W poprzednim rozdziale:
- Laxus… - powiedział
stojąc w otwartych na oścież drzwiach. Wydawał się zmartwiony. – Jak się
czujesz, Laxus? – Zapytał. Naprawdę był mną zmartwiony. Odsunąłem się od Miry
delikatnie. Usmiechnela się do mnie pociesznie. Następnie zwróciłem wzrok w
kierunku staruszka czekającego na moją odpowiedź.
- Już lepiej, Jii-Jii.
– Odpowiedziałem wstając z łóżka. On za to pokiwał głową na znak przyjęcia
odpowiedzi.
- Wiem, co czujesz,
Laxus. Powrót wspomnień jest szokujący i czasem bolesny. Musisz to
przezwyciężyć. Ale… jest coś jeszcze, co pewnie wyczułeś tak jak ja. –
Powiedział. Na co moje oczy się poszerzyły.
- Także wyczuwasz
obecność Lucy? – Zapytałem w niedowierzaniu. Na co uśmiechnął się nieznacznie
do mnie.
- Od rana nie mogę
usiedzieć na miejscu chodzę po gildii i węszę. Czuję zapach Lucy i jej energię,
ale nie mogę znaleźć jej dokładnej lokalizacji. Czasami myślałem, że wariuję i
tylko wydaje mi się, że ją czuję. Ale także, gdy chciałem udać się na misję,
aby oderwać się od tego szaleństwa… Coś mentalnie nie pozwalało mi opuścić
gildii. – Powiedziałem marszcząc brwi przy tym. Nagle z baru doszedł nas hałas
i gwar.
- ODWAL SIĘ LISANNA! -
Usłyszeliśmy ryk. Poznałem od razu głos. To był Natsu. Natychmiast zerwałem się
do wyjścia i szybkim krokiem poszedłem w stronę schodów, aby zejść z drugiego
piętra. Gdy tylko usłyszałem imię Lisanny od razu poczułem złość.
*.*.*
Pov. Normalny.
Cała gildia ucichła,
gdy zobaczyli schodzącego po schodach Laxusa. Wydawał się być wściekły. Po jego
kolczastych blond włosach widać było przemieszczające się iskry elektryczne. To
samo z jego ciałem. Rozejrzał się po hali i zauważył w centrum jego cel. Lisanna nachalnie przepychała się przez
Graya i Gajeela, aby dorwać sfrustrowanego już ledwo wytrzymującego psychicznie
Natsu. Ludzie zauważyli brązowe oczy Laxusa i mimo że nadal nie mogli się do
nich przyzwyczaić to bardzo im one przypominały kolor oczu ich Gwiezdnego Maga.
Chociaż tym razem była w nich wypisana jeszcze cierpliwa… groźba.
Laxus podszedł do Freeda
i Bickslowa, którzy siedzieli niedaleko tego zamieszania nieopodal baru i
przyglądali się temu wszystkiemu. Po chwili przydreptała do nich Mirajane i przytuliła
uspokajająco Laxusa. Po gildii rozniósł się szum zdziwienia i szoku, ponieważ
energia elektryczna nie raziła przytulonej do niego Mirajane.
- Co tu się dzieje? – Zapytał
wręcz warcząc, Laxus. To spowodowało u ludzi w gildii dreszcz na skórze. Starał
się uspokoić ze względu na Mirę. Objął ją i wetknął nos w jej białe jak śnieg włosy
wdychając jej zapach, który go uspokajał. Pachniała jak cukierki, słodka
śmietanka zmieszana z brzoskwiniami. Tak samo słodko jak Lucy tylko ona
pachniała jak babeczki, truskawkowi i wanilie jak to stwierdził Natsu kiedyś
jak był wspomniany temat zapachów niektórych ludzi z gildii.
- Jak widzisz Laxus,
Lisanna znów jest czepliwa w stosunku do Natsu. Jej Alter-ego znów jest na
wierzchu. – Powiedział Bickslow, który miał skrzyżowane ręce na klatce
piersiowej i wydawał się trochę wkurzony, a raczej można powiedzieć ZAZDROSNY,
ponieważ widział Lisannę tak zachowującą się.
