sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 13. Rozwscieczony Natsu i niespodzianka?

W poprzednim rozdziale:

- Laxus… - powiedział stojąc w otwartych na oścież drzwiach. Wydawał się zmartwiony. – Jak się czujesz, Laxus? – Zapytał. Naprawdę był mną zmartwiony. Odsunąłem się od Miry delikatnie. Usmiechnela się do mnie pociesznie. Następnie zwróciłem wzrok w kierunku staruszka czekającego na moją odpowiedź.
- Już lepiej, Jii-Jii. – Odpowiedziałem wstając z łóżka. On za to pokiwał głową na znak przyjęcia odpowiedzi.
- Wiem, co czujesz, Laxus. Powrót wspomnień jest szokujący i czasem bolesny. Musisz to przezwyciężyć. Ale… jest coś jeszcze, co pewnie wyczułeś tak jak ja. – Powiedział. Na co moje oczy się poszerzyły.
- Także wyczuwasz obecność Lucy? – Zapytałem w niedowierzaniu. Na co uśmiechnął się nieznacznie do mnie.
- Od rana nie mogę usiedzieć na miejscu chodzę po gildii i węszę. Czuję zapach Lucy i jej energię, ale nie mogę znaleźć jej dokładnej lokalizacji. Czasami myślałem, że wariuję i tylko wydaje mi się, że ją czuję. Ale także, gdy chciałem udać się na misję, aby oderwać się od tego szaleństwa… Coś mentalnie nie pozwalało mi opuścić gildii. – Powiedziałem marszcząc brwi przy tym. Nagle z baru doszedł nas hałas i gwar.

- ODWAL SIĘ LISANNA! - Usłyszeliśmy ryk. Poznałem od razu głos. To był Natsu. Natychmiast zerwałem się do wyjścia i szybkim krokiem poszedłem w stronę schodów, aby zejść z drugiego piętra. Gdy tylko usłyszałem imię Lisanny od razu poczułem złość.

*.*.*


Pov. Normalny.

Cała gildia ucichła, gdy zobaczyli schodzącego po schodach Laxusa. Wydawał się być wściekły. Po jego kolczastych blond włosach widać było przemieszczające się iskry elektryczne. To samo z jego ciałem. Rozejrzał się po hali i zauważył w centrum jego cel. Lisanna nachalnie przepychała się przez Graya i Gajeela, aby dorwać sfrustrowanego już ledwo wytrzymującego psychicznie Natsu. Ludzie zauważyli brązowe oczy Laxusa i mimo że nadal nie mogli się do nich przyzwyczaić to bardzo im one przypominały kolor oczu ich Gwiezdnego Maga. Chociaż tym razem była w nich wypisana jeszcze cierpliwa… groźba.
Laxus podszedł do Freeda i Bickslowa, którzy siedzieli niedaleko tego zamieszania nieopodal baru i przyglądali się temu wszystkiemu. Po chwili przydreptała do nich Mirajane i przytuliła uspokajająco Laxusa. Po gildii rozniósł się szum zdziwienia i szoku, ponieważ energia elektryczna nie raziła przytulonej do niego Mirajane.

- Co tu się dzieje? – Zapytał wręcz warcząc, Laxus. To spowodowało u ludzi w gildii dreszcz na skórze. Starał się uspokoić ze względu na Mirę. Objął ją i wetknął nos w jej białe jak śnieg włosy wdychając jej zapach, który go uspokajał. Pachniała jak cukierki, słodka śmietanka zmieszana z brzoskwiniami. Tak samo słodko jak Lucy tylko ona pachniała jak babeczki, truskawkowi i wanilie jak to stwierdził Natsu kiedyś jak był wspomniany temat zapachów niektórych ludzi z gildii.
- Jak widzisz Laxus, Lisanna znów jest czepliwa w stosunku do Natsu. Jej Alter-ego znów jest na wierzchu. – Powiedział Bickslow, który miał skrzyżowane ręce na klatce piersiowej i wydawał się trochę wkurzony, a raczej można powiedzieć ZAZDROSNY, ponieważ widział Lisannę tak zachowującą się.
- Ktoś tu jest zazdrosny~. – Drażniła go Evergreen podchodząc do nich z Elfmanem. Za to Freed przybył z nią wysokie pięć i cicho się zaśmiał.
- Tch… - Fuknął na nią Bickslow dąsając się z lekkim rumieńcem na policzkach.
- Mam jej już dość! Myślałem, że już było wszystko ok?! – Warknął Laxus ponownie.
- Bo było Laxus-san. Tylko, że Alter-ego Lisanny wykorzystuje jej słabość. Lisanna zapewne się obwinia nadal i dlatego została ponownie wykorzystała przez to, że okazała słabość. – Powiedziała Ultear pojawiając się nagle przy Freedzie z Meredy. Biedny Freed aż spłonił się rumieńcem, gdy zobaczył Ultear. Na co Ever z Mirą zachichotały się.
- Tak, tak Laxus-san. Obserwuję bardzo uważnie od jakiegoś czasu Lisannę i dzisiaj zauważyłam, że gdy chciała podejść do Natsu-san i go przeprosić nagle zesztywniała i na jej twarzy się zmieniła diametralnie. Pokazał się lubieżny uśmieszek w stosunku do Natsu-san. Biedny nawet nie zdążył się od niej się odsunąć, gdy nagle chwyciła go w ciasne kleszcze. – Powiedziała Meredy kręcąc głową we współczuciu dla Natsu.
- Cholera! Gdzie jest Titania, gdy jest potrzebna?! – Przeklął Gajeel siłując się z Lisanną, ponieważ Graya już nie było z nim.
- Co jest z Tobą Gajeel, przecież Lisanna nie może być taka silna! – Krzyknął do niego Lily będący ze zmartwioną Levy, która stalla z Natsu.
- Żebyś wiedział Kocie! W jej trybie Alter-ego jest cholerną Bestią! – Krzyknął do Lilyego nadal mocując się z Lisanną.

Za to z drugiej strony…

- Ja z nią zrobię porządek… - Burkną pod nosem i pstryknął palcami Laxus. – Gajeel spadaj od niej! – Krzyknął na Gajeela. Za to ten jakby wiedział, o co chodzi szybko znalazł się przy Levy zostawiając Lisannę w szoku na środku hali, w którą uderzył piorun.
Po hali rozniósł się huk i krzyk porażonej dziewczyny energią elektryczną. Nie uniknęła upadku na ziemie i straty przytomności. Wiele ludzi w gildii dziwi się, że jeszcze nie zginęła od takich uderzeń ze strony Laxusa. Najwidoczniej Dragon Slayer Błyskawic się powstrzymuje przed tym ostatecznym uderzeniem, ponieważ wie, że nie mógłby po tym spojrzeć w oczy Lucy ani nikomu innemu. Co mówiąc o Mirze?

- Uh-huu! Dzięki Laxus! – Podziękował jemu Gajeel. (Pewnie to dziwne, ale odejście Lucy wstrząsnęło nawet Gajeelem. Tak jak w Natsu tak i w Gajeelu i Laxusie ostatnimi czasy obudził się instynkt odnalezienia ich „Mate” itp. Jak np. Gajeel stał się bardziej społeczny niż wcześniej) Laxus tylko skinął głową na niego.
- Laxus… Czy ty także masz takie dziwne wrażenie, wiesz… Czuję zapach i energię Lucy, ale też jestem zdezorientowany. Nie mogę wychwycić jej lokalizacji. To jest frustrujące dla mnie. To tak jakby była tutaj, a nie chciała żebyśmy ją znaleźli. – Powiedział to Natsu ze zbolałym wyrazem twarzy i smutkiem wypisanym w jego onyksowych oczach. 
Laxus położył jego dużą dłoń na ramieniu Natsu i posłał jemu lekki impuls wsparcia. Niestety sam także miał wypisany smutek na twarzy.
- To brzmi jakby Lucy-san była duchem i krążyła w gildii… Myślicie, że Lucy-san nie żyje i chce się z nami pożegnać? – Nie zwracając uwagi na dwóch Dragon Slayerow w depresji Freed zaczął głośno myśleć stojąc nadal z resztą Gromowładnych i innymi towarzyszami.
- Freed‼ - Ryknęła na niego cała gildia wyrywając go z zamyślenia i biedak uciekł kuląc się w kącie gildii i zaczął wylewać kaskady łez.
- Ja-ja nie chciałem~! – Szlochał komicznie jak małe dziecko, na co wszyscy obserwujący go mieli kropelkę potu anime spływającą po ich skroniach. – Także się martwię o Lucy-san! A gdy mówicie o jej obecności, mimo że jej nie widzicie to to akurat przyszło mi do głowy~! – Nadal płakał skulony w kącie. Z tłumu wyszła Mira z Ultear i podeszły do niego. Mira pogłaskała go po jego zielonych włosach, za to, gdy Ultear została zauważona przez Freeda, on od razu przytulił się do niej mimo rumieńców na jego twarzy.
- Wiemy Freed-san, wiemy, że także się martwisz… - Wyszeptała do niego kojąco tuląc go do siebie także się rumieniąc.  Laxus wypuścił ciężko powietrze z płuc i pokręcił głową w niedowierzaniu na jego przyjaciela. Za to Natsu stał w miejscu zamrożony z szeroko otwartymi oczami, które błyszczały od łez.

