sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 13. Rozwscieczony Natsu i niespodzianka?

W poprzednim rozdziale:

- Laxus… - powiedział stojąc w otwartych na oścież drzwiach. Wydawał się zmartwiony. – Jak się czujesz, Laxus? – Zapytał. Naprawdę był mną zmartwiony. Odsunąłem się od Miry delikatnie. Usmiechnela się do mnie pociesznie. Następnie zwróciłem wzrok w kierunku staruszka czekającego na moją odpowiedź.
- Już lepiej, Jii-Jii. – Odpowiedziałem wstając z łóżka. On za to pokiwał głową na znak przyjęcia odpowiedzi.
- Wiem, co czujesz, Laxus. Powrót wspomnień jest szokujący i czasem bolesny. Musisz to przezwyciężyć. Ale… jest coś jeszcze, co pewnie wyczułeś tak jak ja. – Powiedział. Na co moje oczy się poszerzyły.
- Także wyczuwasz obecność Lucy? – Zapytałem w niedowierzaniu. Na co uśmiechnął się nieznacznie do mnie.
- Od rana nie mogę usiedzieć na miejscu chodzę po gildii i węszę. Czuję zapach Lucy i jej energię, ale nie mogę znaleźć jej dokładnej lokalizacji. Czasami myślałem, że wariuję i tylko wydaje mi się, że ją czuję. Ale także, gdy chciałem udać się na misję, aby oderwać się od tego szaleństwa… Coś mentalnie nie pozwalało mi opuścić gildii. – Powiedziałem marszcząc brwi przy tym. Nagle z baru doszedł nas hałas i gwar.

- ODWAL SIĘ LISANNA! - Usłyszeliśmy ryk. Poznałem od razu głos. To był Natsu. Natychmiast zerwałem się do wyjścia i szybkim krokiem poszedłem w stronę schodów, aby zejść z drugiego piętra. Gdy tylko usłyszałem imię Lisanny od razu poczułem złość.

*.*.*


Pov. Normalny.

Cała gildia ucichła, gdy zobaczyli schodzącego po schodach Laxusa. Wydawał się być wściekły. Po jego kolczastych blond włosach widać było przemieszczające się iskry elektryczne. To samo z jego ciałem. Rozejrzał się po hali i zauważył w centrum jego cel. Lisanna nachalnie przepychała się przez Graya i Gajeela, aby dorwać sfrustrowanego już ledwo wytrzymującego psychicznie Natsu. Ludzie zauważyli brązowe oczy Laxusa i mimo że nadal nie mogli się do nich przyzwyczaić to bardzo im one przypominały kolor oczu ich Gwiezdnego Maga. Chociaż tym razem była w nich wypisana jeszcze cierpliwa… groźba.
Laxus podszedł do Freeda i Bickslowa, którzy siedzieli niedaleko tego zamieszania nieopodal baru i przyglądali się temu wszystkiemu. Po chwili przydreptała do nich Mirajane i przytuliła uspokajająco Laxusa. Po gildii rozniósł się szum zdziwienia i szoku, ponieważ energia elektryczna nie raziła przytulonej do niego Mirajane.

- Co tu się dzieje? – Zapytał wręcz warcząc, Laxus. To spowodowało u ludzi w gildii dreszcz na skórze. Starał się uspokoić ze względu na Mirę. Objął ją i wetknął nos w jej białe jak śnieg włosy wdychając jej zapach, który go uspokajał. Pachniała jak cukierki, słodka śmietanka zmieszana z brzoskwiniami. Tak samo słodko jak Lucy tylko ona pachniała jak babeczki, truskawkowi i wanilie jak to stwierdził Natsu kiedyś jak był wspomniany temat zapachów niektórych ludzi z gildii.
- Jak widzisz Laxus, Lisanna znów jest czepliwa w stosunku do Natsu. Jej Alter-ego znów jest na wierzchu. – Powiedział Bickslow, który miał skrzyżowane ręce na klatce piersiowej i wydawał się trochę wkurzony, a raczej można powiedzieć ZAZDROSNY, ponieważ widział Lisannę tak zachowującą się.
- Ktoś tu jest zazdrosny~. – Drażniła go Evergreen podchodząc do nich z Elfmanem. Za to Freed przybył z nią wysokie pięć i cicho się zaśmiał.
- Tch… - Fuknął na nią Bickslow dąsając się z lekkim rumieńcem na policzkach.
- Mam jej już dość! Myślałem, że już było wszystko ok?! – Warknął Laxus ponownie.
- Bo było Laxus-san. Tylko, że Alter-ego Lisanny wykorzystuje jej słabość. Lisanna zapewne się obwinia nadal i dlatego została ponownie wykorzystała przez to, że okazała słabość. – Powiedziała Ultear pojawiając się nagle przy Freedzie z Meredy. Biedny Freed aż spłonił się rumieńcem, gdy zobaczył Ultear. Na co Ever z Mirą zachichotały się.
- Tak, tak Laxus-san. Obserwuję bardzo uważnie od jakiegoś czasu Lisannę i dzisiaj zauważyłam, że gdy chciała podejść do Natsu-san i go przeprosić nagle zesztywniała i na jej twarzy się zmieniła diametralnie. Pokazał się lubieżny uśmieszek w stosunku do Natsu-san. Biedny nawet nie zdążył się od niej się odsunąć, gdy nagle chwyciła go w ciasne kleszcze. – Powiedziała Meredy kręcąc głową we współczuciu dla Natsu.
- Cholera! Gdzie jest Titania, gdy jest potrzebna?! – Przeklął Gajeel siłując się z Lisanną, ponieważ Graya już nie było z nim.
- Co jest z Tobą Gajeel, przecież Lisanna nie może być taka silna! – Krzyknął do niego Lily będący ze zmartwioną Levy, która stalla z Natsu.
- Żebyś wiedział Kocie! W jej trybie Alter-ego jest cholerną Bestią! – Krzyknął do Lilyego nadal mocując się z Lisanną.