- Ktoś tu jest
zazdrosny~. – Drażniła go Evergreen podchodząc do nich z Elfmanem. Za to Freed przybył
z nią wysokie pięć i cicho się zaśmiał.
- Tch… - Fuknął na nią
Bickslow dąsając się z lekkim rumieńcem na policzkach.
- Mam jej już dość! Myślałem,
że już było wszystko ok?! – Warknął Laxus ponownie.
- Bo było Laxus-san. Tylko,
że Alter-ego Lisanny wykorzystuje jej słabość. Lisanna zapewne się obwinia
nadal i dlatego została ponownie wykorzystała przez to, że okazała słabość. –
Powiedziała Ultear pojawiając się nagle przy Freedzie z Meredy. Biedny Freed aż
spłonił się rumieńcem, gdy zobaczył Ultear. Na co Ever z Mirą zachichotały się.
- Tak, tak Laxus-san. Obserwuję
bardzo uważnie od jakiegoś czasu Lisannę i dzisiaj zauważyłam, że gdy chciała
podejść do Natsu-san i go przeprosić nagle zesztywniała i na jej twarzy się zmieniła
diametralnie. Pokazał się lubieżny uśmieszek w stosunku do Natsu-san. Biedny
nawet nie zdążył się od niej się odsunąć, gdy nagle chwyciła go w ciasne
kleszcze. – Powiedziała Meredy kręcąc głową we współczuciu dla Natsu.
- Cholera! Gdzie jest Titania,
gdy jest potrzebna?! – Przeklął Gajeel siłując się z Lisanną, ponieważ Graya
już nie było z nim.
- Co jest z Tobą
Gajeel, przecież Lisanna nie może być taka silna! – Krzyknął do niego Lily będący
ze zmartwioną Levy, która stalla z Natsu.
- Żebyś wiedział Kocie!
W jej trybie Alter-ego jest cholerną Bestią! – Krzyknął do Lilyego nadal
mocując się z Lisanną.
Za to z drugiej strony…
- Ja z nią zrobię
porządek… - Burkną pod nosem i pstryknął palcami Laxus. – Gajeel spadaj od
niej! – Krzyknął na Gajeela. Za to ten jakby wiedział, o co chodzi szybko
znalazł się przy Levy zostawiając Lisannę w szoku na środku hali, w którą
uderzył piorun.
Po hali rozniósł się
huk i krzyk porażonej dziewczyny energią elektryczną. Nie uniknęła upadku na
ziemie i straty przytomności. Wiele ludzi w gildii dziwi się, że jeszcze nie zginęła
od takich uderzeń ze strony Laxusa. Najwidoczniej Dragon Slayer Błyskawic się
powstrzymuje przed tym ostatecznym uderzeniem, ponieważ wie, że nie mógłby po
tym spojrzeć w oczy Lucy ani nikomu innemu. Co mówiąc o Mirze?
- Uh-huu! Dzięki Laxus!
– Podziękował jemu Gajeel. (Pewnie to dziwne, ale odejście Lucy wstrząsnęło
nawet Gajeelem. Tak jak w Natsu tak i w Gajeelu i Laxusie ostatnimi czasy obudził
się instynkt odnalezienia ich „Mate” itp. Jak np. Gajeel stał się bardziej
społeczny niż wcześniej) Laxus tylko skinął głową na niego.
- Laxus… Czy ty także
masz takie dziwne wrażenie, wiesz… Czuję zapach i energię Lucy, ale też jestem zdezorientowany.
Nie mogę wychwycić jej lokalizacji. To jest frustrujące dla mnie. To tak jakby
była tutaj, a nie chciała żebyśmy ją znaleźli. – Powiedział to Natsu ze
zbolałym wyrazem twarzy i smutkiem wypisanym w jego onyksowych oczach.
