- Ja z nią zrobię porządek… - Burkną pod nosem i pstryknął palcami Laxus. – Gajeel spadaj od niej! – Krzyknął na Gajeela. Za to ten jakby wiedział, o co chodzi szybko znalazł się przy Levy zostawiając Lisannę w szoku na środku hali, w którą uderzył piorun.
Po hali rozniósł się huk i krzyk porażonej dziewczyny energią elektryczną. Nie uniknęła upadku na ziemie i straty przytomności. Wiele ludzi w gildii dziwi się, że jeszcze nie zginęła od takich uderzeń ze strony Laxusa. Najwidoczniej Dragon Slayer Błyskawic się powstrzymuje przed tym ostatecznym uderzeniem, ponieważ wie, że nie mógłby po tym spojrzeć w oczy Lucy ani nikomu innemu. Co mówiąc o Mirze?

- Uh-huu! Dzięki Laxus! – Podziękował jemu Gajeel. (Pewnie to dziwne, ale odejście Lucy wstrząsnęło nawet Gajeelem. Tak jak w Natsu tak i w Gajeelu i Laxusie ostatnimi czasy obudził się instynkt odnalezienia ich „Mate” itp. Jak np. Gajeel stał się bardziej społeczny niż wcześniej) Laxus tylko skinął głową na niego.
- Laxus… Czy ty także masz takie dziwne wrażenie, wiesz… Czuję zapach i energię Lucy, ale też jestem zdezorientowany. Nie mogę wychwycić jej lokalizacji. To jest frustrujące dla mnie. To tak jakby była tutaj, a nie chciała żebyśmy ją znaleźli. – Powiedział to Natsu ze zbolałym wyrazem twarzy i smutkiem wypisanym w jego onyksowych oczach. 
Laxus położył jego dużą dłoń na ramieniu Natsu i posłał jemu lekki impuls wsparcia. Niestety sam także miał wypisany smutek na twarzy.
- To brzmi jakby Lucy-san była duchem i krążyła w gildii… Myślicie, że Lucy-san nie żyje i chce się z nami pożegnać? – Nie zwracając uwagi na dwóch Dragon Slayerow w depresji Freed zaczął głośno myśleć stojąc nadal z resztą Gromowładnych i innymi towarzyszami.
- Freed‼ - Ryknęła na niego cała gildia wyrywając go z zamyślenia i biedak uciekł kuląc się w kącie gildii i zaczął wylewać kaskady łez.
- Ja-ja nie chciałem~! – Szlochał komicznie jak małe dziecko, na co wszyscy obserwujący go mieli kropelkę potu anime spływającą po ich skroniach. – Także się martwię o Lucy-san! A gdy mówicie o jej obecności, mimo że jej nie widzicie to to akurat przyszło mi do głowy~! – Nadal płakał skulony w kącie. Z tłumu wyszła Mira z Ultear i podeszły do niego. Mira pogłaskała go po jego zielonych włosach, za to, gdy Ultear została zauważona przez Freeda, on od razu przytulił się do niej mimo rumieńców na jego twarzy.
- Wiemy Freed-san, wiemy, że także się martwisz… - Wyszeptała do niego kojąco tuląc go do siebie także się rumieniąc.  Laxus wypuścił ciężko powietrze z płuc i pokręcił głową w niedowierzaniu na jego przyjaciela. Za to Natsu stał w miejscu zamrożony z szeroko otwartymi oczami, które błyszczały od łez.

Pov. Natsu

Stałem i nie mogłem się poruszyć po tym, co usłyszałem. Moje oczy się rozszerzały niemiłosiernie, a z nich zaczęły ponownie wyciekać łzy, które spływać po moich naturalnie opalonych policzkach. Pociągnąłem nosem, a serce szalało w mojej piersi. Nie mogłem tego znieść. Nogi zadrżały pode mną i padłem na kolana. Ukryłem twarz w dłoniach.

„A-a jeśli to prawda… Jeśli Moja Lucy nie żyje i nie wróci do mnie… nie wytrzymam zaraz…” Zacząłem szlochać w sobie.