Za to z drugiej strony…

- Ja z nią zrobię porządek… - Burkną pod nosem i pstryknął palcami Laxus. – Gajeel spadaj od niej! – Krzyknął na Gajeela. Za to ten jakby wiedział, o co chodzi szybko znalazł się przy Levy zostawiając Lisannę w szoku na środku hali, w którą uderzył piorun.
Po hali rozniósł się huk i krzyk porażonej dziewczyny energią elektryczną. Nie uniknęła upadku na ziemie i straty przytomności. Wiele ludzi w gildii dziwi się, że jeszcze nie zginęła od takich uderzeń ze strony Laxusa. Najwidoczniej Dragon Slayer Błyskawic się powstrzymuje przed tym ostatecznym uderzeniem, ponieważ wie, że nie mógłby po tym spojrzeć w oczy Lucy ani nikomu innemu. Co mówiąc o Mirze?

- Uh-huu! Dzięki Laxus! – Podziękował jemu Gajeel. (Pewnie to dziwne, ale odejście Lucy wstrząsnęło nawet Gajeelem. Tak jak w Natsu tak i w Gajeelu i Laxusie ostatnimi czasy obudził się instynkt odnalezienia ich „Mate” itp. Jak np. Gajeel stał się bardziej społeczny niż wcześniej) Laxus tylko skinął głową na niego.
- Laxus… Czy ty także masz takie dziwne wrażenie, wiesz… Czuję zapach i energię Lucy, ale też jestem zdezorientowany. Nie mogę wychwycić jej lokalizacji. To jest frustrujące dla mnie. To tak jakby była tutaj, a nie chciała żebyśmy ją znaleźli. – Powiedział to Natsu ze zbolałym wyrazem twarzy i smutkiem wypisanym w jego onyksowych oczach. 
Laxus położył jego dużą dłoń na ramieniu Natsu i posłał jemu lekki impuls wsparcia. Niestety sam także miał wypisany smutek na twarzy.
- To brzmi jakby Lucy-san była duchem i krążyła w gildii… Myślicie, że Lucy-san nie żyje i chce się z nami pożegnać? – Nie zwracając uwagi na dwóch Dragon Slayerow w depresji Freed zaczął głośno myśleć stojąc nadal z resztą Gromowładnych i innymi towarzyszami.
- Freed‼ - Ryknęła na niego cała gildia wyrywając go z zamyślenia i biedak uciekł kuląc się w kącie gildii i zaczął wylewać kaskady łez.
- Ja-ja nie chciałem~! – Szlochał komicznie jak małe dziecko, na co wszyscy obserwujący go mieli kropelkę potu anime spływającą po ich skroniach. – Także się martwię o Lucy-san! A gdy mówicie o jej obecności, mimo że jej nie widzicie to to akurat przyszło mi do głowy~! – Nadal płakał skulony w kącie. Z tłumu wyszła Mira z Ultear i podeszły do niego. Mira pogłaskała go po jego zielonych włosach, za to, gdy Ultear została zauważona przez Freeda, on od razu przytulił się do niej mimo rumieńców na jego twarzy.
- Wiemy Freed-san, wiemy, że także się martwisz… - Wyszeptała do niego kojąco tuląc go do siebie także się rumieniąc.  Laxus wypuścił ciężko powietrze z płuc i pokręcił głową w niedowierzaniu na jego przyjaciela. Za to Natsu stał w miejscu zamrożony z szeroko otwartymi oczami, które błyszczały od łez.

Pov. Natsu

Stałem i nie mogłem się poruszyć po tym, co usłyszałem. Moje oczy się rozszerzały niemiłosiernie, a z nich zaczęły ponownie wyciekać łzy, które spływać po moich naturalnie opalonych policzkach. Pociągnąłem nosem, a serce szalało w mojej piersi. Nie mogłem tego znieść. Nogi zadrżały pode mną i padłem na kolana. Ukryłem twarz w dłoniach.