Laxus położył
jego dużą dłoń na ramieniu Natsu i posłał jemu lekki impuls wsparcia. Niestety
sam także miał wypisany smutek na twarzy.
- To brzmi jakby
Lucy-san była duchem i krążyła w gildii… Myślicie, że Lucy-san nie żyje i chce
się z nami pożegnać? – Nie zwracając uwagi na dwóch Dragon Slayerow w depresji
Freed zaczął głośno myśleć stojąc nadal z resztą Gromowładnych i innymi
towarzyszami.
- Freed‼ - Ryknęła na
niego cała gildia wyrywając go z zamyślenia i biedak uciekł kuląc się w kącie
gildii i zaczął wylewać kaskady łez.
- Ja-ja nie chciałem~!
– Szlochał komicznie jak małe dziecko, na co wszyscy obserwujący go mieli kropelkę
potu anime spływającą po ich skroniach. – Także się martwię o Lucy-san! A gdy
mówicie o jej obecności, mimo że jej nie widzicie to to akurat przyszło mi do głowy~!
– Nadal płakał skulony w kącie. Z tłumu wyszła Mira z Ultear i podeszły do
niego. Mira pogłaskała go po jego zielonych włosach, za to, gdy Ultear została zauważona
przez Freeda, on od razu przytulił się do niej mimo rumieńców na jego twarzy.
- Wiemy Freed-san, wiemy,
że także się martwisz… - Wyszeptała do niego kojąco tuląc go do siebie także
się rumieniąc. Laxus wypuścił ciężko
powietrze z płuc i pokręcił głową w niedowierzaniu na jego przyjaciela. Za to
Natsu stał w miejscu zamrożony z szeroko otwartymi oczami, które błyszczały od łez.
Pov. Natsu
Stałem i nie mogłem się
poruszyć po tym, co usłyszałem. Moje oczy się rozszerzały niemiłosiernie, a z
nich zaczęły ponownie wyciekać łzy, które spływać po moich naturalnie opalonych
policzkach. Pociągnąłem nosem, a serce szalało w mojej piersi. Nie mogłem tego
znieść. Nogi zadrżały pode mną i padłem na kolana. Ukryłem twarz w dłoniach.
„A-a
jeśli to prawda… Jeśli Moja Lucy nie żyje i nie wróci do mnie… nie wytrzymam
zaraz…” Zacząłem szlochać w sobie.
Nie dałem rady nawet uchwycić w płuca
powietrza. Popadłem w panikę. Byłem przerażony utratą jej na zawsze… Wizja mi
się rozmyła i usłyszałem ponownie po kilku miesiącach ryk Igneela. Tym razem
był za coś na mnie zły.
-
Głupi bachorze! O czym ty w ogóle myślisz?! Zapomniałeś, co uczyłem Cię o
posiadaniu „Mate”?! – Krzyknął w moim umyśle.
-
Być może… Być może zapomniałem po odejściu Lucy… Bez Mojej Luce już nic dla
mnie nie ma sensu… - Powiedziałem jemu. W tym był zawarty cały
mój ból, smutek, rozdarcie… A najbardziej samotność. Za to on warknął.
-
Jesteś naprawdę głupi Natsu! – Warknął na mnie
rozczarowany.- Czułeś ostatnio jakiś ból
czy niepokój? Oprócz dzisiejszego…, bo to się nie liczy. – Tym razem zapytał
spokojniej. Pomyślałem chwile i mógłbym powiedzieć, że nie tylko raz przed
trzema miesiącami. Miałem taki ból jakby mi się wnętrzności przewracały lub
jakbym przebywał w środku transportu bez Lucy. Gdy nie odpowiedziałem jemu po
chwili odezwał się.
-
… A więc przypomnę Ci. Po oznaczeniu „Mate” Ty i Ona jesteście nierozłączni jak
jedna dusza w dwóch ciałach. Gdyby Lucy nie żyła Ty także byś umarł po jakimś
czasie, ponieważ nie żyjemy bez Naszych „Mate”. Tak samo jest gdyby była w
niebezpieczeństwie czy byłaby ranna to byś wyczuł to. Teraz pamiętasz, Natsu? –
Powiedział
i zdałem sobie sprawę, że miał rację. Uśmiechnąłem się słabo w myślach.