Pov. Natsu

Stałem i nie mogłem się poruszyć po tym, co usłyszałem. Moje oczy się rozszerzały niemiłosiernie, a z nich zaczęły ponownie wyciekać łzy, które spływać po moich naturalnie opalonych policzkach. Pociągnąłem nosem, a serce szalało w mojej piersi. Nie mogłem tego znieść. Nogi zadrżały pode mną i padłem na kolana. Ukryłem twarz w dłoniach.

„A-a jeśli to prawda… Jeśli Moja Lucy nie żyje i nie wróci do mnie… nie wytrzymam zaraz…” Zacząłem szlochać w sobie.

 Nie dałem rady nawet uchwycić w płuca powietrza. Popadłem w panikę. Byłem przerażony utratą jej na zawsze… Wizja mi się rozmyła i usłyszałem ponownie po kilku miesiącach ryk Igneela. Tym razem był za coś na mnie zły.

- Głupi bachorze! O czym ty w ogóle myślisz?! Zapomniałeś, co uczyłem Cię o posiadaniu „Mate”?! – Krzyknął w moim umyśle.
- Być może… Być może zapomniałem po odejściu Lucy… Bez Mojej Luce już nic dla mnie nie ma sensu… - Powiedziałem jemu. W tym był zawarty cały mój ból, smutek, rozdarcie… A najbardziej samotność. Za to on warknął.
- Jesteś naprawdę głupi Natsu! – Warknął na mnie rozczarowany.- Czułeś ostatnio jakiś ból czy niepokój? Oprócz dzisiejszego…, bo to się nie liczy. – Tym razem zapytał spokojniej. Pomyślałem chwile i mógłbym powiedzieć, że nie tylko raz przed trzema miesiącami. Miałem taki ból jakby mi się wnętrzności przewracały lub jakbym przebywał w środku transportu bez Lucy. Gdy nie odpowiedziałem jemu po chwili odezwał się.
- … A więc przypomnę Ci. Po oznaczeniu „Mate” Ty i Ona jesteście nierozłączni jak jedna dusza w dwóch ciałach. Gdyby Lucy nie żyła Ty także byś umarł po jakimś czasie, ponieważ nie żyjemy bez Naszych „Mate”. Tak samo jest gdyby była w niebezpieczeństwie czy byłaby ranna to byś wyczuł to. Teraz pamiętasz, Natsu? – Powiedział i zdałem sobie sprawę, że miał rację. Uśmiechnąłem się słabo w myślach.
- Masz rację… Dzięki Igneel. – Tchnąłem podziękowanie dla ojca zanim nasza wieź telepatyczna się rozmyła.

 W ten sposób wróciłem do zmysłów przed moimi oczami Gray machał, aby zwrócić moją uwagę, zaniepokojony wzywając moje imię, a reszta stała trochę zmartwiona moim stanem.
- Natsu-san…? – Odezwał się głos za moimi plecami. Rozpoznałem go. Odwróciłem się w stronę głosu i zauważyłem, że w drzwiach gildii stała Erza z Wendy i fruwająca przy nich Charle. Wyglądały także na zmartwione widząc moją zapłakaną twarz i całe zamieszanie w gildii.
- Co tu się stało? – Zapytała lekko wstrząśnięta Erza. Gdy podeszła do nas, westchnęła i przykucnęła przy mnie, spojrzała mi w twarz. Otarła mi kilka łez, które akurat spływały mi po twarzy i usmiechnela się do mnie.
- Oj Natsu… Co by Lucy powiedziała gdyby zobaczyła teraz Wielkiego Natsu Dragneela Salamandra z Fairy Tail w takim stanie? Pozbieraj się lepiej do kupy… - zachichotała przytulając mnie. Dzięki temu gestowi poczułem się lepiej. Jak dzieciak bezpieczny w siostrzanych objęciach. Nie zwracałem uwagi na innych i nie wstydziłem się słabości. Płakałem. Jak mam się stać silny, aby chronić Lucy, jeśli miałbym się wstydzić i nie znać swych słabości?

To, co Freed powiedział nieświadomie nie było najgorszym, lecz to, co powiedziała Lisanna powiedziała i to świadomie to dopiero było najgorsze dla mojego serca i rozumu.
- Tehe… Jestem pewna, że zdycha gdzieś w rowie, a jej bezcenne i niezawodne kluczyki już należą do kogoś innego. – Szydziła z nas próbując się podnieść z podłogi, a na jej twarzy widniał zbolały, ale zadowolony z siebie uśmieszek.
Miałem już tego dość. Jak ona podła mogła być? Może to i była Lisanna, ale to była ta jej zła strona.

-PRZESTAŃ PIERDOLIĆ FARMAZONY LISANNA‼ - Ryknął Laxus, który wyrywał się z objęć Miry. Wściekłość i rozpacz aż się z niego wylewała. Mimo to udało się Mirze go okiełznać. Gdy nagle go przytuliła i do jego nosa dotarł jej zapach. Najwidoczniej go uspokoił. 

„To tak jak mnie uspokajał zapach Lucy…” Przeszła mnie osamotniona myśl. Westchnąłem ciężko próbując złapać oddech w płuca.

Lisanna śmiała się jak opętana, a my staliśmy jak wmurowani w podłogę, gdy zobaczyliśmy dwie lodowe lance przygwożdżają ją do ściany, a przed jej twarzą nagle pojawia się Gajeel ze wściekłym spojrzeniem na jego twarzy i warczał na nią.
- Zamknij się! Lu żyje…, ponieważ gdyby umarła to by i Salamander umarł! Więc nie rechocz tak. Lu wróci i pożałujesz wszystkiego, co jej zrobiłaś, gdy w końcu skopie ci dupsko! Dla twojej wiadomości panno Strauss, Lucy nie jest już bezbronnym króliczkiem~ Gihihi. – Zaśmiał się jej w twarz dociskając lance Lodowego Głąba. Zapiszczała na ból i chłód pochodzący od przedmiotów. Rozejrzałem się za jej rodzeństwem i zaobserwowałem, że Mira chowa się w ramionach Laxusa. Najwidoczniej obojętna już na krzyki młodszej siostry. Za to Elfman odwrócił się plecami do rannej Lisanny i wolał uciąć pogawędkę z Ever bojąc się, że ulegnie oraz pójdzie pomóc jej. Wiedział, że nie może, ponieważ wyrządziła już wystarczająco wiele złego.

- Już wystarczy Gajeel. Uspokójcie się wszyscy! – Odezwał się z drugiego piętra głos Mistrza. – Zabierzcie ją do piwnic gildii. Tam ponownie przemyśli sobie wszystko. Bickslow mógłbyś zrobić mi po raz kolejny tę przysługę i mieć na nią oko? – Poprosił tym razem podchodząc już do nas, gdy zszedł po schodach. Bickslow skinął głową i podszedł do przypiętej do ściany Lisanny. Gajeel odpiął ją a ona zsunęła się nieprzytomna dla Bickslowa w ramiona. Podniósł ją w stylu ślubnym i wraz z Gajeelem wyszedł do piwnicy. (To nie był pierwszy raz, kiedy Lisanna tam przebywa). Pokręciłem głową wstałem i usiadłem przy jednym z większych stołów wraz z resztą. Gildia zaczęła wracać do normy. I zaczęło być jak sprzed tego incydentu. Wziąłem wdech przez nos, aby uspokoić się, ale nagle, gdy Erza usiadła niedaleko mnie z Jellalem poczułem znajomy zapach na niej. Spojrzałem na nią i warknąłem.

Pov. Erza

„Cholera! Cholera! Cholera! Nie potrzebnie siadałam tak blisko niego. Zupełnie zapomniałam, że niedawno widziałam się z Lucy i że Natsu ma doskonały węch… Co teraz, co teraz?!” Zaczęłam panikować, gdy zobaczyłam jego intensywny wzrok na mnie i usłyszałam jak warczy.

- Erza… - Usłyszałam jego groźny głos. Ogólnie nie bałam się go, ale przypomniałam sobie, co Igneel powiedział mi zanim wyszłam do gildii z Wendy i Charle.

- Erza, pamiętaj nie możesz zbliżać się do Natsu mając na sobie Lucy zapach… To może go doprowadzić do szaleństwa jak poczuje jej zapach na Tobie. A wiemy dobrze, że w tej chwili nie możesz jemu wyjawić, dlaczego pachniesz moją synową. Trzymaj się z dala od niego. W tym stanie, co teraz jest… Nie ważne czy jesteś kobietą czy mężczyzną, bądź też czy jesteś przyjacielem czy wrogiem to jesteś dla niego zagrożeniem zbliżając się do jego „Mate”, gdy jest w trybie jego wewnętrznego smoka. Jest zaborczy, ochronny i nie myśli logiką ludzką… może Cię skrzywdzić jego nadludzką mocą w tym trybie bądź, co gorsza zabić, jeśli jemu nie odpowiesz… a gdy zajdzie taka sytuacja, że zapomnisz się i będzie w stanie poczuć jej zapach na Tobie wiej od niego ile pary masz w płucach dziewczyno i wróć tutaj, bo jak mówiłaś… Nie będzie w stanie wejść do Fairy Hills. – Powiedział mi. Był przy tym bardzo poważny i zaniepokojony. Sama byłam lekko przerażona. To tak jakby Natsu przeradzał się wtedy w bestię, która jest zaborcza i zazdrosna o swój skarb. I jest w stanie nawet zabić.
- Dobrze, będę ostrożna… - Skinęłam głową w porozumieniu. Wzięłam Wendy i Charle. Wyszłyśmy.” 

