W poprzednim
rozdziale:
Płakałam ze
szczęścia czytając ten list. Lucy, Lucy wraca do domu. Tak się cieszę.
- Na pewno mam
zamiar odliczać dni do Twojego powrotu Lucy. Pomogę Ci, nie martw się. Hah… A
co do niespodzianki to na pewno Gildia będzie zaskoczona… Nie tylko Twoim
powrotem, ale i Twoim wyglądem. – Powiedziałam do listu i uśmiechnęłam się pod
nosem.
Odpisałam na
list i zrobiłam tak jak mnie poinstruowała w liście. Wypowiedziałam trzy razy
jej imię. I list zniknął.
- To będzie
długie 5 miesięcy. Nie mogę się doczekać. – Powiedziałam ziewając i wyszłam
przygotować się do snu. Musiałam się przespać. Potrzebowałam snu.
*.*.*
Magnolia, Gildia
Fairy Tail.
6 miesięcy po
tym jak Lucy opuściła Gildię.
Pov. Erza
Dzień, jak co
dzień 21. Luty x792, sobota…
To równo trzy
miesiące od dnia, kiedy dostałam list od Lucy. Przez ten czas było wyjątkowo
spokojnie. Lisanna rzadko robi burdę w gildii. Od kiedy Laxus kazał Bickslowowi,
aby przypilnował Lisannę, jakby odpuściła sobie gnębienie Natsu i nasz
wszystkich po kolei. Nawet nie ma złego słowa od niej, gdy nawet padnie imię
Lucy. Często spędzała czas z Bickslowem.
Niestety… dziś popołudniu coś się nagle zmieniło.
Lisanna rzuciła się na Natsu chcąc go pocałować w usta jednak Gajeel z Laxus ją
szarpnęli od niego ze wściekłym spojrzeniem.
- O co Tobie
chodzi Lisanna!? – Zapytał ją Laxus groźnie szczerząc do niej kły.
- Nie twój
interes żarówo… a teraz przepuść mnie do mojego narzeczonego! – Fuknęła na
niego ze skrzyżowanymi rękoma pod piersiami.
- Ech, panna
Strauss potrzebuje chyba ręcznego przetłumaczenia tego, że Salamander ma ją gdzieś.
– Żachnął się Gajeel. To rozbawiło do łez Natsu, który stał za nimi zadowolony.
- Odsuń się
Gajeel, chce przejść do Natsu-kun… nie widzisz, że tęskni za mną… - Warknęła na
Żelaznego Dragon Slayera wskazując na Natsu, który mało nie tarzał się po ziemi
ze śmiechu.
- Nie wydaje mi
się Lisanna... – Powiedziałam jej podczas śmiania
się wraz z Natsu i Grayem i innymi, którzy siedzieli z nami przy stoliku ( tzn.
standard). Wytarłam łzę z oka i przytuliłam się do Jellala, który uśmiechał się
zadowolony z małym rumieńcem na twarzy.
- „Erza, Tu Loke. Czekam na Ciebie na drugim
piętrze mam wiadomość od Lucy.” – Usłyszałam w głowie głos Lokego. Spojrzałam
w górę na drugie piętro i zauważyłam złotą iskierkę w ciemnym kącie korytarza
prowadzącego do biura Mistrza. Wstałam szybko z miejsca zaskakując trochę chłopaków.
- Spokojnie,
zaraz wrócę. Zajmijcie się Lisanną. Mam jakieś dziwne przeczucie. – Powiedziałam
i uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam schodami na gorę. Weszłam w korytarz i zauważyłam
Lokego z listem w ręku.
- Loke? – Zapytałam,
aby zwrócić jego uwagę gdyż stał do mnie plecami. Odwrócił się i uśmiechnął do
mnie.
- Witaj Erza. Przepraszam,
że tak nagle. – Powiedział uprzejmie i podał mi list. Wzięłam go do ręki.
Popatrzyłam na Lokego zmartwiona.