-
Masz rację… Dzięki Igneel. – Tchnąłem podziękowanie dla ojca
zanim nasza wieź telepatyczna się rozmyła.
W ten sposób wróciłem do zmysłów przed moimi
oczami Gray machał, aby zwrócić moją uwagę, zaniepokojony wzywając moje imię, a
reszta stała trochę zmartwiona moim stanem.
- Natsu-san…? – Odezwał
się głos za moimi plecami. Rozpoznałem go. Odwróciłem się w stronę głosu i zauważyłem,
że w drzwiach gildii stała Erza z Wendy i fruwająca przy nich Charle. Wyglądały
także na zmartwione widząc moją zapłakaną twarz i całe zamieszanie w gildii.
- Co tu się stało? – Zapytała
lekko wstrząśnięta Erza. Gdy podeszła do nas, westchnęła i przykucnęła przy
mnie, spojrzała mi w twarz. Otarła mi kilka łez, które akurat spływały mi po
twarzy i usmiechnela się do mnie.
- Oj Natsu… Co by Lucy
powiedziała gdyby zobaczyła teraz Wielkiego Natsu Dragneela Salamandra z Fairy
Tail w takim stanie? Pozbieraj się lepiej do kupy… - zachichotała przytulając
mnie. Dzięki temu gestowi poczułem się lepiej. Jak dzieciak bezpieczny w
siostrzanych objęciach. Nie zwracałem uwagi na innych i nie wstydziłem się słabości.
Płakałem. Jak mam się stać silny, aby chronić Lucy, jeśli miałbym się wstydzić
i nie znać swych słabości?
To, co Freed powiedział
nieświadomie nie było najgorszym, lecz to, co powiedziała Lisanna powiedziała i
to świadomie to dopiero było najgorsze dla mojego serca i rozumu.
- Tehe… Jestem pewna,
że zdycha gdzieś w rowie, a jej bezcenne i niezawodne kluczyki już należą do
kogoś innego. – Szydziła z nas próbując się podnieść z podłogi, a na jej twarzy
widniał zbolały, ale zadowolony z siebie uśmieszek.
Miałem już tego dość.
Jak ona podła mogła być? Może to i była Lisanna, ale to była ta jej zła strona.
-PRZESTAŃ PIERDOLIĆ
FARMAZONY LISANNA‼ - Ryknął Laxus, który wyrywał się z objęć Miry. Wściekłość i
rozpacz aż się z niego wylewała. Mimo to udało się Mirze go okiełznać. Gdy nagle
go przytuliła i do jego nosa dotarł jej zapach. Najwidoczniej go uspokoił.
„To tak jak mnie uspokajał zapach Lucy…” Przeszła
mnie osamotniona myśl. Westchnąłem ciężko próbując złapać oddech w płuca.
Lisanna śmiała się jak
opętana, a my staliśmy jak wmurowani w podłogę, gdy zobaczyliśmy dwie lodowe
lance przygwożdżają ją do ściany, a przed jej twarzą nagle pojawia się Gajeel
ze wściekłym spojrzeniem na jego twarzy i warczał na nią.
- Zamknij się! Lu żyje…,
ponieważ gdyby umarła to by i Salamander umarł! Więc nie rechocz tak. Lu wróci
i pożałujesz wszystkiego, co jej zrobiłaś, gdy w końcu skopie ci dupsko! Dla
twojej wiadomości panno Strauss, Lucy nie jest już bezbronnym króliczkiem~
Gihihi. – Zaśmiał się jej w twarz dociskając lance Lodowego Głąba. Zapiszczała
na ból i chłód pochodzący od przedmiotów. Rozejrzałem się za jej rodzeństwem i zaobserwowałem,
że Mira chowa się w ramionach Laxusa. Najwidoczniej obojętna już na krzyki
młodszej siostry. Za to Elfman odwrócił się plecami do rannej Lisanny i wolał uciąć
pogawędkę z Ever bojąc się, że ulegnie oraz pójdzie pomóc jej. Wiedział, że nie
może, ponieważ wyrządziła już wystarczająco wiele złego.