No i masz teraz siedzę trzęsąc się i wytrzeszczając oczy na warczącego Natsu. Nikt nie wie, co się dzieje.

- Słuchajcie… nie zbliżajcie się do niego teraz, jeśli nie chcecie by coś się wam stało. Zaufajcie mi wiem, co mowie. – Powiedziałam, co od razu w odpowiedzi odsunęli się od Natsu. Za to on nie spuszczał ze mnie wzroku i warczał.
- Erza… Dlaczego masz na sobie świeży zapach Lucy?! – Ryknął a Gray, Laxus i Jellal spojrzeli na mnie z szokiem wymalowanym na twarzach.
- Erza… lepiej wiej. – Szepnął do mnie Laxus. Więc nie myśląc dłużej rozejrzałam się za Wendy.
- Wendy wiejemy! – Zrozumiała od razu. Charle chwyciła Wendy za ramiona i poleciały przez otwarte drzwi gildii a ja wybiegłam za nimi ile sił w nogach i pognaliśmy z powrotem do Fairy Hills. Nawet się nie oglądałam za siebie, aby nie tracić czasu i za bardzo byłam przerażona ujrzeć goniącego nas rozwścieczonego Natsu. Na szczęście nie miałyśmy dużego dystansu do Dormitorium. A tam już na placu na bramą byliśmy bezpieczne, bo zaklęcie ochronne nie wpuści go na teren.

Tym czasem w Fairy Tail…

Po tym jak Erza z Wendy i Charle uciekły z gildii, a za nimi pognał rozwścieczony Natsu. Gajeel po tym wyszedł z piwnicy i gdy chłopcy opowiedzieli ogólnie, co się wydarzyło od razu Gajeel z Laxusem wiedzieli, co się z nim dzieje, więc w przerażeniu postanowili, że muszą go znaleźć zanim coś złego się wydarzy. 
Gajeel, Gray, Laxus i Jellal rozdzielili się i pobiegli szukać Natsu po całej Magnolii. Po 30 min. wrócili zdyszani do Gildii. Spotkali się przy barze.

- I co? Macie coś? – Zapytał zaniepokojony i lekko zdyszany Laxus, ponieważ także nic nie znalazł.
- Nic… jakby zapadł się pod ziemie… Co się z nim dzieje do cholery, Laxus?! – Sapał Gray. Jellal skinął na to głową.
- Poczuł zapach mojej siostry na Erzie i teraz został częściowo przejęty przez swego wewnętrznego smoka, który jest zazdrosny. I nie ma czasu na pogawędki musimy go znaleźć i to szybko. – Wyjaśnił szybko dla nich Laxus. Na co Gray i Jellal wytrzeszczyli oczy w niedowierzaniu.
- Tiaa… A najważniejsze czy widział ktoś może, w która stronę uciekły Erza z Wendy? To może być najlepszym tropem dla nas w tej sytuacji później ja z Laxusem pokierujemy się węchem, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Zapytał zamyślony Gajeel.
- Pobiegły w stronę Fairy Hills. – Nagle pojawiła się przy nich Levy trzymająca w ramionach Lilyego. Gajeel wybity z myśli aż podskoczył na nagle pojawienie się jego dziewczyny. Ale bardzo się ucieszył na informacje, które im przekazała. Złapał ją w niedźwiedzi uścisk nie zdając sobie z grubsza sprawy, że zgniata przy tym swojego przekraczającego miedzy nimi i cmoknął w czoło.
- Dzięki Mała! – Krzyknął zadowolony i wybiegł z chłopakami za zapachem uciekiniera i jego ofiar.

- Ech mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku… - Westchnęła Levy.
- Nie martw się. Znając Erzę uciekły do Fairy Hills wiedząc, że tam Natsu nie będzie w stanie wejść. – Podeszła do niej Mira i usmiechnela się do niej.
- Co tak nagle zaczęłaś się uśmiechać, Mira? – Zapytała zaciekawiona Levy przyglądając się Mirajane. Na co tamta ponownie się usmiechnela i pokręciła głową.
- Po prostu, Cieszę się, że z Laxusem jest lepiej. – Odpowiedziała jej. Na co Levy usmiechnela się podstępnie.
-Ty go lubisz… Prawda, Mira-chan? – Zapytała z małym szatańskim uśmieszkiem, co wywołało u Miry rumieniec, który chciała ukryć. – No powiedz Mira-chan, nie musisz tego ukrywać widać to po was. On też Cię lubi. – Powiedziała chcąc podrażnić trochę starszą koleżankę.
- Dobrze, już dobrze. Lubię go, i to bardzo. Nie mogę uwierzyć, że nikt nie zauważył, że jesteśmy z Laxusem parą.– Powiedziała chowając szkarłatny rumieniec w dłoniach i chichocząc przy tym. Levy spojrzała na nią w szoku i uważnie obejrzała Mirę od góry do dołu. Zauważyła na jej szyi tak jak i u niej samej znak „Mate”, który pozostawił jej Laxus. Następne, co zauważyła u niej to to, że od jakiegoś czasu nosi szersze i zwiewniejsze sukienki. Levy wytrzeszczyła oczy na myśl, która przyszła jej do głowy.
- M-Mira, Ty jesteś w ciąży?! – Pół piskiem pół szeptem zapytała w szoku speszoną Mirę, która tylko pokiwała nieznacznie głową. Levy pisnęła i uściskała barmankę. Była szczęśliwa dla niej i Laxusa.
- Dobrze to ukrywacie… He he. Nie martw się zachowam to w sekrecie. Puki, co. – Zachichotała i puściła do niej oczko.

Gdy tak były pochłonięte drażnieniem siebie nawzajem i chichocząc na niektóre plotki, że nie zauważyły, kiedy minęła godzina i nagle drzwi gildii otworzyły się z hukiem, a na podłogę został rzucony nieprzytomny Natsu i w drzwiach znaleźć można było zdyszanych i trochę poobijanych chłopców.
- Skubany! Ten to ma parę w sobie… Uff… - Narzekał Gray przecierając czoło z potu.
- Jeśli chodzi o Lucy… To będzie miał parę… w końcu chodzi o jego „Mate”. – Odezwał się za nimi głos Erzy.
- A ty całkowicie zgłupiałaś Erza?! Pchasz się do paszczy smoka mając na sobie zapach… - Krzyknął na nią Laxus, ale nagle się zatrzymał, gdy powąchał ją i zdziwił się z deczka. Uniósł na nią brwi. – Nie masz już zapachu Lucy na sobie. – Powiedział zaskoczony.
- Jakbyś jeszcze nie zauważył wtedy byłam w sukience, a teraz jestem w pancerzu, Matołku. – Skomentowała go Erza lekko zirytowana jego spostrzegawczością.
- Poza tym jak mogę pachnieć zapachem Lucy jak jej nie widziałam? Pomyślcie logicznie. – Powiedziała spoglądając na nich przez ramie wchodząc spokojnie do środka hali. – Zabierzcie go do Ambulatorium. Wendy się nim zajmie. – Dodała po chwili, gdy już dochodziła do baru, przy którym siedziała Levy i Mira przyglądając się im.

Tak jak powiedziała Erza tak i Gajeel z Laxusem zrobili. Zaciągnęli nieprzytomnego Natsu do Ambulatorium gdzie zajęła się nim trochę zdenerwowana Wendy.

- Śpij Natsu-san, wiem, że przechodzisz bardzo ciężki czas. Proszę wytrzymaj jeszcze trochę. Tylko trochę. – Wyszeptała do śpiącego Natsu lekko się do niego uśmiechając oraz odgarniając jemu z czoła różowe kosmyki. Przykryła go kocem i wyszła z pokoju zostawiając go opatrzonego i spokojnie śpiącego na lóżku szpitalnym.

Pov. Wendy

Gdy wyszłam z Ambulatorium wciąż miałam w pamięci to, co stało się dziś w Fairy Hills rano.

~~ Flashback ~~

Szłam korytarzem Fairy Hills wybierając się z Charle do gildii jednak nagle zatrzymałam się, gdy poczułam znajomy dla mnie zapach... Grandeeney. Ten zapach pochodził z mieszkania nr. 12. Podeszłam do drzwi i z lekkim wahaniem pociągnęłam za klamkę i drzwi się otworzyły. Słyszałam jakieś głosy pochodzące z wewnątrz mieszkania. Postanowiłam wejść.