- Czy coś się
stało? Coś z Lucy? – Dopytywałam się modląc się w duchu do Mavis, aby wszystko
było dobrze. Uśmiechnął się. Jego uśmiech mnie uspokoił.
- Spokojnie
Erza, spokojnie. Lucy ma się dobrze… szczerze mówiąc jak nigdy… - zaśmiał się
Loke. – Będę się już zbierał. Trzymaj się. – Powiedział swoje pożegnanie i pomachał
do mnie zanim zniknął w złotym pyle. Schowałam list do kieszeni spodni i
zeszłam na dół. To, co zastałam to to, że znów więzili Lisannę w runach. Zeszłam
po schodach i od razu pojawił się przy mnie Jellal.
- Erza wszystko
w porządku? – Zapytał i spojrzał na wystająca kopertę z kieszeni moich spodni.
I spojrzał mi w oczy z uśmiechem. – Myślimy, że tym razem Ultear się uda
doprowadzić do nas tą starą dobrą Lisannę. – Powiedział przytulając mnie pocieszająco,
gdy staliśmy w tłumie przyglądając się Skupionej Ultear i lewitującej przed nią
nieprzytomną Lisanną.
- Jellal
przepraszam, ale potrzebuje pobyć teraz sama. Wiesz… List. – Powiedziałam
patrząc na niego z nadzieją, że zrozumie. On skinął powoli głową w zrozumieniu.
Ucieszyłam się bardzo uściskałam go i dałam mu buziaka w policzek.
Odeszłam od
niego cała rumieniąc się i usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku z dala od
wszelkiego zgiełku i ludzi. Wyciągnęłam kopertę, z której wyjęłam i rozłożyłam
list. Zaczęłam czytać.
„Królestwo Fiore.
21. Luty x792
Droga Erzo.
Erza zmiana planów.
Wracamy jutro z samego rana. Jestem już po treningach. Mam nadzieje, że
będziesz czekać na nas na dworcu. Pociąg powinien dojechać do Magnolii o 9. Nie
mogę się doczekać, kiedy się zobaczymy.
Całuję,
Lucy.”
Spojrzałam na
list z wielkimi oczami i ogromnym uśmiechem.
„Boże kochaniutki~! Lucy wraca jutro. Tylko, że… o
Mavis jej mieszkanie już zostało wynajęte! Gdzie ona będzie mieszkać skoro
Natsu nie wie, że Lucy wraca?! Erza opanuj się! W końcu Ty jesteś kierownikiem "Fairy
Hills". Możesz jej udostępnić jakieś ładne i wygodne mieszkanie.” Pomyślałam.
Początkowo panikowałam, jeśli chodzi o powrót Lucy, ale później się uspokoiłam
i uśmiechnęłam się tym bardziej na tą myśl.
- Jestem
genialna~. – Pochwaliłam samą siebie z ogromnym uśmiechem. Wstałam, aby
spojrzeć na zegar stojący pod ścianą obok stołu, przy którym siedziałam. I
zanim się zorientowałam usłyszałam krzyki i wiwaty gildii. Spojrzałam w tamtą
stronę i zobaczyłam zdyszaną Ultear w ramionach rumieniącego się Freeda i
Lisannę płaczącą w ramionach Mirajane i Elfmana.
Zauważyła mnie i
zaczęła się trząść ze strachu. Chyba wróciła stara Lisanna. Schowała się za plecami
Bickslowa.
- E-Erza-san… - Pisnęła
ze strachu. Podeszłam do niej i pogłaskałam ją po głowie. Ona się uspokoiła i
rozejrzała się po gildii i zmarszczyła brwi.
- E-Erza-san
gdzie jest L-Lucy-san? – Zapytała nieśmiało, gdy rozglądała się po gildii. Laxus,
ja i reszta spojrzeliśmy na nią wstrząśnięci.
- L-Lisanna? Ty
nie pamiętasz… nic? – Zapytał ją Gray. Skinęła głową na to pytanie.