- Już wystarczy Gajeel.
Uspokójcie się wszyscy! – Odezwał się z drugiego piętra głos Mistrza. –
Zabierzcie ją do piwnic gildii. Tam ponownie przemyśli sobie wszystko. Bickslow
mógłbyś zrobić mi po raz kolejny tę przysługę i mieć na nią oko? – Poprosił tym
razem podchodząc już do nas, gdy zszedł po schodach. Bickslow skinął głową i
podszedł do przypiętej do ściany Lisanny. Gajeel odpiął ją a ona zsunęła się nieprzytomna
dla Bickslowa w ramiona. Podniósł ją w stylu ślubnym i wraz z Gajeelem wyszedł
do piwnicy. (To nie był pierwszy raz, kiedy Lisanna tam przebywa). Pokręciłem głową
wstałem i usiadłem przy jednym z większych stołów wraz z resztą. Gildia zaczęła
wracać do normy. I zaczęło być jak sprzed tego incydentu. Wziąłem wdech przez nos,
aby uspokoić się, ale nagle, gdy Erza usiadła niedaleko mnie z Jellalem
poczułem znajomy zapach na niej. Spojrzałem na nią i warknąłem.
Pov. Erza
„Cholera!
Cholera! Cholera! Nie potrzebnie siadałam tak blisko niego. Zupełnie zapomniałam,
że niedawno widziałam się z Lucy i że Natsu ma doskonały węch… Co teraz, co
teraz?!” Zaczęłam panikować, gdy zobaczyłam jego intensywny
wzrok na mnie i usłyszałam jak warczy.
- Erza… - Usłyszałam
jego groźny głos. Ogólnie nie bałam się go, ale przypomniałam sobie, co Igneel
powiedział mi zanim wyszłam do gildii z Wendy i Charle.
„- Erza, pamiętaj nie możesz zbliżać się do Natsu mając na sobie Lucy
zapach… To może go doprowadzić do szaleństwa jak poczuje jej zapach na Tobie. A
wiemy dobrze, że w tej chwili nie możesz jemu wyjawić, dlaczego pachniesz moją
synową. Trzymaj się z dala od niego. W tym stanie, co teraz jest… Nie ważne czy
jesteś kobietą czy mężczyzną, bądź też czy jesteś przyjacielem czy wrogiem to
jesteś dla niego zagrożeniem zbliżając się do jego „Mate”, gdy jest w trybie
jego wewnętrznego smoka. Jest zaborczy, ochronny i nie myśli logiką ludzką…
może Cię skrzywdzić jego nadludzką mocą w tym trybie bądź, co gorsza zabić,
jeśli jemu nie odpowiesz… a gdy zajdzie taka sytuacja, że zapomnisz się i
będzie w stanie poczuć jej zapach na Tobie wiej od niego ile pary masz w płucach
dziewczyno i wróć tutaj, bo jak mówiłaś… Nie będzie w stanie wejść do Fairy Hills.
– Powiedział mi. Był przy tym bardzo poważny i zaniepokojony. Sama byłam lekko przerażona.
To tak jakby Natsu przeradzał się wtedy w bestię, która jest zaborcza i
zazdrosna o swój skarb. I jest w stanie nawet zabić.
-
Dobrze, będę ostrożna… - Skinęłam głową w porozumieniu. Wzięłam
Wendy i Charle. Wyszłyśmy.”
No i masz teraz siedzę trzęsąc się i wytrzeszczając
oczy na warczącego Natsu. Nikt nie wie, co się dzieje.