- U-um… Przepraszam? Ktoś tu jest? – Zapytałam nieśmiało. Nagle ujrzałam ładnie urządzone duże mieszkanie, a w nim była Erza-san oraz jakieś obce cztery osoby. Pary. Byłam zaskoczona jedna z kobiet przypominała mi Lucy-san.
- Wendy? Co ty tu robisz? – Zapytała mnie zaskoczona Erza-san. Ale ja nie odpowiedziałam przyglądałam się tym czterem osobom siedzącym naprzeciwko Erza-san. Nagle się otrząsnęłam i spojrzałam na nią.
- Etto… przepraszam, jeśli przeszkadzam. Byłam ciekawa, ponieważ wyczułam z tego mieszkania znajomy zapach. Nie chcę być niegrzeczna, ale… Erza-san, kim oni są? Pachną znajomo dla mnie. Jakbym czuła Natsu-san, Gajeel-san i Grandeeney… a kobieta z jasnymi blond włosami wygląda jak Lucy-san. Erza-san jestem zdezorientowana… Co tu się dzieje? – Powiedziałam czując się zakłopotana i zmieszana.
- Hmm… widzisz Wendy... – Erza-san próbowała mi to jakoś wyjaśnić, ale widziałam, że nie wiedziała jak to zacząć. – Dobrze skoro już tu jesteś, Ten o to Rudzielec... – Zachichotała wskazując na uśmiechającego się czerwonowłosego mężczyznę i po kolei. - To wuj Igneel, czarnowłosy to Metalicana, Blondynka to Stella, a niebieskowłosa… - Gdy tak słuchałam jak ich przedstawia stałam jak wryta, ale w końcu ocknęłam się, gdy doszła do przedstawienia niebieskowłosej kobiety. Nie skończyła mówić, ponieważ od razu pobiegłam do niebieskowłosej kobiety z płaczem.
- Grandeeney ~! – Rzuciłam się jej na szyję i płakałam szczęśliwa, że ją widzę. Ona zachichotała i przytuliła mnie także.
- Witaj moje drogie dziecko. Wyrosłaś na śliczną panienkę, kochanie. – Powiedziała do mnie swoim melodyjnym głosem. A następnie wyszeptała do mnie. – A teraz troszeczkę ciszej, bo kogoś możemy obudzić. I skinęła głową w miejsce za moimi plecami informując mnie tym samym abym się obróciła i spojrzała w tamtą stronę. Więc tak też zrobiłam. 
Obejrzałam się wraz z Charle i Zauważyłam Erza-san kogoś głaskała po głowie, że też zasłania tą osobę częściowo. Zauważyliśmy niebieski ogon merda koło niej.

„Nie mów mi… Happy? Ale jeśli Igneel-san i reszta są tutaj, to… Nie możliwe…” Myślałam podchodząc powoli do Erza-san z Charle siedzącą u mnie na ramieniu. Erza-san odsunęła się trochę i własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Na kanapie spała spokojnie Lucy-san a na jej piersi pochrapywał sobie szczęśliwie Happy.

Łzy ponownie wypłynęły mi z oczy. Osunęłam się na podłogę i klęczałam przy śpiącej Lucy-san z zaciśniętą dłonią na ustach, aby nie obudzić Lucy-san moim płaczem. Poczułam drżenie na moim ramieniu i gdy spojrzałam w tamtą stronę zauważyłam Charle płaczącą i patrzącą na Happyego.

- Wrócili… - Szepnęłam do niej. Ona oderwała od niego wzrok i patrząc na mnie z zapłakanym pyszczkiem skinęła głową. Wiem, że także za nimi tęskniła. 

Obejrzałam dokładnie Lucy-san. Miała duży ciążowy brzuch jak na szósty miesiąc. Położyłam drżącą dłoń na jej okrągłym brzuszku i poczułam delikatny ruch pod dłonią. Nagle jakby impuls. Doznałam olśnienia.
- To są… - Spojrzałam na Erza-san i smoki. Oni skinęli głowami jakby wiedzieli, o czym mówię.
- Wendy… Co się stało? – Zapytała zaniepokojona Charle wycierając łapką łzy z policzków.
- Nie martw się Onee-san, Lucy nic nie jest. Po prostu Wendy-san chciała powiedzieć, że Lucy i Natsu-san oczekują Bliźniąt. – Zza Erza-san wyszły dwa przekraczające. Spojrzałyśmy zaskoczona na nich.
- Onee-san? – Zapytałam zdezorientowana patrząc to na Charle, to na dwa pozostałe przekraczające stojące przy Erza-san. Za to biała kotka, która wyglądała jak Charle usmiechnela się do mnie, a później ukłoniła się grzecznie.
- Oczywiście. Wendy-san jestem Star. Przekraczający Lucy. Przekraczający obok mnie jest moim Onii-san, Wolt. Za to on jest przekraczającym Laxus-san. Jesteśmy dziećmi królowej Shagott tak jak Twój przekraczający, Charle. Wolt jest najstarszy z naszego rodzeństwa, za to ja jestem najmłodszą z wyklutych. – Wyjaśniła posyłając mi śliczny uśmiech. Spojrzałam ciekawa reakcji Charle. Ona siedziała mocno trzymając się mojego ramienia drżąc i patrzyła w szoku na Star i Wolta.
- Wolt, to prawda. Byłeś pierwszym przekraczającym, którego wysłano na Earthland przez Animę. Mam informacje o Tobie. – Powiedziała w końcu Charle zeskakując z mojego ramienia. Podeszła bliżej nich. Przez chwile przyglądała się im. Ogon w ogóle jej nie reagował na nich. Po chwili zaczęła szczęśliwie nim poruszać. Uśmiechnęłam się na to.
- Wiesz Charle... To, co Star mówi może być prawdą. Jest bardzo podobna do Ciebie. – Powiedziałam uśmiechając się do całej trojki.
- Imouto… nie przytulisz się do swojego Onii-san? – Zapytał ją Wolt rozkładając łapki w geście zachęcającym ją do uścisku. Jego głos był bardzo podobny do głosu Lilyego głęboki i męski. Charle bez wahania przytuliła się do obojga płacząc i powtarzając jak się cieszy, że ich spotkała. Byłam szczęśliwa z ich powodu. Ale nagle też przypomniałam sobie, co powiedziała Star jeszcze niedawno.
- An-no… Star, Wolt… - Powiedziałam nieśmiało, na co oni wraz z Charle zerwali wzajemny uścisk i spojrzeli na mnie. – Star powiedziała, że jest najmłodszą z wyklutych dzieci Shagott. To ile dzieci posiada królowa przekraczających? – Zapytałam trochę ciekawa.
- Ach, ach… hehe. Dobrze, że pytasz Wendy-san. – Powiedział Wolt uśmiechając się niezręcznie i potarł się łapką po tyle głowy. – Jestem najstarszy później jest Charle i później Star, ponieważ bardziej są jak bliźniaczki, ale dlatego że Lucy-san miała blokadę Star nie mogła się wykluć i ja wraz z jajem Star wróciliśmy do Edolas do królestwa do czasu aż uszczelnienie na pamięci Lucy-san i Laxus-san zostanie skruszone. Dlatego Charle jest starsza od Star, ale to nie wiele. – Powiedział uśmiechając się do obu młodszych sióstr.
- Tak nasza trojka jest tymi wyklutymi, ale… - Urwała nagle Star patrząc na Lucy-san.
- Co „ale”, Star-chan? – Zapytała zaniepokojona Charle.
- Nie martw się Onee-san… To nic strasznego. Matka niedawno miała kolejne bliźniacze jaja. Tu na Earthland. – Oznajmiła pewniej z dużym uśmiechem Star. Co zaskoczyło mnie i Charle.
- Naprawdę? – Zapytała ją Charle. Na co jej brat i siostra pokiwali głowami w zgodzie. Podeszli do Igneela i Stelli, którzy dali każdemu z nich na poduszce po jednym jajku. Były piękne. Przypominały mi czas, kiedy znalazłam jajo Charle.
Spojrzałam na smoki i zapytałam.

- Dlaczego one tu są, a nie z Shagott? – Byłam ciekawa, a także zaniepokojona.
- Ponieważ wioska przekraczających została zniszczona przez kłusowników i Shagott musiała wraz z innymi przekraczającymi się wynieść gdzie indziej. Shagott ufa Lucy, ponieważ gdy jaja zostały skradzione przez kłusowników to Lucy je odzyskała i odniosła do wioski, ale za to Shagott powiedziała, że wraz z Woltem i Star sobie poradzą, aby je utrzymać bezpieczna poki jej dzieci się urodzą. W jakiś sposób Shagott wiedziała, że dzieci Lucy i Natsu będą także Dragon Slayerami. – Odpowiedziała Stella.
- Czyli mama ponownie zmieniła miejsce lokalizacji wioski przekraczających, co? – Powiedziała smutno Charle.
- Nie martw się Onee-san. Masz mnie i Wolta oraz niedługo będziemy się opiekować dwójką naszego młodszego rodzeństwa. Jesteśmy razem, a w każdym razie będziemy mogli poszukać matki. – Powiedziała do niej Star pocieszająco i przytuliła ją. Za to Wolt stal ze skrzyżowanymi łapkami na brzuszku i skinął dumnie głową. W jakiś sposób przypominał mi Laxus-san.
- Taak… - Westchnęła Charle i widać było, że cieszyła się obecnością jej rodzeństwa.
- Cieszę się, że wróciła Lucy-san. Tylko, dlaczego nie przyszła od razu do Gildii? Natsu-san bardzo za nią tęskni. – Powiedziałam i spojrzałam na Erza-san i smoki podejrzliwie.
- Ekhm… widzisz Wendy… - Zaczęła ponownie Erza-san. – Chwilowo Nikt nie może wiedzieć, że Lucy wróciła. Jeszcze nie jest gotowa na powrót do gildii. Tylko Ja, teraz Ty i Charle wiemy, że wróciła. Może jeszcze Gray, Levy i Gajeel będą wiedzieć o jej powrocie, ponieważ będzie potrzebowała pomocy nie tylko smoków, ale i naszej. Nikt więcej nie może się dowiedzieć… Rozumiemy się, Wendy? – Zapytała mnie poważnie spoglądając na mnie. Spojrzałam na Lucy-san i zaczęłam ciężko myśleć nad tym, dlaczego?
- Dobrze! – Pisnęłam szczęśliwie. Chwile jeszcze porozmawialiśmy i wyszłam z Erza-san i Charle do gildii.