„A-a jeśli to prawda… Jeśli Moja Lucy nie żyje i nie wróci do mnie… nie wytrzymam zaraz…” Zacząłem szlochać w sobie.

 Nie dałem rady nawet uchwycić w płuca powietrza. Popadłem w panikę. Byłem przerażony utratą jej na zawsze… Wizja mi się rozmyła i usłyszałem ponownie po kilku miesiącach ryk Igneela. Tym razem był za coś na mnie zły.

- Głupi bachorze! O czym ty w ogóle myślisz?! Zapomniałeś, co uczyłem Cię o posiadaniu „Mate”?! – Krzyknął w moim umyśle.
- Być może… Być może zapomniałem po odejściu Lucy… Bez Mojej Luce już nic dla mnie nie ma sensu… - Powiedziałem jemu. W tym był zawarty cały mój ból, smutek, rozdarcie… A najbardziej samotność. Za to on warknął.
- Jesteś naprawdę głupi Natsu! – Warknął na mnie rozczarowany.- Czułeś ostatnio jakiś ból czy niepokój? Oprócz dzisiejszego…, bo to się nie liczy. – Tym razem zapytał spokojniej. Pomyślałem chwile i mógłbym powiedzieć, że nie tylko raz przed trzema miesiącami. Miałem taki ból jakby mi się wnętrzności przewracały lub jakbym przebywał w środku transportu bez Lucy. Gdy nie odpowiedziałem jemu po chwili odezwał się.
- … A więc przypomnę Ci. Po oznaczeniu „Mate” Ty i Ona jesteście nierozłączni jak jedna dusza w dwóch ciałach. Gdyby Lucy nie żyła Ty także byś umarł po jakimś czasie, ponieważ nie żyjemy bez Naszych „Mate”. Tak samo jest gdyby była w niebezpieczeństwie czy byłaby ranna to byś wyczuł to. Teraz pamiętasz, Natsu? – Powiedział i zdałem sobie sprawę, że miał rację. Uśmiechnąłem się słabo w myślach.
- Masz rację… Dzięki Igneel. – Tchnąłem podziękowanie dla ojca zanim nasza wieź telepatyczna się rozmyła.

 W ten sposób wróciłem do zmysłów przed moimi oczami Gray machał, aby zwrócić moją uwagę, zaniepokojony wzywając moje imię, a reszta stała trochę zmartwiona moim stanem.
- Natsu-san…? – Odezwał się głos za moimi plecami. Rozpoznałem go. Odwróciłem się w stronę głosu i zauważyłem, że w drzwiach gildii stała Erza z Wendy i fruwająca przy nich Charle. Wyglądały także na zmartwione widząc moją zapłakaną twarz i całe zamieszanie w gildii.
- Co tu się stało? – Zapytała lekko wstrząśnięta Erza. Gdy podeszła do nas, westchnęła i przykucnęła przy mnie, spojrzała mi w twarz. Otarła mi kilka łez, które akurat spływały mi po twarzy i usmiechnela się do mnie.
- Oj Natsu… Co by Lucy powiedziała gdyby zobaczyła teraz Wielkiego Natsu Dragneela Salamandra z Fairy Tail w takim stanie? Pozbieraj się lepiej do kupy… - zachichotała przytulając mnie. Dzięki temu gestowi poczułem się lepiej. Jak dzieciak bezpieczny w siostrzanych objęciach. Nie zwracałem uwagi na innych i nie wstydziłem się słabości. Płakałem. Jak mam się stać silny, aby chronić Lucy, jeśli miałbym się wstydzić i nie znać swych słabości?

To, co Freed powiedział nieświadomie nie było najgorszym, lecz to, co powiedziała Lisanna powiedziała i to świadomie to dopiero było najgorsze dla mojego serca i rozumu.
- Tehe… Jestem pewna, że zdycha gdzieś w rowie, a jej bezcenne i niezawodne kluczyki już należą do kogoś innego. – Szydziła z nas próbując się podnieść z podłogi, a na jej twarzy widniał zbolały, ale zadowolony z siebie uśmieszek.
Miałem już tego dość. Jak ona podła mogła być? Może to i była Lisanna, ale to była ta jej zła strona.

-PRZESTAŃ PIERDOLIĆ FARMAZONY LISANNA‼ - Ryknął Laxus, który wyrywał się z objęć Miry. Wściekłość i rozpacz aż się z niego wylewała. Mimo to udało się Mirze go okiełznać. Gdy nagle go przytuliła i do jego nosa dotarł jej zapach. Najwidoczniej go uspokoił. 

„To tak jak mnie uspokajał zapach Lucy…” Przeszła mnie osamotniona myśl. Westchnąłem ciężko próbując złapać oddech w płuca.