- Przepraszam,
ale naprawdę nic nie pamiętam. Czy zrobiłam coś złego? – Zapytała z opuszczoną głową.
My patrzyliśmy na nią współczująco.
- Lisanna. Lucy odeszła
z gildii, ponieważ gildia przez 3 miesiące ją ignorowała z Twojego powodu, a później
dowiedziała się, że Ty i Natsu zaczęliście być parą… i została zastąpiona Tobą
w drużynie Natsu. - Powiedziałam do niej poważnym głosem, a ona spojrzała na
mnie w szoku.
- J-ja? A-ale ja
nawet nie lubię Natsu w ten sposób, aby być jego dziewczyną to było kiedyś, ale
nie t-teraz! Mira-nee powiedziała mi, że między Natsu i Lucy-san jest jakaś wieź.
I cieszyłam się z tego powodu, bo w Edolas ich odpowiednicy także byli ze sobą
związani silną więzią. – Szlochała i padła na kolana płacząc jeszcze bardziej i
głośniej. – Ja nawet nie wiem, co się stało… miałam przebłysk świadomości w
czasie, gdy Natsu powiedział Lucy-san, że zastępują ją mną w zespole. Chciałam
wtedy krzyczeć żeby tego nie robił, ale... Znów mnie zamgliło i znów zatonęłam
w ciemności. – Wyjaśniła załamana.
- Już wiem, co
się stało z Lisanną. – Odezwał się z drugiego pietra głos Mistrza. Spojrzeliśmy
wszyscy w tamtą stronę. Stał na szczycie schodów z poważna miną.
- Wyjaśnij nam,
Mistrzu. – Poprosiłam go. Westchnął i zszedł po schodach w naszym kierunku.
- Posłuchajcie,
Lisanna przebywała w Edolas, przez co najmniej dwa lata. Różnica między naszym
światem, a światem Edolas sprawiła zaburzenia w jaźni Lisanny. Dodatkowo jak
wspomniała wam wcześniej w Edolas także był Natsu i Lucy. Widziała ich
codziennie w tamtejszej gildii. Zawsze razem jak nasi Natsu i Lucy,
nierozłączni. – Na co Natsu się zarumienił dorodnym rumieńcem. – To spowodowało,
że w sercu Lisanny zaczęła rosnąć drzazga zazdrości i niepewności… i wieczny
natłok pytań: Co będzie, gdy wrócę do domu? Czy Natsu będzie pamiętać o
obietnicy? Czy na Earthland także w gildii Fairy Tail jest Lucy, która jest
przy Natsu? Itp. W ten sposób budziło się w niej Alter-ego, ta zła i ciemnia
strona Lisanny, która odbierała jej tą dobrą świadomość usypiając ją. Po
powrocie z wyspy zaczęła działać na własną rękę. – Westchnął ciężko. – Teraz
dzięki potrójnemu wysiłkowi Ultear mamy z powrotem naszą prawdziwą Lisannę i
miejmy nadzieję, że Nasza Lucy wróci cała i zdrowa do domu. – Powiedział i
lekko się uśmiechnął. Siadając na stołku barowym prosząc by Kinana nalała jemu
piwa. Ja uśmiechnęłam się na niego i nagle sobie coś uświadomiłam. Spojrzałam
na zegar i to była już 21.
- Cholera~!
Zapomniałabym… - Krzyknęłam i złapałam się za głowę. – Przepraszam wszystkich,
ale musze już się zbierać… Musze coś jeszcze załatwić. – Cmoknęłam Jellala w
policzek i wybiegłam z gildii. - Oyasuminasai Minna~! – Krzyknęłam pożegnanie
machając do wszystkich.
„Zachowuję
się trochę jak Lucy…” Zaśmiałam się do swojej podświadomości.