~~ Koniec Flashback ~~


 Szłam uśmiechnięta i zadowolona. Nuciłam sobie pod nosem melodię, którą zawsze nuciła Lucy-san dla Natsu-san, gdy byliśmy w środku transportu.

„Onee-san wróciła do domu…” Taka myśl unosiła się w moim szczęśliwym umyśle.


*.*.*


C.D.N.






niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 12. Słodkie "Laxi~ Plaxi~" i urywki z przeszłości.

Niedziela, 22. Luty x792.

Gildia Fairy Tail.


Pov. Laxus


Siedziałem znudzony monotonią panującą w gildii. Nawet wygodny fotel znajdujący się zawsze na drugim piętrze gildii przestał być już tak wygodny jak kiedyś. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. W ogóle nie mogłem znaleźć sobie miejsca od dobrych paru godzin. W końcu przysiadłem na stołku barowym przy ladzie i obserwowałem krzątającą się za barem Mirę. Mógłbym się jej przyglądać jej godzinami. Można by powiedzieć, że była jak zawsze, ale niestety… czegoś jej brakowało. Brakowało jej tego jej uśmiechu. Słodkiego i krzepiącego uśmiechu, który zawsze mogliśmy wszyscy otrzymać od niej. Mimo, że wróciła do życia po zniknięciu Lucy to nie uśmiechnęła się ani już prawdziwym uśmiechem.
Nagle znikąd przede mną pojawił się przede mną drink. Być może to Mira mi go postawiła przed nosem, gdy siedziałem zatopiony w myślach. Wzruszyłem ramionami i upiłem łyk i westchnąłem ciężko, gdy zimny alkoholowy napój przepływał mi przez gardło. Nagle zrobiło mi się gorąco i jednocześnie zimno. Z początku przyszła mi myśl, że znów pewnie Natsu z Grayem aktywowali do bójki ich elementy ognia i lodu, ale później zaczęło mi wirować w głowie a odgłosy dochodzące z hali gildii zaczęły się rozmywać i mieszać jakby dochodziły gdzieś z daleka albo zza szklanej ściany.
Próbowałem się z tego otrząsnąć, ale coś do mnie przyszło… Dziwne wrażenie jakbym usłyszał uroczy głos małej dziewczynki. „Laxi~ Plaxi~”. Nagle poczułem ciążące mi powieki i nawet nie opierałem się tylko zamknąłem powoli oczy pogrążając się we śnie. Usłyszałem ponownie ten sam głosik.


~~Sen_Flashback~~

Stałem początkowo w pustce rozglądając się w, około gdy nagle ukazał się obraz dwójki blondwłosych dzieci. Starsze z dzieci był chłopiec wyglądał na 7-8 lat i wyglądał jak ja? O-ok, ma także kolczaste blond włosy i bliznę na prawym oku jak ja. To w takim razie musze być ja. Za to dziewczynka wyglądała na 3 latka. Ubrana w niebieską sukienkę z falbankami i tego samego koloru pantofelki. Tak samo blond włoski miała związane w dwa kucyki zakręcone jak sprężynki związane niebieskimi wstążkami i te jej duże brązowe oczy. 

„To musi być mała Lucy skoro ten dzieciak z nią to ja.” Pomyślałem.

 Siedziała na rozłożonym na trawniku różowym puszystym kocyku otoczona przeróżnymi pluszowymi lalkami. Chichotała się patrząc na małego mnie i klaskała radośnie w jej małe dłonie.
- Laxi~ Plaxi~, Laxi~ Plaxi~. – Powtarzała chichocząc się uroczo. (Co wywołało u mnie automatycznie uśmiech patrząc na to.)
- Lu~! Przestań, rozpraszasz mnie. – Mały ja upomniał małą Lucy. Wydawał się być zły, że przeszkadza jemu, mimo że nie okazał złości. Żachnął się na młodszą siostrę. Wydawał się w tym czasie trenować. Przyjrzałem się dokładniej scenerii. To był piękny ogród pełen zieleni i kwiatów. W oddali stała rezydencja, przed którą na tarasie przy herbacie siedziało małżeństwo w wieku około 30 roku życia. Oboje o blond włosach. Piękna kobieta o dużych brązowo-czekoladowych oczach i długich pięknych włosach. Ubrana w piękną długą elegancką różową suknię. Przypominała mi starszą wersję Lucy. Idealna jak ona. Za to przy niej siedział blondwłosy mężczyzna i wąsem w eleganckim dopasowanym szarym garniturze. Oboje przyglądali się naszym młodszym formom z uśmiechem na twarzach popijając herbatę we wczesno popołudniowym letnim słońcu. 

„To muszą być nasi rodzice…” Pomyślałem.

 Nagle mężczyzna wstał z fotela i podszedł do małej Lucy przykucnął przy niej i pieszczotliwie pogłaskał po główce uśmiechając się do nas obojga.
- Lucy, kochanie nie przeszkadzaj bratu. – Upomniał małą, na co ona zachichotała i skinęła główką do ojca. Za to on zwrócił tym razem wzrok w stronę młodszego mnie i lekko zmarszczył brwi. – Laxus, przyłóż się. To ważne byś się skupił na tym ataku. I odsuń się trochę od Lucy… nie wiadomo nigdy czy nie stracisz kontroli nad tym ruchem. – Zwrócił się do mnie. Było słychać w jego głosie upomnienie, mimo że był srogi to wiedziałem, że chciał dla nas jak najlepiej. Teraz pamiętam. Trenowałem pod jego czujnym okiem, dlatego tak mnie szturmował, a też nie chciał abym skrzywdził Lu.
- Dobrze, ojcze. – Odpowiedziałem z powagą i przesunąłem się parę metrów od miejsca, w którym siedziała Lu. Ojciec skinął głową dumnie i odszedł z powrotem na taras gdzie siedziała matka pod parasolem. Nie wiele pamiętam, ale miło mi się na to patrzy. Przyjemny widok. Znów zobaczyć całą naszą czwórkę. Matkę, Ojca, mnie i Lucy. – Lu, słyszałaś Tatę… Muszę trenować i muszę się skupić. Pobaw się grzecznie, a gdy skończę pobawimy się razem. – Powiedziałem do młodszej siostry, gdy kucałem naprzeciwko jej malej postaci. Za to ona spojrzała na mnie jej dużymi błyszczącymi jak klejnoty oczami, które jeszcze nie zostały odkryte przez nikogo na Earthland. Była urocza.
- Bzie, Onii-chan~. – Zapiszczała tuląc się do mnie, a gdy mnie puściła, jej uwagę z powrotem przykuły pluszowe zabawki, które ją otaczały. Teraz pamiętam. Właśnie odszedłem od niej, aby zacząć ponownie trenować, co ojciec mi nakazał, gdy nagle wyczułem ogromną magiczną moc w okolicy miejsca pobytu Lucy. Spojrzałem w tamtą stronę, aby zobaczyć, że Lucy nagle uniosła się lekko w powietrze nad jej kocykiem i lewitowała. Chichotała się będąc wewnątrz delikatnego wiru z gwiezdnego pyłu i znaków zodiakalnych. Moja młodsza forma wytrzeszczyła oczy na to w lekkim przerażeniu.
- Mamo~! – Krzyknąłem w stronę Matki nadal obawiając się o Lucy nie wiedząc, co się dzieje.
- Ciocia~ Yaay~! Zaszczebiotała szczęśliwie Lucy nadal lewitując i klaszcząc w rączki.
- Nie popadaj w panikę, Laxus. – Upomniał mnie Ojciec, który siedział koło Matki z zadowolonym wyrazem twarzy. – Po prostu Aktywowała się jej magiczna moc. Myśleliśmy, że dopiero to się stanie zimą, a tu proszę. Wszystkiego Najlepszego Lucy. – Zaśmiał się Ojciec przytulając szczęśliwą Matkę.

„Czyli to był dzień trzecich urodzin Lucy.” Przebiegła mi taka myśl przez głowę.

- Wyczuła Stellę. – Zachichotała Matka. Za to w drzwiach wychodzących z rezydencji na taras pojawiła się niska starsza pani w stroju pokojówki. Ukłoniła się przed naszymi rodzicami.
- Layla-sama, Jude-sama. Mają państwo gości. – Oznajmiła.
- Dziękujemy, Spetto-san. Teraz możesz odejść na spoczynek. – Odpowiedziała jej grzecznie Matka posyłając jej swój cudowny uśmiech, który najwidoczniej odziedziczyła Lucy po niej. Staruszka ukłoniła się ponownie i odeszła. Po chwili na tarasie pojawiło się pięć postaci. Wśród ich była kobieta nieco starsza od naszej matki, lecz były do siebie podobne. Podeszły do siebie i się uściskały jakby się dawno nie widziały.
- Stella… - Matka szepnęła tuląc swoją siostrę. Mimo tego usłyszałem to. Ojciec stał w pobliżu matki i skinął głową oficjalnie na czerwonowłosego mężczyznę, który także nie odstępował na krok naszej Ciotki. Im także towarzyszyła inna para. Mężczyzna o krótkich czarnych kolczastych włosach i wy kolczykowanym ciele. Obok niego stała piękna kobieta o długich niebieskich włosach.