Lisanna śmiała się jak opętana, a my staliśmy jak wmurowani w podłogę, gdy zobaczyliśmy dwie lodowe lance przygwożdżają ją do ściany, a przed jej twarzą nagle pojawia się Gajeel ze wściekłym spojrzeniem na jego twarzy i warczał na nią.
- Zamknij się! Lu żyje…, ponieważ gdyby umarła to by i Salamander umarł! Więc nie rechocz tak. Lu wróci i pożałujesz wszystkiego, co jej zrobiłaś, gdy w końcu skopie ci dupsko! Dla twojej wiadomości panno Strauss, Lucy nie jest już bezbronnym króliczkiem~ Gihihi. – Zaśmiał się jej w twarz dociskając lance Lodowego Głąba. Zapiszczała na ból i chłód pochodzący od przedmiotów. Rozejrzałem się za jej rodzeństwem i zaobserwowałem, że Mira chowa się w ramionach Laxusa. Najwidoczniej obojętna już na krzyki młodszej siostry. Za to Elfman odwrócił się plecami do rannej Lisanny i wolał uciąć pogawędkę z Ever bojąc się, że ulegnie oraz pójdzie pomóc jej. Wiedział, że nie może, ponieważ wyrządziła już wystarczająco wiele złego.

- Już wystarczy Gajeel. Uspokójcie się wszyscy! – Odezwał się z drugiego piętra głos Mistrza. – Zabierzcie ją do piwnic gildii. Tam ponownie przemyśli sobie wszystko. Bickslow mógłbyś zrobić mi po raz kolejny tę przysługę i mieć na nią oko? – Poprosił tym razem podchodząc już do nas, gdy zszedł po schodach. Bickslow skinął głową i podszedł do przypiętej do ściany Lisanny. Gajeel odpiął ją a ona zsunęła się nieprzytomna dla Bickslowa w ramiona. Podniósł ją w stylu ślubnym i wraz z Gajeelem wyszedł do piwnicy. (To nie był pierwszy raz, kiedy Lisanna tam przebywa). Pokręciłem głową wstałem i usiadłem przy jednym z większych stołów wraz z resztą. Gildia zaczęła wracać do normy. I zaczęło być jak sprzed tego incydentu. Wziąłem wdech przez nos, aby uspokoić się, ale nagle, gdy Erza usiadła niedaleko mnie z Jellalem poczułem znajomy zapach na niej. Spojrzałem na nią i warknąłem.

Pov. Erza

„Cholera! Cholera! Cholera! Nie potrzebnie siadałam tak blisko niego. Zupełnie zapomniałam, że niedawno widziałam się z Lucy i że Natsu ma doskonały węch… Co teraz, co teraz?!” Zaczęłam panikować, gdy zobaczyłam jego intensywny wzrok na mnie i usłyszałam jak warczy.

- Erza… - Usłyszałam jego groźny głos. Ogólnie nie bałam się go, ale przypomniałam sobie, co Igneel powiedział mi zanim wyszłam do gildii z Wendy i Charle.

- Erza, pamiętaj nie możesz zbliżać się do Natsu mając na sobie Lucy zapach… To może go doprowadzić do szaleństwa jak poczuje jej zapach na Tobie. A wiemy dobrze, że w tej chwili nie możesz jemu wyjawić, dlaczego pachniesz moją synową. Trzymaj się z dala od niego. W tym stanie, co teraz jest… Nie ważne czy jesteś kobietą czy mężczyzną, bądź też czy jesteś przyjacielem czy wrogiem to jesteś dla niego zagrożeniem zbliżając się do jego „Mate”, gdy jest w trybie jego wewnętrznego smoka. Jest zaborczy, ochronny i nie myśli logiką ludzką… może Cię skrzywdzić jego nadludzką mocą w tym trybie bądź, co gorsza zabić, jeśli jemu nie odpowiesz… a gdy zajdzie taka sytuacja, że zapomnisz się i będzie w stanie poczuć jej zapach na Tobie wiej od niego ile pary masz w płucach dziewczyno i wróć tutaj, bo jak mówiłaś… Nie będzie w stanie wejść do Fairy Hills. – Powiedział mi. Był przy tym bardzo poważny i zaniepokojony. Sama byłam lekko przerażona. To tak jakby Natsu przeradzał się wtedy w bestię, która jest zaborcza i zazdrosna o swój skarb. I jest w stanie nawet zabić.
- Dobrze, będę ostrożna… - Skinęłam głową w porozumieniu. Wzięłam Wendy i Charle. Wyszłyśmy.” 

No i masz teraz siedzę trzęsąc się i wytrzeszczając oczy na warczącego Natsu. Nikt nie wie, co się dzieje.