Dotarłam do
"Fairy Hills" i znalazłam dla Lucy na parterze wspaniałe i duże
mieszkanie z trzema pokojami, salonem, duża łazienką i kuchnią. „Będzie zadowolona” Pomyślałam. Nie będzie musiała biegać po schodach
tym bardziej w jej stanie. Sprzątnęłam je i odpowiednio wykończyłam. Gdy skończyłam
było po północy. Wykończona starając się po cichu wrócić do swojego mieszkania,
aby żadna z dziewcząt mnie nie zauważyła i nie wypytywała mnie, co robiłam. Padnięta
nie miałam już nawet ochoty na kąpanie i przebieranie w piżamę. Przemieniłam
jedynie zbroję w wygodny dres i padłam na lóżko twarzą w poduszkę i od razu
odleciałam.
Czas pominięty…
Niedziela Rano, 22. Luty x792.
Obudziły mnie
promienie słońca, które wtargnęły do mojego pokoju przez odsłonięte okno. Przewróciłam
się na drugi bok, aby spojrzeć na budzik stojący na nocnej szafce przy moim łóżku.
Otworzyłam leniwie oko i spojrzałam na zegarek.
- Ach, to tylko
7.00… - Wymamrotałam pod nosem chcąc już ułożyć się z powrotem wygodnie do snu,
gdy nagle świadomość mnie uderzyła. – To już 7.00?! Za dwie godziny będzie Lucy
w Magnolii… - Szepnęłam sama do siebie starając się nie krzyczeć. Westchnęłam szczęśliwie
i wyskoczyłam z lóżka. Chwyciłam z szafy ręczniki i ruszyłam w stronę łazienki.
Nalałam sobie do wanny gorącej wody i zaczęłam się szykować na spotkanie z moją
przyjaciółką, która jest dla mnie jak młodsza siostra.
Czas pominięty…
Po kąpieli i śniadaniu
ubrałam się w sukienkę, która kiedyś dostałam od Lucy na urodziny i ciepły płaszcz
jak przystało na dany miesiąc. Nie chciałam nakładać zbroi, ponieważ jest
twarda, a nie chciałabym zrobić Lucy krzywdy, gdy Bede chciała ją przytulic. Spojrzałam
na zegarek w sypialni i stwierdziłam, że pora wychodzić, ponieważ jest już po
8. Nie chciałam się spóźnić. Szczęśliwa wybiegłam z "Fairy Hills" i
poszłam w stronę dworca. Po drodze zastanawiałam się jak Lucy teraz wygląda i
czy się zmieniła przez te 7 miesięcy. Nie obejrzałam się, kiedy… znalazłam się
na dworcu kolejowym. Była godzina 8.50 Gdy stałam na stacji i czekałam
niecierpliwie na pociąg.
- Uspokój się
Erza… To tylko niecałe 10 minut… pieprzone 10 minut. – Mruczałam do siebie pod
nosem besztając siebie za brak cierpliwości. Nagle usłyszałam komunikat…
- Szanowni
Państwo, pociąg z Acalypha za chwile dojedzie na dworzec w Magnolii… Dziękujemy
za cierpliwość i życzymy Państwu miłego dnia. – Wydobył się głos hostessy z głośników
na całym dworcu. Siedziałam na ławce tupiąc w niecierpliwości i zimna nogami o
chodnik. Zerknęłam na duży zegar, na którym była wyświetlona godzina 8.58 I w
tym momencie usłyszałam gwizd lokomotywy wjeżdżającej na peron. Wstałam szybko
na równe nogi. Byłam trochę zdenerwowana i podekscytowana za razem.
„To musi być pociąg Lucy…” Pomyślałam
przekonując sama siebie.
Pociąg zatrzymał się i zaczęli wychodzić z niego
ludzie. Wyglądałam w tłumie niebieskiego Przekraczającego i blondwłosej
dziewczyny. Niestety w tłumie nie zauważyłam nikogo takiego. Gdy ludzie się
rozpierzchli z pociągu powoli wyszła piątka zakapturzonych osób, a za nimi
leciały trzy Przekraczające. Oczy mi się powiększyły.