 Nie dałem rady nawet uchwycić w płuca powietrza. Popadłem w panikę. Byłem przerażony utratą jej na zawsze… Wizja mi się rozmyła i usłyszałem ponownie po kilku miesiącach ryk Igneela. Tym razem był za coś na mnie zły.

- Głupi bachorze! O czym ty w ogóle myślisz?! Zapomniałeś, co uczyłem Cię o posiadaniu „Mate”?! – Krzyknął w moim umyśle.
- Być może… Być może zapomniałem po odejściu Lucy… Bez Mojej Luce już nic dla mnie nie ma sensu… - Powiedziałem jemu. W tym był zawarty cały mój ból, smutek, rozdarcie… A najbardziej samotność. Za to on warknął.
- Jesteś naprawdę głupi Natsu! – Warknął na mnie rozczarowany.- Czułeś ostatnio jakiś ból czy niepokój? Oprócz dzisiejszego…, bo to się nie liczy. – Tym razem zapytał spokojniej. Pomyślałem chwile i mógłbym powiedzieć, że nie tylko raz przed trzema miesiącami. Miałem taki ból jakby mi się wnętrzności przewracały lub jakbym przebywał w środku transportu bez Lucy. Gdy nie odpowiedziałem jemu po chwili odezwał się.
- … A więc przypomnę Ci. Po oznaczeniu „Mate” Ty i Ona jesteście nierozłączni jak jedna dusza w dwóch ciałach. Gdyby Lucy nie żyła Ty także byś umarł po jakimś czasie, ponieważ nie żyjemy bez Naszych „Mate”. Tak samo jest gdyby była w niebezpieczeństwie czy byłaby ranna to byś wyczuł to. Teraz pamiętasz, Natsu? – Powiedział i zdałem sobie sprawę, że miał rację. Uśmiechnąłem się słabo w myślach.
- Masz rację… Dzięki Igneel. – Tchnąłem podziękowanie dla ojca zanim nasza wieź telepatyczna się rozmyła.

 W ten sposób wróciłem do zmysłów przed moimi oczami Gray machał, aby zwrócić moją uwagę, zaniepokojony wzywając moje imię, a reszta stała trochę zmartwiona moim stanem.
- Natsu-san…? – Odezwał się głos za moimi plecami. Rozpoznałem go. Odwróciłem się w stronę głosu i zauważyłem, że w drzwiach gildii stała Erza z Wendy i fruwająca przy nich Charle. Wyglądały także na zmartwione widząc moją zapłakaną twarz i całe zamieszanie w gildii.
- Co tu się stało? – Zapytała lekko wstrząśnięta Erza. Gdy podeszła do nas, westchnęła i przykucnęła przy mnie, spojrzała mi w twarz. Otarła mi kilka łez, które akurat spływały mi po twarzy i usmiechnela się do mnie.
- Oj Natsu… Co by Lucy powiedziała gdyby zobaczyła teraz Wielkiego Natsu Dragneela Salamandra z Fairy Tail w takim stanie? Pozbieraj się lepiej do kupy… - zachichotała przytulając mnie. Dzięki temu gestowi poczułem się lepiej. Jak dzieciak bezpieczny w siostrzanych objęciach. Nie zwracałem uwagi na innych i nie wstydziłem się słabości. Płakałem. Jak mam się stać silny, aby chronić Lucy, jeśli miałbym się wstydzić i nie znać swych słabości?

To, co Freed powiedział nieświadomie nie było najgorszym, lecz to, co powiedziała Lisanna powiedziała i to świadomie to dopiero było najgorsze dla mojego serca i rozumu.
- Tehe… Jestem pewna, że zdycha gdzieś w rowie, a jej bezcenne i niezawodne kluczyki już należą do kogoś innego. – Szydziła z nas próbując się podnieść z podłogi, a na jej twarzy widniał zbolały, ale zadowolony z siebie uśmieszek.
Miałem już tego dość. Jak ona podła mogła być? Może to i była Lisanna, ale to była ta jej zła strona.