- Słuchajcie… nie zbliżajcie się do niego teraz, jeśli nie chcecie by coś się wam stało. Zaufajcie mi wiem, co mowie. – Powiedziałam, co od razu w odpowiedzi odsunęli się od Natsu. Za to on nie spuszczał ze mnie wzroku i warczał.
- Erza… Dlaczego masz na sobie świeży zapach Lucy?! – Ryknął a Gray, Laxus i Jellal spojrzeli na mnie z szokiem wymalowanym na twarzach.
- Erza… lepiej wiej. – Szepnął do mnie Laxus. Więc nie myśląc dłużej rozejrzałam się za Wendy.
- Wendy wiejemy! – Zrozumiała od razu. Charle chwyciła Wendy za ramiona i poleciały przez otwarte drzwi gildii a ja wybiegłam za nimi ile sił w nogach i pognaliśmy z powrotem do Fairy Hills. Nawet się nie oglądałam za siebie, aby nie tracić czasu i za bardzo byłam przerażona ujrzeć goniącego nas rozwścieczonego Natsu. Na szczęście nie miałyśmy dużego dystansu do Dormitorium. A tam już na placu na bramą byliśmy bezpieczne, bo zaklęcie ochronne nie wpuści go na teren.

Tym czasem w Fairy Tail…

Po tym jak Erza z Wendy i Charle uciekły z gildii, a za nimi pognał rozwścieczony Natsu. Gajeel po tym wyszedł z piwnicy i gdy chłopcy opowiedzieli ogólnie, co się wydarzyło od razu Gajeel z Laxusem wiedzieli, co się z nim dzieje, więc w przerażeniu postanowili, że muszą go znaleźć zanim coś złego się wydarzy. 
Gajeel, Gray, Laxus i Jellal rozdzielili się i pobiegli szukać Natsu po całej Magnolii. Po 30 min. wrócili zdyszani do Gildii. Spotkali się przy barze.

- I co? Macie coś? – Zapytał zaniepokojony i lekko zdyszany Laxus, ponieważ także nic nie znalazł.
- Nic… jakby zapadł się pod ziemie… Co się z nim dzieje do cholery, Laxus?! – Sapał Gray. Jellal skinął na to głową.
- Poczuł zapach mojej siostry na Erzie i teraz został częściowo przejęty przez swego wewnętrznego smoka, który jest zazdrosny. I nie ma czasu na pogawędki musimy go znaleźć i to szybko. – Wyjaśnił szybko dla nich Laxus. Na co Gray i Jellal wytrzeszczyli oczy w niedowierzaniu.
- Tiaa… A najważniejsze czy widział ktoś może, w która stronę uciekły Erza z Wendy? To może być najlepszym tropem dla nas w tej sytuacji później ja z Laxusem pokierujemy się węchem, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Zapytał zamyślony Gajeel.
- Pobiegły w stronę Fairy Hills. – Nagle pojawiła się przy nich Levy trzymająca w ramionach Lilyego. Gajeel wybity z myśli aż podskoczył na nagle pojawienie się jego dziewczyny. Ale bardzo się ucieszył na informacje, które im przekazała. Złapał ją w niedźwiedzi uścisk nie zdając sobie z grubsza sprawy, że zgniata przy tym swojego przekraczającego miedzy nimi i cmoknął w czoło.
- Dzięki Mała! – Krzyknął zadowolony i wybiegł z chłopakami za zapachem uciekiniera i jego ofiar.

- Ech mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku… - Westchnęła Levy.
- Nie martw się. Znając Erzę uciekły do Fairy Hills wiedząc, że tam Natsu nie będzie w stanie wejść. – Podeszła do niej Mira i usmiechnela się do niej.
- Co tak nagle zaczęłaś się uśmiechać, Mira? – Zapytała zaciekawiona Levy przyglądając się Mirajane. Na co tamta ponownie się usmiechnela i pokręciła głową.
- Po prostu, Cieszę się, że z Laxusem jest lepiej. – Odpowiedziała jej. Na co Levy usmiechnela się podstępnie.
-Ty go lubisz… Prawda, Mira-chan? – Zapytała z małym szatańskim uśmieszkiem, co wywołało u Miry rumieniec, który chciała ukryć. – No powiedz Mira-chan, nie musisz tego ukrywać widać to po was. On też Cię lubi. – Powiedziała chcąc podrażnić trochę starszą koleżankę.
- Dobrze, już dobrze. Lubię go, i to bardzo. Nie mogę uwierzyć, że nikt nie zauważył, że jesteśmy z Laxusem parą.– Powiedziała chowając szkarłatny rumieniec w dłoniach i chichocząc przy tym. Levy spojrzała na nią w szoku i uważnie obejrzała Mirę od góry do dołu. Zauważyła na jej szyi tak jak i u niej samej znak „Mate”, który pozostawił jej Laxus. Następne, co zauważyła u niej to to, że od jakiegoś czasu nosi szersze i zwiewniejsze sukienki. Levy wytrzeszczyła oczy na myśl, która przyszła jej do głowy.
- M-Mira, Ty jesteś w ciąży?! – Pół piskiem pół szeptem zapytała w szoku speszoną Mirę, która tylko pokiwała nieznacznie głową. Levy pisnęła i uściskała barmankę. Była szczęśliwa dla niej i Laxusa.
- Dobrze to ukrywacie… He he. Nie martw się zachowam to w sekrecie. Puki, co. – Zachichotała i puściła do niej oczko.