„Skoro Ciotka jest tutaj to ten z czerwonymi włosami to Igneel, za to pozostała dwójka to Metalicana i Grandeeney.” Pomyślałem, gdy przyglądałem się zdarzeniom.

Jakież było moje zdziwienie, gdy zza Igneela i Metalicany wybiegli dwaj chłopcy. Jeden wydawał się być rok starszy od Lucy i miał różowe włosy i szalik na szyi za to drugi był może rok lub dwa lata ode mnie młodszy i miał czarne kolczaste włosy i przekłute brwi.

„Hah. Przecież to Natsu i Gajeel!” Zaśmiałem się w myślach. Stanęli przed naszymi rodzicami z dużym uśmiechem na twarzach.

- Dzień dobry Layla-san, Jude-san. – Obaj radośnie i grzecznie się z nimi przywitali. Za to Natsu natychmiast odwrócił się od nich, gdy wyczuł nadchodzącego mnie z małą Lucy u mnie na barana. Za to Lucy bawiła się moimi włosami.
- Laxus… - powiedział do małego mnie znajomy mi głos. Głos dziadka… Niestety wizja mi się rozmyła i pojawiła się kolejna.

Przede mną scena jak z najgorszego koszmaru. Usłyszałem krzyk… Rozpoznałem głos. To był krzyk 6 letniej Lucy. Tym razem to było jakby kilka lat później. Lucy leżała na podjeździe do rezydencji, a młody ja, który wyglądał na 11 lat stał ochronnie przed nią. Przed nami stała Matka z Ojcem, którzy stali w pozycji do walki chcąc nas chronić. Spojrzałem na wroga, który chciał zaszkodzić naszej rodzinie w tamtym czasie. I gdy tylko go zobaczyłem… Zacisnąłem dłonie w pięści.

 „Zeref…” przeszło mi od razu przez myśl, gdy tylko zobaczyłem jego czerwono-krwiste oczy i emo czarne włosy. Stał złośliwie uśmiechając się do naszych rodziców. Nagle ojciec odwrócił do mnie głowę i krzyknął.

- Laxus! Rusz się i zabierz Lucy! Nie ma czasu, musicie się ukryć! – Krzyknął do mnie, co jak zauważyłem mnie zmroziło. Nie chciałem ich zostawiać. Chciałem im pomoc, a przynajmniej pomóc.
- Ale ojcze… Muszę wam pomóc! – Krzyknąłem stawiając sprzeciw.
- Nie stawiaj się młodzieńcze! Pomożesz zabierając stąd swoją siostrę! Nic nam nie będzie! Ochronimy was! To was chce Zeref! – Ryknął na mnie zły, ale także mogłem zauważyć w jego oczach łzy.
Widziałem, że młody „Ja” się poddał, spuścił potulnie głowę zaciskając dłonie w pięści zawrócił się na pięcie i szybkim krokiem prawie biegnąc chwycił zapłakaną Lucy umieszczając ją na plecach i pobiegł z nią w stronę rezydencji. Wiem, że musiałem chronić najbardziej jak tylko mogę Lucy.

Ponownie rozmycie… Tym razem nic nie było widać tylko ciemność jedynie słyszałem głosy. Znajome głosy. To były dwie kobiety. Rozmawiały bardzo cicho jakby nie chciały kogoś obudzić czy coś.

- Stella… Musimy to zrobić. To jedyne wyjście. – To był głos Matki. Wydawała się załamana.
- Layla… Nie wiem czy to dobry pomysł. Mimo to dzieci nie będą w stu procentach bezpieczne. Mimo wszystko może przyjść po nie. A Lucy… To dla niej za ogromne ryzyko, aby blokować jej jaźń. Posiada ogromną moc. – Ciocia szeptała próbując przekonać Mamę.
- Zrozum Onee-san… Musimy! Nie tylko dla dzieci, ale także dla całej ludzkości. Laxus także będzie musiał. To samo z Chłopcami Igneela i Metalicany. Bo Wendy jest jeszcze za malutka jeszcze nie ma zbyt wiele wspomnień. Nie będzie pamiętała dzieci. Rozmawiałam już z Ojcem. Laxus po wszystkim zostanie z nim. Za to Lucy zostanie z Judem jakby nic się nie stało. Dla mnie nie pozostało wiele czasu Onee-san. Jude o niczym nie wie, ale atak Zerefa sprzed 3 lat pozbawia mnie powoli życia. Stella nie jestem już w stanie ich dłużej chronić. A wy także musicie odejść i się ukryć z Igneelem i resztą.  Spokojnie niech się nie martwią o dzieci. Przyjdzie taki czas, że odnajdą drogę do domu, do „Fairy Tail”… czuję to. Ale teraz błagam… Nie mogę pozwolić by Zeref położył swoje brudne łapska na ich i ich uprawnieniach. Pomóż mi. – Błagała ją. Usłyszałem jak pociąga nosem i próbowała stłumić płacz.
- Nie płacz, Layla proszę nie płacz… - szeptała pocieszająco Ciocia do mamy. – Dobrze zgadzam się tylko proszę nie płacz. Jedynie, co Lucy będzie pamiętać to to, że jest Gwiezdnym Magiem. Nie będzie pamiętać Mnie, smoków, ani Laxusa, i innych dzieci. To samo Laxus. Będzie w gildii z dziadkiem. Nadejdzie taki czas, gdy ich wspomnienia będą powoli wracać. Kocham cię siostrzyczko. Pamiętaj, co mama nam kiedyś powiedziała… - Niestety nie usłyszałem reszty.

~~Koniec Snu _Koniec Flashback~~


Na tym się skończyło. Obudziłem się z ostrym bólem głowy na miękkim posłaniu. Rozejrzałem się ostrożnie dookoła siebie. Okazało się, że leżę na łóżku szpitalnym w Ambulatorium Gildii. Gdy tak leżałem zauważyłem, że koło mojego łóżka siedziała zmartwiona Mira za to na stoliku koło łóżka stała miska z zimną wodą, w której moczyła ściereczkę, aby zrobić mi zimny okład na czoło.
- Mira… - Wychrypiałem, co zwróciło jej uwagę. Spojrzała na mnie z ulgą.
- Jak się czujesz? – Zapytała układając na moim czole chłodną ściereczkę.
- Bywało gorzej. – Próbowałem rozluźnić atmosferę. Przecież nie umieram.
- To dobrze, cieszę się, że nic Ci nie jest. Zmartwiłeś nas, wiesz? – Powiedziała siadając przy mnie na krawędzi łóżka.
- Co się tak właściwie ze mną stało? – Zapytałem zaciekawiony i zmieszany. Ona za to usmiechnela się do mnie smutno.
- Siedziałeś przy barze, gdy podałam ci drinka… tego, co zawsze. Zagadałam do Ciebie, ale chyba się wyłączyłeś, bo zacząłeś się gapić w przestrzeń za mną. Nagle ci powieki opadły i runąłeś jak kłoda ze stołka na ziemię. – Powiedziała ze szczegółami. Aż sam się dziwię i zastanawiam, co mi się stało tak naprawdę. – Byłeś cały rozpalony, gdy Elfnam z Bickslowem cię prowadzili do Ambulatorium. A przez sen zacząłeś wzywać imię Lucy. – Powiedziała, lecz gdy powiedziała imię Lucy w jej oczach zakręciły się łzy. Wyciągnąłem moją drżącą dużą dłoń do jej delikatnej twarzy i przyłożyłem ją do jej policzka. Wtuliła się w nią rumieniąc się delikatnie, co uważam, że do niej pasuje. Westchnęła z ulga.
- Nie martw się Mira, jest już ok. – Powiedziałem chcąc ją zapewnić, że jest już wszystko w jak najlepszym porządku ze mną. Ona uniosła twarz tak by spojrzeć mi w oczy.
- Powiedz mi Laxus. Co ci się śniło? – Zapytała mnie nagle przyglądając się uważnie wyrazowi mojej twarzy. Chociaż mogłem ujrzeć lekki uśmiech na jej twarzy. Wracając do jej pytania, zastanawiałem się nad odpowiedzią.
- Wiesz Mira, nie sądzę żeby to był jakiś zwykły sen. Bardziej to się wydawało jakby urywki z przeszłości. Zanim je straciliśmy. Najbardziej jedno mi się podobało. – Powiedziałem do niej i uśmiechnąłem się pod nosem. Ona także się do mnie usmiechnela. Wydawała się szczęśliwsza, także ja byłem szczęśliwy na myśl o tym wspomnieniu.
- Opowiesz mi o tym, Laxus? – Poprosiła mnie tak, że nie mogłem jej odmówić. Skinąłem głową na znak zgody i postanowiłem jej opowiedzieć o wspomnieniu, gdy mieliśmy po 3 i 8 lat.