-PRZESTAŃ PIERDOLIĆ FARMAZONY LISANNA‼ - Ryknął Laxus, który wyrywał się z objęć Miry. Wściekłość i rozpacz aż się z niego wylewała. Mimo to udało się Mirze go okiełznać. Gdy nagle go przytuliła i do jego nosa dotarł jej zapach. Najwidoczniej go uspokoił. 

„To tak jak mnie uspokajał zapach Lucy…” Przeszła mnie osamotniona myśl. Westchnąłem ciężko próbując złapać oddech w płuca.

Lisanna śmiała się jak opętana, a my staliśmy jak wmurowani w podłogę, gdy zobaczyliśmy dwie lodowe lance przygwożdżają ją do ściany, a przed jej twarzą nagle pojawia się Gajeel ze wściekłym spojrzeniem na jego twarzy i warczał na nią.
- Zamknij się! Lu żyje…, ponieważ gdyby umarła to by i Salamander umarł! Więc nie rechocz tak. Lu wróci i pożałujesz wszystkiego, co jej zrobiłaś, gdy w końcu skopie ci dupsko! Dla twojej wiadomości panno Strauss, Lucy nie jest już bezbronnym króliczkiem~ Gihihi. – Zaśmiał się jej w twarz dociskając lance Lodowego Głąba. Zapiszczała na ból i chłód pochodzący od przedmiotów. Rozejrzałem się za jej rodzeństwem i zaobserwowałem, że Mira chowa się w ramionach Laxusa. Najwidoczniej obojętna już na krzyki młodszej siostry. Za to Elfman odwrócił się plecami do rannej Lisanny i wolał uciąć pogawędkę z Ever bojąc się, że ulegnie oraz pójdzie pomóc jej. Wiedział, że nie może, ponieważ wyrządziła już wystarczająco wiele złego.

- Już wystarczy Gajeel. Uspokójcie się wszyscy! – Odezwał się z drugiego piętra głos Mistrza. – Zabierzcie ją do piwnic gildii. Tam ponownie przemyśli sobie wszystko. Bickslow mógłbyś zrobić mi po raz kolejny tę przysługę i mieć na nią oko? – Poprosił tym razem podchodząc już do nas, gdy zszedł po schodach. Bickslow skinął głową i podszedł do przypiętej do ściany Lisanny. Gajeel odpiął ją a ona zsunęła się nieprzytomna dla Bickslowa w ramiona. Podniósł ją w stylu ślubnym i wraz z Gajeelem wyszedł do piwnicy. (To nie był pierwszy raz, kiedy Lisanna tam przebywa). Pokręciłem głową wstałem i usiadłem przy jednym z większych stołów wraz z resztą. Gildia zaczęła wracać do normy. I zaczęło być jak sprzed tego incydentu. Wziąłem wdech przez nos, aby uspokoić się, ale nagle, gdy Erza usiadła niedaleko mnie z Jellalem poczułem znajomy zapach na niej. Spojrzałem na nią i warknąłem.

Pov. Erza

„Cholera! Cholera! Cholera! Nie potrzebnie siadałam tak blisko niego. Zupełnie zapomniałam, że niedawno widziałam się z Lucy i że Natsu ma doskonały węch… Co teraz, co teraz?!” Zaczęłam panikować, gdy zobaczyłam jego intensywny wzrok na mnie i usłyszałam jak warczy.

- Erza… - Usłyszałam jego groźny głos. Ogólnie nie bałam się go, ale przypomniałam sobie, co Igneel powiedział mi zanim wyszłam do gildii z Wendy i Charle.