Gdy tak były pochłonięte drażnieniem siebie nawzajem i chichocząc na niektóre plotki, że nie zauważyły, kiedy minęła godzina i nagle drzwi gildii otworzyły się z hukiem, a na podłogę został rzucony nieprzytomny Natsu i w drzwiach znaleźć można było zdyszanych i trochę poobijanych chłopców.
- Skubany! Ten to ma parę w sobie… Uff… - Narzekał Gray przecierając czoło z potu.
- Jeśli chodzi o Lucy… To będzie miał parę… w końcu chodzi o jego „Mate”. – Odezwał się za nimi głos Erzy.
- A ty całkowicie zgłupiałaś Erza?! Pchasz się do paszczy smoka mając na sobie zapach… - Krzyknął na nią Laxus, ale nagle się zatrzymał, gdy powąchał ją i zdziwił się z deczka. Uniósł na nią brwi. – Nie masz już zapachu Lucy na sobie. – Powiedział zaskoczony.
- Jakbyś jeszcze nie zauważył wtedy byłam w sukience, a teraz jestem w pancerzu, Matołku. – Skomentowała go Erza lekko zirytowana jego spostrzegawczością.
- Poza tym jak mogę pachnieć zapachem Lucy jak jej nie widziałam? Pomyślcie logicznie. – Powiedziała spoglądając na nich przez ramie wchodząc spokojnie do środka hali. – Zabierzcie go do Ambulatorium. Wendy się nim zajmie. – Dodała po chwili, gdy już dochodziła do baru, przy którym siedziała Levy i Mira przyglądając się im.

Tak jak powiedziała Erza tak i Gajeel z Laxusem zrobili. Zaciągnęli nieprzytomnego Natsu do Ambulatorium gdzie zajęła się nim trochę zdenerwowana Wendy.

- Śpij Natsu-san, wiem, że przechodzisz bardzo ciężki czas. Proszę wytrzymaj jeszcze trochę. Tylko trochę. – Wyszeptała do śpiącego Natsu lekko się do niego uśmiechając oraz odgarniając jemu z czoła różowe kosmyki. Przykryła go kocem i wyszła z pokoju zostawiając go opatrzonego i spokojnie śpiącego na lóżku szpitalnym.

Pov. Wendy

Gdy wyszłam z Ambulatorium wciąż miałam w pamięci to, co stało się dziś w Fairy Hills rano.

~~ Flashback ~~

Szłam korytarzem Fairy Hills wybierając się z Charle do gildii jednak nagle zatrzymałam się, gdy poczułam znajomy dla mnie zapach... Grandeeney. Ten zapach pochodził z mieszkania nr. 12. Podeszłam do drzwi i z lekkim wahaniem pociągnęłam za klamkę i drzwi się otworzyły. Słyszałam jakieś głosy pochodzące z wewnątrz mieszkania. Postanowiłam wejść.

- U-um… Przepraszam? Ktoś tu jest? – Zapytałam nieśmiało. Nagle ujrzałam ładnie urządzone duże mieszkanie, a w nim była Erza-san oraz jakieś obce cztery osoby. Pary. Byłam zaskoczona jedna z kobiet przypominała mi Lucy-san.
- Wendy? Co ty tu robisz? – Zapytała mnie zaskoczona Erza-san. Ale ja nie odpowiedziałam przyglądałam się tym czterem osobom siedzącym naprzeciwko Erza-san. Nagle się otrząsnęłam i spojrzałam na nią.
- Etto… przepraszam, jeśli przeszkadzam. Byłam ciekawa, ponieważ wyczułam z tego mieszkania znajomy zapach. Nie chcę być niegrzeczna, ale… Erza-san, kim oni są? Pachną znajomo dla mnie. Jakbym czuła Natsu-san, Gajeel-san i Grandeeney… a kobieta z jasnymi blond włosami wygląda jak Lucy-san. Erza-san jestem zdezorientowana… Co tu się dzieje? – Powiedziałam czując się zakłopotana i zmieszana.
- Hmm… widzisz Wendy... – Erza-san próbowała mi to jakoś wyjaśnić, ale widziałam, że nie wiedziała jak to zacząć. – Dobrze skoro już tu jesteś, Ten o to Rudzielec... – Zachichotała wskazując na uśmiechającego się czerwonowłosego mężczyznę i po kolei. - To wuj Igneel, czarnowłosy to Metalicana, Blondynka to Stella, a niebieskowłosa… - Gdy tak słuchałam jak ich przedstawia stałam jak wryta, ale w końcu ocknęłam się, gdy doszła do przedstawienia niebieskowłosej kobiety. Nie skończyła mówić, ponieważ od razu pobiegłam do niebieskowłosej kobiety z płaczem.
- Grandeeney ~! – Rzuciłam się jej na szyję i płakałam szczęśliwa, że ją widzę. Ona zachichotała i przytuliła mnie także.
- Witaj moje drogie dziecko. Wyrosłaś na śliczną panienkę, kochanie. – Powiedziała do mnie swoim melodyjnym głosem. A następnie wyszeptała do mnie. – A teraz troszeczkę ciszej, bo kogoś możemy obudzić. I skinęła głową w miejsce za moimi plecami informując mnie tym samym abym się obróciła i spojrzała w tamtą stronę. Więc tak też zrobiłam. 
Obejrzałam się wraz z Charle i Zauważyłam Erza-san kogoś głaskała po głowie, że też zasłania tą osobę częściowo. Zauważyliśmy niebieski ogon merda koło niej.