- Mówię ci Mira, jaka ona była urocza, gdy miała 3 latka, zawsze byłem gdzieś blisko niej. Trenowałem pod czujnym okiem Ojca, a ona siedziała na swoim różowym puchatym kocyku rozłożonym na trawniku w ogrodzie. Częściej siedziała patrząc jak trenuję niż bawiąc się jej pluszowymi zabawkami. Siedziała taka laleczka z blond dwoma zakręconymi niczym sprężynki kucykami związanymi niebieskimi wstążkami. Wyobraź ją sobie. Siedziała chichocząc i klaszcząc w raczki na mnie za każdym razem. Nawet, gdy nie umiała dobrze wymówić „Laxus” to dała mi przydomek w jej dziecięcym języku. – Zaśmiałem się jak nigdy. Za to Mirze oczy świeciły z ciekawości.
- No mów, Laxus~! Nie każ mi czekać… - Żachnęła się śmiesznie, gdy podsunęła się do mnie. Zaśmiałem się ponownie.
- Dobrze, już dobrze. – Próbowałem stłumić śmiech. Westchnąłem po chwili śmiechu i uśmiechnąłem się uspokajając. – Lucy była boskim dzieckiem… z tego, co widziałem w tych strzępkach wspomnień. Malutka, urocza, zawsze uśmiechnięta, niewinna, radosna. Taka mała chichotka. Najlepsze jest to jak wołała do mnie „Laxi~ Plaxi~” klaszcząc w jej malutkie rączki. – Gdy skończyłem mówić mogłem usłyszeć Miry radosny śmiech. Spojrzałem na nią i wiedziałem, że cieszyła się razem ze mną.
- Jak słodko. Chciałabym zobaczyć to. Ciebie i ją w tamtych czasach. – Ponownie radośnie się zaśmiała, ale tym razem przytulając mnie. To trochę mnie speszyło, ale próbowałem nie pokazywać tego wiec także delikatnie ją objąłem w talii.

- Wiesz? – Szepnąłem jej do ucha nadal trzymając ją w uścisku. – W tym wspomnieniu byliśmy tacy szczęśliwi będąc dziećmi. Mieliśmy … można powiedzieć, że wspaniałe dzieciństwo do pewnego momentu. Mieliśmy wszystko, czego dzieci by mogły pragnąć: kochających rodziców, dziadka, ciocie i wujków. Inaczej mówiąc mieliśmy bliskich i rodzinę. Mieliśmy siebie nawzajem. Wiesz, że nawet w tamtych czasach znaliśmy Natsu i Gajeela? Igneel z Metalicaną przyprowadzali ich ze sobą, gdy przychodzili z wizytą do naszej posiadłości. Także była z nimi matka małej, to znaczy Wendy, wiesz… Grandeeney. – Ponownie mówiłem, za to ona słuchała mnie uważnie, gdy siedzieliśmy na brzegu łóżka tuląc się do siebie. Nagle zamilkłem.
- A co się wydarzyło później, Laxus? – Zapytała jakby wyczuła we mnie ból.
- Tego nawet nie chcę pamiętać… Nie chcę! – Warczałem jak rozjuszone podrażniony smok odsuwając się od niej. Chwyciłem się za głowę i zaciskając szczelnie powieki próbując wyrzucić złe wspomnienia z pamięci. Mirajane zmartwił chyba mój stan, ponieważ przysunęła się do mnie jeszcze bardziej tuląc i głaszcząc mnie kojąco po moich blond rozczochranych włosach. W pewnym momencie, gdy byliśmy zanurzeni w tej chwili nagle usłyszeliśmy skrzypienie otwierających się drzwi do ambulatorium, co oznaczało, że ktoś wszedł do środka. Nie zwracaliśmy nawet na to uwagi kontynuując dalej to, co robiliśmy. W końcu odezwał się ochrypły głos mojego staruszka.

- Laxus… - powiedział stojąc w otwartych na oścież drzwiach. Wydawał się zmartwiony. – Jak się czujesz, Laxus? – Zapytał. Naprawdę był mną zmartwiony. Odsunąłem się od Miry delikatnie. Usmiechnela się do mnie pociesznie. Następnie zwróciłem wzrok w kierunku staruszka czekającego na moją odpowiedź.
- Już lepiej, Jii-Jii. – Odpowiedziałem wstając z łóżka. On za to pokiwał głową na znak przyjęcia odpowiedzi.
- Wiem, co czujesz, Laxus. Powrót wspomnień jest szokujący i czasem bolesny. Musisz to przezwyciężyć. Ale… jest coś jeszcze, co pewnie wyczułeś tak jak ja. – Powiedział. Na co moje oczy się poszerzyły.
- Także wyczuwasz obecność Lucy? – Zapytałem w niedowierzaniu. Na co uśmiechnął się nieznacznie do mnie.
- Od rana nie mogę usiedzieć na miejscu chodzę po gildii i węszę. Czuję zapach Lucy i jej energię, ale nie mogę znaleźć jej dokładnej lokalizacji. Czasami myślałem, że wariuję i tylko wydaje mi się, że ją czuję. Ale także, gdy chciałem udać się na misję, aby oderwać się od tego szaleństwa… Coś mentalnie nie pozwalało mi opuścić gildii. – Powiedziałem marszcząc brwi przy tym. Nagle z baru doszedł nas hałas i gwar.

- ODWAL SIĘ LISANNA! - Usłyszeliśmy ryk. Poznałem od razu głos. To był Natsu. Natychmiast zerwałem się do wyjścia i szybkim krokiem poszedłem w stronę schodów, aby zejść z drugiego piętra. Gdy tylko usłyszałem imię Lisanny od razu poczułem złość.


*.*.*



C.D.N. 



poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 11. Ukryte mieszkanie.

W poprzednim rozdziale:

Piątka nieznajomych i Przekraczające zaczęli się kierować w moją stronę. Podeszłam także w ich stronę i zauważyłam, że ten niebieski Przekraczający to... Happy.
- Jeżeli jest Happy to musi też być i Lucy… - Powiedziałam sobie i spojrzałam na nieznajomych. Osoba w środku zdjęła kaptur ukazując swoje blond włosy ze srebrnym pasemkiem z prawej strony jej pięknej twarzy. Jak zawsze była piękna. Bardziej dojrzalsza… zapewne ze względu na ciążę i treningi. Oglądając ją dokładnie zauważyłam duuży brzuch przed nią. Uśmiechnęłam się do niej ze łzami w oczach.

- Witaj Erza, cieszę się, że znów mogę Cię zobaczyć… - powiedziała tak samo wzruszona naszym ponownym spotkaniem. Podeszła powoli do mnie i uściskała mnie. Przez chwile bałam się ruszyć czy ją dotknąć ze względu na moją siłę i jej ciążowy brzuch, ale przełamałam się prędko i przytuliłam ja delikatnie szlochając razem z nią.
- Okaeri, Lucy… (Witaj z powrotem, Lucy…) - szepnęłam jej do ucha nadal ją tuląc.
- Tadaima, Erza… (Wróciłam, Erza…) - odpowiedziała i odrywając się ode mnie uśmiechnęła się szczęśliwie do mnie ukazując swoje kły. Spojrzałam po raz kolejny na jej brzuch. Pogłaskałam ją po nim i zaciekawiona zapytałam.
- Lucy… Twój brzuch jest taki ogromny, jesteś pewna, że to jedno dziecko? – Zapytałam uśmiechając się do niej. I poczułam podwójne kopniecie. Na co zachichotała.
- Nie, Erza… To bliźnięta. – Powiedziała chichocząc się do mnie, a mi szczeka opadła. Po chwili się pozbierałam i uśmiechnęłam się do niej ponownie. – Wiesz Erza, teraz też i Ty wiesz prócz Happyego, Star, Wolta i ICH. I niech tak pozostanie do rozwiązania. – Powiedziała uśmiechając się i wskazała na pozostałe cztery zakapturzone osoby. Spojrzałam na nią a następnie na nich… oni zdjęli kaptury z głów i ukazali swoje twarze. Przede mną stanęły dwie piękne kobiety, które trochę przypominały mi Lucy i Wendy oraz dwóch mężczyzn przypominających mi trochę Natsu i Gajeela.

- Witajcie wy musicie być Stella i Grandeeney oraz Igneel i Metalicana. – Przywitałam ich i się grzecznie ukłoniłam. Na co oni się uśmiechnęli.
- Och, jaka grzeczna. Milo cię poznać, Ty musisz być Erza, prawda? Jestem Stella, ale mów Mi ciociu. – Powiedziała do mnie blondynka przypominająca Lucy. 
„Czyli to jest ciocia Lucy… bardzo miła.” Pomyślałam. – To jest przybrana mama Wendy, Grandeeney. – Powiedziała wskazując na niebiesko włosą kobietę. – A Igiego i Metalicany nie muszę Ci chyba przedstawić. – Zachichotała, a ja wraz z nią.

- Witaj Erza jestem Igneel, ale możesz też mówić Mi wujku. – Podszedł do mnie czerwonowłosy facet, który przypominał mi z wyglądu Natsu. „Tak, to musi być Igneel…” Zachichotałam w myślach patrząc na niego i skinęłam głową.
- Oczywiście, wujku. – Powiedziałam grzecznie. Nagle podleciał do mnie Happy i mnie przytulił.


*.*.*

Pov. Erza


Spojrzałam w dół na małego niebieskiego Przekraczającego tulącego się w moje ramiona.