- Erza, pamiętaj nie możesz zbliżać się do Natsu mając na sobie Lucy zapach… To może go doprowadzić do szaleństwa jak poczuje jej zapach na Tobie. A wiemy dobrze, że w tej chwili nie możesz jemu wyjawić, dlaczego pachniesz moją synową. Trzymaj się z dala od niego. W tym stanie, co teraz jest… Nie ważne czy jesteś kobietą czy mężczyzną, bądź też czy jesteś przyjacielem czy wrogiem to jesteś dla niego zagrożeniem zbliżając się do jego „Mate”, gdy jest w trybie jego wewnętrznego smoka. Jest zaborczy, ochronny i nie myśli logiką ludzką… może Cię skrzywdzić jego nadludzką mocą w tym trybie bądź, co gorsza zabić, jeśli jemu nie odpowiesz… a gdy zajdzie taka sytuacja, że zapomnisz się i będzie w stanie poczuć jej zapach na Tobie wiej od niego ile pary masz w płucach dziewczyno i wróć tutaj, bo jak mówiłaś… Nie będzie w stanie wejść do Fairy Hills. – Powiedział mi. Był przy tym bardzo poważny i zaniepokojony. Sama byłam lekko przerażona. To tak jakby Natsu przeradzał się wtedy w bestię, która jest zaborcza i zazdrosna o swój skarb. I jest w stanie nawet zabić.
- Dobrze, będę ostrożna… - Skinęłam głową w porozumieniu. Wzięłam Wendy i Charle. Wyszłyśmy.” 

No i masz teraz siedzę trzęsąc się i wytrzeszczając oczy na warczącego Natsu. Nikt nie wie, co się dzieje.

- Słuchajcie… nie zbliżajcie się do niego teraz, jeśli nie chcecie by coś się wam stało. Zaufajcie mi wiem, co mowie. – Powiedziałam, co od razu w odpowiedzi odsunęli się od Natsu. Za to on nie spuszczał ze mnie wzroku i warczał.
- Erza… Dlaczego masz na sobie świeży zapach Lucy?! – Ryknął a Gray, Laxus i Jellal spojrzeli na mnie z szokiem wymalowanym na twarzach.
- Erza… lepiej wiej. – Szepnął do mnie Laxus. Więc nie myśląc dłużej rozejrzałam się za Wendy.
- Wendy wiejemy! – Zrozumiała od razu. Charle chwyciła Wendy za ramiona i poleciały przez otwarte drzwi gildii a ja wybiegłam za nimi ile sił w nogach i pognaliśmy z powrotem do Fairy Hills. Nawet się nie oglądałam za siebie, aby nie tracić czasu i za bardzo byłam przerażona ujrzeć goniącego nas rozwścieczonego Natsu. Na szczęście nie miałyśmy dużego dystansu do Dormitorium. A tam już na placu na bramą byliśmy bezpieczne, bo zaklęcie ochronne nie wpuści go na teren.

Tym czasem w Fairy Tail…

Po tym jak Erza z Wendy i Charle uciekły z gildii, a za nimi pognał rozwścieczony Natsu. Gajeel po tym wyszedł z piwnicy i gdy chłopcy opowiedzieli ogólnie, co się wydarzyło od razu Gajeel z Laxusem wiedzieli, co się z nim dzieje, więc w przerażeniu postanowili, że muszą go znaleźć zanim coś złego się wydarzy. 
Gajeel, Gray, Laxus i Jellal rozdzielili się i pobiegli szukać Natsu po całej Magnolii. Po 30 min. wrócili zdyszani do Gildii. Spotkali się przy barze.

- I co? Macie coś? – Zapytał zaniepokojony i lekko zdyszany Laxus, ponieważ także nic nie znalazł.
- Nic… jakby zapadł się pod ziemie… Co się z nim dzieje do cholery, Laxus?! – Sapał Gray. Jellal skinął na to głową.
- Poczuł zapach mojej siostry na Erzie i teraz został częściowo przejęty przez swego wewnętrznego smoka, który jest zazdrosny. I nie ma czasu na pogawędki musimy go znaleźć i to szybko. – Wyjaśnił szybko dla nich Laxus. Na co Gray i Jellal wytrzeszczyli oczy w niedowierzaniu.
- Tiaa… A najważniejsze czy widział ktoś może, w która stronę uciekły Erza z Wendy? To może być najlepszym tropem dla nas w tej sytuacji później ja z Laxusem pokierujemy się węchem, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Zapytał zamyślony Gajeel.
- Pobiegły w stronę Fairy Hills. – Nagle pojawiła się przy nich Levy trzymająca w ramionach Lilyego. Gajeel wybity z myśli aż podskoczył na nagle pojawienie się jego dziewczyny. Ale bardzo się ucieszył na informacje, które im przekazała. Złapał ją w niedźwiedzi uścisk nie zdając sobie z grubsza sprawy, że zgniata przy tym swojego przekraczającego miedzy nimi i cmoknął w czoło.
- Dzięki Mała! – Krzyknął zadowolony i wybiegł z chłopakami za zapachem uciekiniera i jego ofiar.