„Nie mów mi… Happy? Ale jeśli Igneel-san i reszta są tutaj, to… Nie możliwe…” Myślałam podchodząc powoli do Erza-san z Charle siedzącą u mnie na ramieniu. Erza-san odsunęła się trochę i własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Na kanapie spała spokojnie Lucy-san a na jej piersi pochrapywał sobie szczęśliwie Happy.

Łzy ponownie wypłynęły mi z oczy. Osunęłam się na podłogę i klęczałam przy śpiącej Lucy-san z zaciśniętą dłonią na ustach, aby nie obudzić Lucy-san moim płaczem. Poczułam drżenie na moim ramieniu i gdy spojrzałam w tamtą stronę zauważyłam Charle płaczącą i patrzącą na Happyego.

- Wrócili… - Szepnęłam do niej. Ona oderwała od niego wzrok i patrząc na mnie z zapłakanym pyszczkiem skinęła głową. Wiem, że także za nimi tęskniła. 

Obejrzałam dokładnie Lucy-san. Miała duży ciążowy brzuch jak na szósty miesiąc. Położyłam drżącą dłoń na jej okrągłym brzuszku i poczułam delikatny ruch pod dłonią. Nagle jakby impuls. Doznałam olśnienia.
- To są… - Spojrzałam na Erza-san i smoki. Oni skinęli głowami jakby wiedzieli, o czym mówię.
- Wendy… Co się stało? – Zapytała zaniepokojona Charle wycierając łapką łzy z policzków.
- Nie martw się Onee-san, Lucy nic nie jest. Po prostu Wendy-san chciała powiedzieć, że Lucy i Natsu-san oczekują Bliźniąt. – Zza Erza-san wyszły dwa przekraczające. Spojrzałyśmy zaskoczona na nich.
- Onee-san? – Zapytałam zdezorientowana patrząc to na Charle, to na dwa pozostałe przekraczające stojące przy Erza-san. Za to biała kotka, która wyglądała jak Charle usmiechnela się do mnie, a później ukłoniła się grzecznie.
- Oczywiście. Wendy-san jestem Star. Przekraczający Lucy. Przekraczający obok mnie jest moim Onii-san, Wolt. Za to on jest przekraczającym Laxus-san. Jesteśmy dziećmi królowej Shagott tak jak Twój przekraczający, Charle. Wolt jest najstarszy z naszego rodzeństwa, za to ja jestem najmłodszą z wyklutych. – Wyjaśniła posyłając mi śliczny uśmiech. Spojrzałam ciekawa reakcji Charle. Ona siedziała mocno trzymając się mojego ramienia drżąc i patrzyła w szoku na Star i Wolta.
- Wolt, to prawda. Byłeś pierwszym przekraczającym, którego wysłano na Earthland przez Animę. Mam informacje o Tobie. – Powiedziała w końcu Charle zeskakując z mojego ramienia. Podeszła bliżej nich. Przez chwile przyglądała się im. Ogon w ogóle jej nie reagował na nich. Po chwili zaczęła szczęśliwie nim poruszać. Uśmiechnęłam się na to.
- Wiesz Charle... To, co Star mówi może być prawdą. Jest bardzo podobna do Ciebie. – Powiedziałam uśmiechając się do całej trojki.
- Imouto… nie przytulisz się do swojego Onii-san? – Zapytał ją Wolt rozkładając łapki w geście zachęcającym ją do uścisku. Jego głos był bardzo podobny do głosu Lilyego głęboki i męski. Charle bez wahania przytuliła się do obojga płacząc i powtarzając jak się cieszy, że ich spotkała. Byłam szczęśliwa z ich powodu. Ale nagle też przypomniałam sobie, co powiedziała Star jeszcze niedawno.
- An-no… Star, Wolt… - Powiedziałam nieśmiało, na co oni wraz z Charle zerwali wzajemny uścisk i spojrzeli na mnie. – Star powiedziała, że jest najmłodszą z wyklutych dzieci Shagott. To ile dzieci posiada królowa przekraczających? – Zapytałam trochę ciekawa.
- Ach, ach… hehe. Dobrze, że pytasz Wendy-san. – Powiedział Wolt uśmiechając się niezręcznie i potarł się łapką po tyle głowy. – Jestem najstarszy później jest Charle i później Star, ponieważ bardziej są jak bliźniaczki, ale dlatego że Lucy-san miała blokadę Star nie mogła się wykluć i ja wraz z jajem Star wróciliśmy do Edolas do królestwa do czasu aż uszczelnienie na pamięci Lucy-san i Laxus-san zostanie skruszone. Dlatego Charle jest starsza od Star, ale to nie wiele. – Powiedział uśmiechając się do obu młodszych sióstr.
- Tak nasza trojka jest tymi wyklutymi, ale… - Urwała nagle Star patrząc na Lucy-san.
- Co „ale”, Star-chan? – Zapytała zaniepokojona Charle.
- Nie martw się Onee-san… To nic strasznego. Matka niedawno miała kolejne bliźniacze jaja. Tu na Earthland. – Oznajmiła pewniej z dużym uśmiechem Star. Co zaskoczyło mnie i Charle.
- Naprawdę? – Zapytała ją Charle. Na co jej brat i siostra pokiwali głowami w zgodzie. Podeszli do Igneela i Stelli, którzy dali każdemu z nich na poduszce po jednym jajku. Były piękne. Przypominały mi czas, kiedy znalazłam jajo Charle.
Spojrzałam na smoki i zapytałam.