„Przecież
Lucy jest też Dragon Slayerem” Pomyślałam. Były one w niebieskim, szarym i
białym kolorze.
Piątka
nieznajomych i Przekraczające zaczęli się kierować w moją stronę. Podeszłam
także w ich stronę i zauważyłam, że ten niebieski Przekraczający to... Happy.
- Jeżeli jest
Happy to musi też być i Lucy… - Powiedziałam sobie i spojrzałam na nieznajomych.
Osoba w środku zdjęła kaptur ukazując swoje blond włosy ze srebrnym pasemkiem z
prawej strony jej pięknej twarzy. Jak zawsze była piękna. Bardziej dojrzalsza…
zapewne ze względu na ciążę i treningi. Oglądając ją dokładnie zauważyłam duuży
brzuch przed nią. Uśmiechnęłam się do niej ze łzami w oczach.
- Witaj Erza,
cieszę się, że znów mogę Cię zobaczyć… - powiedziała tak samo wzruszona naszym
ponownym spotkaniem. Podeszła powoli do mnie i uściskała mnie. Przez chwile bałam
się ruszyć czy ją dotknąć ze względu na moją siłę i jej ciążowy brzuch, ale przełamałam
się prędko i przytuliłam ja delikatnie szlochając razem z nią.
- Okaeri, Lucy…
(Witaj z powrotem, Lucy…) - szepnęłam jej do ucha nadal ją tuląc.
- Tadaima, Erza…
(Wróciłam, Erza…) - odpowiedziała i odrywając się ode mnie uśmiechnęła się
szczęśliwie do mnie ukazując swoje kły. Spojrzałam po raz kolejny na jej
brzuch. Pogłaskałam ją po nim i zaciekawiona zapytałam.
- Lucy… Twój
brzuch jest taki ogromny, jesteś pewna, że to jedno dziecko? – Zapytałam uśmiechając
się do niej. I poczułam podwójne kopniecie. Na co zachichotała.
- Nie, Erza… To
bliźnięta. – Powiedziała chichocząc się do mnie, a mi szczeka opadła. Po chwili
się pozbierałam i uśmiechnęłam się do niej ponownie. – Wiesz Erza, teraz też i
Ty wiesz prócz Happyego, Star, Wolta i ICH. I niech tak pozostanie do
rozwiązania. – Powiedziała uśmiechając się i wskazała na pozostałe cztery
zakapturzone osoby. Spojrzałam na nią, a następnie na nich… oni zdjęli kaptury z
głów i ukazali swoje twarze. Przede mną stanęły dwie piękne kobiety, które
trochę przypominały mi Lucy i Wendy oraz dwóch mężczyzn przypominających mi
trochę Natsu i Gajeela.
- Witajcie wy
musicie być Stella i Grandeeney oraz Igneel i Metalicana. – Przywitałam ich i
się grzecznie ukłoniłam. Na co oni się uśmiechnęli.
- Och, jaka
grzeczna. Milo cię poznać, Ty musisz być Erza, prawda? Jestem Stella, ale mów
Mi ciociu. – Powiedziała do mnie blondynka przypominająca Lucy. „Czyli to jest ciocia Lucy… bardzo miła.”
Pomyślałam. – To jest przybrana mama Wendy, Grandeeney – powiedziała wskazując
na niebiesko włosą kobietę. – A Igiego i Metalicany nie musze Ci chyba
przedstawić. – Zachichotała, a ja wraz z nią.
- Witaj Erza
jestem Igneel, ale możesz też mówić Mi wujku. – Podszedł do mnie czerwonowłosy facet,
który przypominał mi z wyglądu Natsu.
„Tak,
to musi być Igneel…” Zachichotałam w myślach patrząc na niego i skinęłam głową.
- Oczywiście,
wujku. – Powiedziałam grzecznie. Nagle podleciał do mnie Happy i mnie przytulił.
*.*.*
C.D.N.