- Ech mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku… - Westchnęła Levy.
- Nie martw się. Znając Erzę uciekły do Fairy Hills wiedząc, że tam Natsu nie będzie w stanie wejść. – Podeszła do niej Mira i usmiechnela się do niej.
- Co tak nagle zaczęłaś się uśmiechać, Mira? – Zapytała zaciekawiona Levy przyglądając się Mirajane. Na co tamta ponownie się usmiechnela i pokręciła głową.
- Po prostu, Cieszę się, że z Laxusem jest lepiej. – Odpowiedziała jej. Na co Levy usmiechnela się podstępnie.
-Ty go lubisz… Prawda, Mira-chan? – Zapytała z małym szatańskim uśmieszkiem, co wywołało u Miry rumieniec, który chciała ukryć. – No powiedz Mira-chan, nie musisz tego ukrywać widać to po was. On też Cię lubi. – Powiedziała chcąc podrażnić trochę starszą koleżankę.
- Dobrze, już dobrze. Lubię go, i to bardzo. Nie mogę uwierzyć, że nikt nie zauważył, że jesteśmy z Laxusem parą.– Powiedziała chowając szkarłatny rumieniec w dłoniach i chichocząc przy tym. Levy spojrzała na nią w szoku i uważnie obejrzała Mirę od góry do dołu. Zauważyła na jej szyi tak jak i u niej samej znak „Mate”, który pozostawił jej Laxus. Następne, co zauważyła u niej to to, że od jakiegoś czasu nosi szersze i zwiewniejsze sukienki. Levy wytrzeszczyła oczy na myśl, która przyszła jej do głowy.
- M-Mira, Ty jesteś w ciąży?! – Pół piskiem pół szeptem zapytała w szoku speszoną Mirę, która tylko pokiwała nieznacznie głową. Levy pisnęła i uściskała barmankę. Była szczęśliwa dla niej i Laxusa.
- Dobrze to ukrywacie… He he. Nie martw się zachowam to w sekrecie. Puki, co. – Zachichotała i puściła do niej oczko.

Gdy tak były pochłonięte drażnieniem siebie nawzajem i chichocząc na niektóre plotki, że nie zauważyły, kiedy minęła godzina i nagle drzwi gildii otworzyły się z hukiem, a na podłogę został rzucony nieprzytomny Natsu i w drzwiach znaleźć można było zdyszanych i trochę poobijanych chłopców.
- Skubany! Ten to ma parę w sobie… Uff… - Narzekał Gray przecierając czoło z potu.
- Jeśli chodzi o Lucy… To będzie miał parę… w końcu chodzi o jego „Mate”. – Odezwał się za nimi głos Erzy.
- A ty całkowicie zgłupiałaś Erza?! Pchasz się do paszczy smoka mając na sobie zapach… - Krzyknął na nią Laxus, ale nagle się zatrzymał, gdy powąchał ją i zdziwił się z deczka. Uniósł na nią brwi. – Nie masz już zapachu Lucy na sobie. – Powiedział zaskoczony.
- Jakbyś jeszcze nie zauważył wtedy byłam w sukience, a teraz jestem w pancerzu, Matołku. – Skomentowała go Erza lekko zirytowana jego spostrzegawczością.
- Poza tym jak mogę pachnieć zapachem Lucy jak jej nie widziałam? Pomyślcie logicznie. – Powiedziała spoglądając na nich przez ramie wchodząc spokojnie do środka hali. – Zabierzcie go do Ambulatorium. Wendy się nim zajmie. – Dodała po chwili, gdy już dochodziła do baru, przy którym siedziała Levy i Mira przyglądając się im.