- Dlaczego one tu są, a nie z Shagott? – Byłam ciekawa, a także zaniepokojona.
- Ponieważ wioska przekraczających została zniszczona przez kłusowników i Shagott musiała wraz z innymi przekraczającymi się wynieść gdzie indziej. Shagott ufa Lucy, ponieważ gdy jaja zostały skradzione przez kłusowników to Lucy je odzyskała i odniosła do wioski, ale za to Shagott powiedziała, że wraz z Woltem i Star sobie poradzą, aby je utrzymać bezpieczna poki jej dzieci się urodzą. W jakiś sposób Shagott wiedziała, że dzieci Lucy i Natsu będą także Dragon Slayerami. – Odpowiedziała Stella.
- Czyli mama ponownie zmieniła miejsce lokalizacji wioski przekraczających, co? – Powiedziała smutno Charle.
- Nie martw się Onee-san. Masz mnie i Wolta oraz niedługo będziemy się opiekować dwójką naszego młodszego rodzeństwa. Jesteśmy razem, a w każdym razie będziemy mogli poszukać matki. – Powiedziała do niej Star pocieszająco i przytuliła ją. Za to Wolt stal ze skrzyżowanymi łapkami na brzuszku i skinął dumnie głową. W jakiś sposób przypominał mi Laxus-san.
- Taak… - Westchnęła Charle i widać było, że cieszyła się obecnością jej rodzeństwa.
- Cieszę się, że wróciła Lucy-san. Tylko, dlaczego nie przyszła od razu do Gildii? Natsu-san bardzo za nią tęskni. – Powiedziałam i spojrzałam na Erza-san i smoki podejrzliwie.
- Ekhm… widzisz Wendy… - Zaczęła ponownie Erza-san. – Chwilowo Nikt nie może wiedzieć, że Lucy wróciła. Jeszcze nie jest gotowa na powrót do gildii. Tylko Ja, teraz Ty i Charle wiemy, że wróciła. Może jeszcze Gray, Levy i Gajeel będą wiedzieć o jej powrocie, ponieważ będzie potrzebowała pomocy nie tylko smoków, ale i naszej. Nikt więcej nie może się dowiedzieć… Rozumiemy się, Wendy? – Zapytała mnie poważnie spoglądając na mnie. Spojrzałam na Lucy-san i zaczęłam ciężko myśleć nad tym, dlaczego?
- Dobrze! – Pisnęłam szczęśliwie. Chwile jeszcze porozmawialiśmy i wyszłam z Erza-san i Charle do gildii.

~~ Koniec Flashback ~~


 Szłam uśmiechnięta i zadowolona. Nuciłam sobie pod nosem melodię, którą zawsze nuciła Lucy-san dla Natsu-san, gdy byliśmy w środku transportu.

„Onee-san wróciła do domu…” Taka myśl unosiła się w moim szczęśliwym umyśle.


*.*.*


C.D.N.






5 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze genialny!
    Przesyłam dużo weny i czekam na następna notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny ale czemu tak malo dodajesz noci ?? Czekam na next i życzę dwuzooo weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooooł! Jak słodko!!! Mała Wendy jest taka słodziutka!!!!!! Nie mogę się doczekać aż Natsu i Lucy się spotkają, a rozdział boski!
    Pozdrawiam i śle multum wenki!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytaliśmy Twoje dwa blogi, i jesteśmy pod wrażeniem!
    Naprawdę doskonała fabuła.
    Zostajemy twoimi nowymi czytelnikami, a no tak, komentuje to z przyjaciółmi!
    Pozdrawiamy i czekamy na następny rozdział.
    Szokuj nas! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę proszę . Kolejna dziewczyna w ciąży . I jeszcze wszystkie dziewczyny dragon sleyerow mają oznaczenia ><

    OdpowiedzUsuń