- Hej Happy, kopę lat przyjacielu. – Zachichotałam tuląc go do siebie. Puściłam go i zauważyłam, że przez parę miesięcy, co go nie było z Lucy to urósł parę centymetrów i jego uścisk był silniejszy niż zazwyczaj. Spojrzałam za niego, aby zobaczyć inne dwa Przekraczające zawieszone w powietrzu kilka metrów za nim trzepocząc skrzydłami. Oba trzymały jakiś worek, który wydawał się mieć coś ciężkiego wewnątrz.
- Happy, Lucy? Kim oni są i co oboje dźwigają w tym worku? To wydaje się ciężkie… – Zapytałam zaciekawiona wskazując na dwa Przekraczające. Oni spojrzeli początkowo na siebie porozumiewawczo a później odwrócili się po mnie z uśmiechem.
- Erza, może zaprowadzimy w pierwszej kolejności Lucy do „Fairy Hills”? Jest zmęczona po podróży i potrzebuje odpoczynku. Tym bardziej w tym czasie. Później Tobie wyjaśnimy wszystko. – Powiedział do mnie Happy uśmiechając się przyjaźnie. Za to ja spojrzałam na niego zdziwiona, że wie o tym, że przygotowałam mieszkanie dla nich w „Fairy Hills”. Z zamyślenia wyrwał mnie chichot Lucy, która usiadła na ławce stojącej nieopodal naszej grupki.
- Tak Erza, potrzebuję odpoczynku. Chyba ktoś odziedziczył chorobę lokomocyjną po Tatusiu i nawet nie mogłam się zdrzemnąć w pociągu. – Żachnęła się, co wyglądało… Śmiesznie?


Pov. Normalny

- Dobrze, w takim razie pójdziemy do „Fairy Hills”. – Powiedziała Erza chichocząc się na zachowanie Lucy i odwróciła się natychmiast do smoków. – Mężczyźni nie mają wstępu do dormitorium „Fairy Hills”, lecz zrobię tym razem wyjątek. Zamieszkacie w mieszkaniu z Lucy. – Powiedziała i wymienili się wszyscy uśmiechami. Następne, co Erza zrobiła to podeszła do zmęczonej Lucy.
- Chodź Lucy, pomogę Ci. - Powiedziała pomagając podnieść się jej z ławki. Wzięła ją pod rękę i ruszyliśmy obrzeżami miasta, aby nie natknąć się na nikogo z gildii, a w szczególności na Natsu. Erza domyślała się, że Lucy zechce się na samym początku się zadomowić i odpocząć zanim stawi czoła wszystkim w gildii. Bez wyjątków. Zauważyła, że jest wycieńczona podróżą.
Podczas gdy tak Erza myślała nie zauważyła, kiedy doszli do dormitorium. Bez problemu weszli do środka, ponieważ wszystkie dziewczyny mieszkające w „Fairy Hills” przebywały w gildii bądź na misjach. Lucy została poprowadzona do drzwi mieszkania NR. 12. Znajdowało się ono na parterze.
- Powinno być wam tu wygodnie, a w szczególności Tobie, Lucy. To mieszkanie jest na parterze i duże. – Powiedziała, gdy wprowadzając Lucy i gości do mieszkania. Ciężarna blondynka uśmiechnęła się do rudej Magini z wdzięcznością, podczas gdy rozglądała się po mieszkaniu mając łzy i podziw błyszczące w jej dużych brązowych oczach. Inni także wyglądali na zadowolonych.
- Dziękuję Erza, jest wspaniałe. To dla mnie dużo znaczy. – Powiedziała Lucy przytulając szkarłatnowłosą. Następnie Erza doprowadziła ją do sofy w salonie, na której później delikatnie i powoli usadziła.
- Happy pomożesz mi? – Lucy poprosiła Happyego nie mogąc samej zdjąć butów i płaszcza. Natomiast niebieski przekraczający natychmiast przyleciał do niej i pomógł jej się pozbyć zbędnej odzieży. Za to Erza podeszła do niej i pomogła się jej ułożyć w pozycji leżącej.


Pov. Erza

Usiadłam na pufie koło sofy, na której leżała Lucy. Happy wylądował na oparciu sofy powyżej leżącej Lucy. Pozostała dwójka Przekraczających wylądowała łagodnie na puszystym czerwono-różowym dywanie na środku salonu wraz z ich bagażem. Smoki siedziały naprzeciwko nas. Grandeeney i Stella siedziały na dwuosobowej sofie naprzeciwko nas. Za to Metalicana i Igneel przysiedli sobie po obu ich stronach na podłokietnikach.
- Jestem taka śpiąca… - Wymruczała Lucy z w połowie przymkniętymi oczami, więc postanowiłam, że pomogę jej się ułożyć wygodnie. Wstałam i pomogłam jej. Poprawiłam jej poduszkę i pogłaskałam ją po jej blond jedwabnych włosach.
- Śpij Lu… Potrzebujesz tego. – Powiedział Metalicana przyglądając się jej z troską.
- Tak, śpij Lushii. My będziemy tutaj dla Ciebie, gdy się obudzisz. – Szepnął do niej, Happy i cmoknął ją w policzek. To dla mnie było zaskoczeniem. Był taki czuły dla niej. Zachowywał się przy niej jak jej dziecko. Nie było z jego strony złośliwych komentarzy czy drażnienia w stosunku do niej jak dawniej. Lucy uśmiechnęła się do niego lekko i odpłynęła we śnie.

Odrywając wzrok od tak bliskiej mi dwójki prześledziłam resztę moich towarzyszy z pytającym wyrazem twarzy. W mieszkaniu zapanowała niezręczna cisza, którą po kilku minutach ciszę przerwał jeden z nowych Przekraczających. Była to kotka o białej sierści i bystrych miodowo brązowych oczach. Miała na sobie złotą sukienkę w białe grochy i taką samą kokardę przywiązaną do końca ogona. Jakby nie patrzeć idealna kopia Charle, gdyby miała ciemniejsze brązowe oczy.
- Jak już wcześniej chciałaś wiedzieć Erza-san. Póki Lucy śpi, przedstawię się. Jestem Star i jestem Przekraczającą Lucy. – Powiedziała zwracając się do mnie wskazując łapką na siebie. Później wskazała na Przekraczającego stojącego obok niej. – Za to on jest moim starszym bratem, Wolt. – Moje oczy wylądowały na Przekraczającym, który był zwany, jako „Wolt”. Był to kot wielkości Happyego, szarej sierści i takich samych oczach, co Star i bardzo intensywne, ale także dzikie. W szkarłatnych alladynach i miał złotą bransoletę na lewej łapie. Znów przeniosłam wzrok ze Star i Wolta na Happyego. Leżał na piersi Lucy smacznie śpiąc. Dopiero teraz zauważyłam, że niebieski Przekraczający także był ubrany w alladyny jak Wolt jedynie innego koloru. Białe. Na jego szyi jak zawsze był chusteczkowy zielony plecaczek.
- No dobrze… - Powiedziałam zamyślona. – Star, skoro jesteś Przekraczającą Lucy to czyim Przekraczającym jest twój brat? Wolt? Jeśli się nie mylę? – Zapytałam Star. Za to kotka spojrzała na mnie jakby chciała mnie zapytać: „Ty chyba sobie ze mnie w tej chwili żartujesz?”. Co dało mi jasny znak i sama sobie odpowiedziałam na to pytanie i skinęłam głową w zrozumieniu.
- Dobrze. A co z tym waszym bagażem? Wydaje się ciężki. Co w nim jest tak ważnego? – Zapytałam zaciekawiona. Usłyszałam śmiech od strony sofy, na których siedzą smoki.
- Ciekawa jesteś, co Erza? – Zaśmiał się Igneel.
- To coś szczególnego… - powiedziała z podnieceniem Stella.
- Rodzeństwo przybyło do Magnolii, aby spotkać się z siostrą… - Powiedziała zagadkowo dotąd siedząca cicho Grandeeney. – Pewnie się domyśliłaś, że gdy Star jest Przekraczającym Lucy, za to Wolt jest Przekraczającym Laxusa. – Dokończyła.
- Za to w tym worku znajdują się jaja naszego najmłodszego rodzeństwa. – Odezwał się po raz pierwszy Wolt tym razem ze skrzyżowanymi łapkami na brzuszku.
- Co? – Zapytałam szeptem. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Te dwa jaja, które niosą w worku są najmłodszymi dziećmi Shagott. A także przyszłymi Przekraczającymi dla moich wnuków. – Wyjaśnił mi dokładniej szeroko uśmiechnięty Igneel.
- Chwila. Chcesz mi powiedzieć, że Wolt jest starszym bratem Charle, a Star jest jej młodszą siostrą. Za to w worku są jaja królowej Przekraczających, Shagott? – Zapytałam znów starając się wszystko poukładać odpowiednio.
- Hai! Onii-san był pierwszym Przekraczającym na Earthland. W ten sposób trafił do Laxusa. – Zachichotała zadowolona Star.
- Ech, dlaczego mnie to nie dziwi? – Westchnęłam zerkając na śpiących Lucy i Happyego.

- Urocza jest, prawda? – Zaśmiała się delikatnie i zadowolona Stella. – Pamiętam ją, gdy była mała z Laxusem. Zawsze i wszędzie chodziła za matką. Zawsze blisko Layli. Teraz sama zostanie matką. – Westchnęła z błogim uśmiechem, gdy wszyscy przyglądali się śpiącej blondynce i Przekraczającemu.

Nagle w mieszkaniu zabrzmiało pukanie. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich pojawiła się 14 letnia dziewczyna o niebieskich włosach z białym Przekraczającym w różowej sukience i tego samego koloru kokardą na końcu ogona…

*.*.*

C.D.N.