Tak jak powiedziała Erza tak i Gajeel z Laxusem zrobili. Zaciągnęli nieprzytomnego Natsu do Ambulatorium gdzie zajęła się nim trochę zdenerwowana Wendy.

- Śpij Natsu-san, wiem, że przechodzisz bardzo ciężki czas. Proszę wytrzymaj jeszcze trochę. Tylko trochę. – Wyszeptała do śpiącego Natsu lekko się do niego uśmiechając oraz odgarniając jemu z czoła różowe kosmyki. Przykryła go kocem i wyszła z pokoju zostawiając go opatrzonego i spokojnie śpiącego na lóżku szpitalnym.

Pov. Wendy

Gdy wyszłam z Ambulatorium wciąż miałam w pamięci to, co stało się dziś w Fairy Hills rano.

~~ Flashback ~~

Szłam korytarzem Fairy Hills wybierając się z Charle do gildii jednak nagle zatrzymałam się, gdy poczułam znajomy dla mnie zapach... Grandeeney. Ten zapach pochodził z mieszkania nr. 12. Podeszłam do drzwi i z lekkim wahaniem pociągnęłam za klamkę i drzwi się otworzyły. Słyszałam jakieś głosy pochodzące z wewnątrz mieszkania. Postanowiłam wejść.

- U-um… Przepraszam? Ktoś tu jest? – Zapytałam nieśmiało. Nagle ujrzałam ładnie urządzone duże mieszkanie, a w nim była Erza-san oraz jakieś obce cztery osoby. Pary. Byłam zaskoczona jedna z kobiet przypominała mi Lucy-san.
- Wendy? Co ty tu robisz? – Zapytała mnie zaskoczona Erza-san. Ale ja nie odpowiedziałam przyglądałam się tym czterem osobom siedzącym naprzeciwko Erza-san. Nagle się otrząsnęłam i spojrzałam na nią.
- Etto… przepraszam, jeśli przeszkadzam. Byłam ciekawa, ponieważ wyczułam z tego mieszkania znajomy zapach. Nie chcę być niegrzeczna, ale… Erza-san, kim oni są? Pachną znajomo dla mnie. Jakbym czuła Natsu-san, Gajeel-san i Grandeeney… a kobieta z jasnymi blond włosami wygląda jak Lucy-san. Erza-san jestem zdezorientowana… Co tu się dzieje? – Powiedziałam czując się zakłopotana i zmieszana.
- Hmm… widzisz Wendy... – Erza-san próbowała mi to jakoś wyjaśnić, ale widziałam, że nie wiedziała jak to zacząć. – Dobrze skoro już tu jesteś, Ten o to Rudzielec... – Zachichotała wskazując na uśmiechającego się czerwonowłosego mężczyznę i po kolei. - To wuj Igneel, czarnowłosy to Metalicana, Blondynka to Stella, a niebieskowłosa… - Gdy tak słuchałam jak ich przedstawia stałam jak wryta, ale w końcu ocknęłam się, gdy doszła do przedstawienia niebieskowłosej kobiety. Nie skończyła mówić, ponieważ od razu pobiegłam do niebieskowłosej kobiety z płaczem.
- Grandeeney ~! – Rzuciłam się jej na szyję i płakałam szczęśliwa, że ją widzę. Ona zachichotała i przytuliła mnie także.
- Witaj moje drogie dziecko. Wyrosłaś na śliczną panienkę, kochanie. – Powiedziała do mnie swoim melodyjnym głosem. A następnie wyszeptała do mnie. – A teraz troszeczkę ciszej, bo kogoś możemy obudzić. I skinęła głową w miejsce za moimi plecami informując mnie tym samym abym się obróciła i spojrzała w tamtą stronę. Więc tak też zrobiłam. 
Obejrzałam się wraz z Charle i Zauważyłam Erza-san kogoś głaskała po głowie, że też zasłania tą osobę częściowo. Zauważyliśmy niebieski ogon merda koło niej.

„Nie mów mi… Happy? Ale jeśli Igneel-san i reszta są tutaj, to… Nie możliwe…” Myślałam podchodząc powoli do Erza-san z Charle siedzącą u mnie na ramieniu. Erza-san odsunęła się trochę i własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Na kanapie spała spokojnie Lucy-san a na jej piersi pochrapywał sobie szczęśliwie Happy.

Łzy ponownie wypłynęły mi z oczy. Osunęłam się na podłogę i klęczałam przy śpiącej Lucy-san z zaciśniętą dłonią na ustach, aby nie obudzić Lucy-san moim płaczem. Poczułam drżenie na moim ramieniu i gdy spojrzałam w tamtą stronę zauważyłam Charle płaczącą i patrzącą na Happyego.

- Wrócili… - Szepnęłam do niej. Ona oderwała od niego wzrok i patrząc na mnie z zapłakanym pyszczkiem skinęła głową. Wiem, że także za nimi tęskniła. 

Obejrzałam dokładnie Lucy-san. Miała duży ciążowy brzuch jak na szósty miesiąc. Położyłam drżącą dłoń na jej okrągłym brzuszku i poczułam delikatny ruch pod dłonią. Nagle jakby impuls. Doznałam olśnienia.
- To są… - Spojrzałam na Erza-san i smoki. Oni skinęli głowami jakby wiedzieli, o czym mówię.
- Wendy… Co się stało? – Zapytała zaniepokojona Charle wycierając łapką łzy z policzków.
- Nie martw się Onee-san, Lucy nic nie jest. Po prostu Wendy-san chciała powiedzieć, że Lucy i Natsu-san oczekują Bliźniąt. – Zza Erza-san wyszły dwa przekraczające. Spojrzałyśmy zaskoczona na nich.
- Onee-san? – Zapytałam zdezorientowana patrząc to na Charle, to na dwa pozostałe przekraczające stojące przy Erza-san. Za to biała kotka, która wyglądała jak Charle usmiechnela się do mnie, a później ukłoniła się grzecznie.
- Oczywiście. Wendy-san jestem Star. Przekraczający Lucy. Przekraczający obok mnie jest moim Onii-san, Wolt. Za to on jest przekraczającym Laxus-san. Jesteśmy dziećmi królowej Shagott tak jak Twój przekraczający, Charle. Wolt jest najstarszy z naszego rodzeństwa, za to ja jestem najmłodszą z wyklutych. – Wyjaśniła posyłając mi śliczny uśmiech. Spojrzałam ciekawa reakcji Charle. Ona siedziała mocno trzymając się mojego ramienia drżąc i patrzyła w szoku na Star i Wolta.
- Wolt, to prawda. Byłeś pierwszym przekraczającym, którego wysłano na Earthland przez Animę. Mam informacje o Tobie. – Powiedziała w końcu Charle zeskakując z mojego ramienia. Podeszła bliżej nich. Przez chwile przyglądała się im. Ogon w ogóle jej nie reagował na nich. Po chwili zaczęła szczęśliwie nim poruszać. Uśmiechnęłam się na to.
- Wiesz Charle... To, co Star mówi może być prawdą. Jest bardzo podobna do Ciebie. – Powiedziałam uśmiechając się do całej trojki.
- Imouto… nie przytulisz się do swojego Onii-san? – Zapytał ją Wolt rozkładając łapki w geście zachęcającym ją do uścisku. Jego głos był bardzo podobny do głosu Lilyego głęboki i męski. Charle bez wahania przytuliła się do obojga płacząc i powtarzając jak się cieszy, że ich spotkała. Byłam szczęśliwa z ich powodu. Ale nagle też przypomniałam sobie, co powiedziała Star jeszcze niedawno.
- An-no… Star, Wolt… - Powiedziałam nieśmiało, na co oni wraz z Charle zerwali wzajemny uścisk i spojrzeli na mnie. – Star powiedziała, że jest najmłodszą z wyklutych dzieci Shagott. To ile dzieci posiada królowa przekraczających? – Zapytałam trochę ciekawa.
- Ach, ach… hehe. Dobrze, że pytasz Wendy-san. – Powiedział Wolt uśmiechając się niezręcznie i potarł się łapką po tyle głowy. – Jestem najstarszy później jest Charle i później Star, ponieważ bardziej są jak bliźniaczki, ale dlatego że Lucy-san miała blokadę Star nie mogła się wykluć i ja wraz z jajem Star wróciliśmy do Edolas do królestwa do czasu aż uszczelnienie na pamięci Lucy-san i Laxus-san zostanie skruszone. Dlatego Charle jest starsza od Star, ale to nie wiele. – Powiedział uśmiechając się do obu młodszych sióstr.
- Tak nasza trojka jest tymi wyklutymi, ale… - Urwała nagle Star patrząc na Lucy-san.
- Co „ale”, Star-chan? – Zapytała zaniepokojona Charle.
- Nie martw się Onee-san… To nic strasznego. Matka niedawno miała kolejne bliźniacze jaja. Tu na Earthland. – Oznajmiła pewniej z dużym uśmiechem Star. Co zaskoczyło mnie i Charle.
- Naprawdę? – Zapytała ją Charle. Na co jej brat i siostra pokiwali głowami w zgodzie. Podeszli do Igneela i Stelli, którzy dali każdemu z nich na poduszce po jednym jajku. Były piękne. Przypominały mi czas, kiedy znalazłam jajo Charle.
Spojrzałam na smoki i zapytałam.

- Dlaczego one tu są, a nie z Shagott? – Byłam ciekawa, a także zaniepokojona.
- Ponieważ wioska przekraczających została zniszczona przez kłusowników i Shagott musiała wraz z innymi przekraczającymi się wynieść gdzie indziej. Shagott ufa Lucy, ponieważ gdy jaja zostały skradzione przez kłusowników to Lucy je odzyskała i odniosła do wioski, ale za to Shagott powiedziała, że wraz z Woltem i Star sobie poradzą, aby je utrzymać bezpieczna poki jej dzieci się urodzą. W jakiś sposób Shagott wiedziała, że dzieci Lucy i Natsu będą także Dragon Slayerami. – Odpowiedziała Stella.
- Czyli mama ponownie zmieniła miejsce lokalizacji wioski przekraczających, co? – Powiedziała smutno Charle.
- Nie martw się Onee-san. Masz mnie i Wolta oraz niedługo będziemy się opiekować dwójką naszego młodszego rodzeństwa. Jesteśmy razem, a w każdym razie będziemy mogli poszukać matki. – Powiedziała do niej Star pocieszająco i przytuliła ją. Za to Wolt stal ze skrzyżowanymi łapkami na brzuszku i skinął dumnie głową. W jakiś sposób przypominał mi Laxus-san.
- Taak… - Westchnęła Charle i widać było, że cieszyła się obecnością jej rodzeństwa.
- Cieszę się, że wróciła Lucy-san. Tylko, dlaczego nie przyszła od razu do Gildii? Natsu-san bardzo za nią tęskni. – Powiedziałam i spojrzałam na Erza-san i smoki podejrzliwie.
- Ekhm… widzisz Wendy… - Zaczęła ponownie Erza-san. – Chwilowo Nikt nie może wiedzieć, że Lucy wróciła. Jeszcze nie jest gotowa na powrót do gildii. Tylko Ja, teraz Ty i Charle wiemy, że wróciła. Może jeszcze Gray, Levy i Gajeel będą wiedzieć o jej powrocie, ponieważ będzie potrzebowała pomocy nie tylko smoków, ale i naszej. Nikt więcej nie może się dowiedzieć… Rozumiemy się, Wendy? – Zapytała mnie poważnie spoglądając na mnie. Spojrzałam na Lucy-san i zaczęłam ciężko myśleć nad tym, dlaczego?
- Dobrze! – Pisnęłam szczęśliwie. Chwile jeszcze porozmawialiśmy i wyszłam z Erza-san i Charle do gildii.

~~ Koniec Flashback ~~


 Szłam uśmiechnięta i zadowolona. Nuciłam sobie pod nosem melodię, którą zawsze nuciła Lucy-san dla Natsu-san, gdy byliśmy w środku transportu.

„Onee-san wróciła do domu…” Taka myśl unosiła się w moim szczęśliwym umyśle.


*.*.*


C.D.N.