- Słuchajcie… nie
zbliżajcie się do niego teraz, jeśli nie chcecie by coś się wam stało. Zaufajcie
mi wiem, co mowie. – Powiedziałam, co od razu w odpowiedzi odsunęli się od
Natsu. Za to on nie spuszczał ze mnie wzroku i warczał.
- Erza… Dlaczego masz
na sobie świeży zapach Lucy?! – Ryknął a Gray, Laxus i Jellal spojrzeli na mnie
z szokiem wymalowanym na twarzach.
- Erza… lepiej wiej. – Szepnął
do mnie Laxus. Więc nie myśląc dłużej rozejrzałam się za Wendy.
- Wendy wiejemy! – Zrozumiała
od razu. Charle chwyciła Wendy za ramiona i poleciały przez otwarte drzwi
gildii a ja wybiegłam za nimi ile sił w nogach i pognaliśmy z powrotem do Fairy
Hills. Nawet się nie oglądałam za siebie, aby nie tracić czasu i za bardzo byłam
przerażona ujrzeć goniącego nas rozwścieczonego Natsu. Na szczęście nie miałyśmy
dużego dystansu do Dormitorium. A tam już na placu na bramą byliśmy bezpieczne,
bo zaklęcie ochronne nie wpuści go na teren.
Tym czasem w Fairy
Tail…
Po tym jak Erza z Wendy
i Charle uciekły z gildii, a za nimi pognał rozwścieczony Natsu. Gajeel po tym
wyszedł z piwnicy i gdy chłopcy opowiedzieli ogólnie, co się wydarzyło od razu Gajeel
z Laxusem wiedzieli, co się z nim dzieje, więc w przerażeniu postanowili, że
muszą go znaleźć zanim coś złego się wydarzy.
Gajeel, Gray, Laxus i Jellal rozdzielili
się i pobiegli szukać Natsu po całej Magnolii. Po 30 min. wrócili zdyszani do
Gildii. Spotkali się przy barze.
- I co? Macie coś? – Zapytał
zaniepokojony i lekko zdyszany Laxus, ponieważ także nic nie znalazł.
- Nic… jakby zapadł się
pod ziemie… Co się z nim dzieje do cholery, Laxus?! – Sapał Gray. Jellal skinął
na to głową.
- Poczuł zapach mojej
siostry na Erzie i teraz został częściowo przejęty przez swego wewnętrznego
smoka, który jest zazdrosny. I nie ma czasu na pogawędki musimy go znaleźć i to
szybko. – Wyjaśnił szybko dla nich Laxus. Na co Gray i Jellal wytrzeszczyli
oczy w niedowierzaniu.
- Tiaa… A najważniejsze
czy widział ktoś może, w która stronę uciekły Erza z Wendy? To może być
najlepszym tropem dla nas w tej sytuacji później ja z Laxusem pokierujemy się węchem,
jeśli zajdzie taka potrzeba. – Zapytał zamyślony Gajeel.
- Pobiegły w stronę
Fairy Hills. – Nagle pojawiła się przy nich Levy trzymająca w ramionach
Lilyego. Gajeel wybity z myśli aż podskoczył na nagle pojawienie się jego
dziewczyny. Ale bardzo się ucieszył na informacje, które im przekazała. Złapał
ją w niedźwiedzi uścisk nie zdając sobie z grubsza sprawy, że zgniata przy tym
swojego przekraczającego miedzy nimi i cmoknął w czoło.
- Dzięki Mała! – Krzyknął
zadowolony i wybiegł z chłopakami za zapachem uciekiniera i jego ofiar.
- Ech mam nadzieje, że
wszystko będzie w porządku… - Westchnęła Levy.
- Nie martw się. Znając
Erzę uciekły do Fairy Hills wiedząc, że tam Natsu nie będzie w stanie wejść. – Podeszła
do niej Mira i usmiechnela się do niej.
- Co tak nagle zaczęłaś
się uśmiechać, Mira? – Zapytała zaciekawiona Levy przyglądając się Mirajane. Na
co tamta ponownie się usmiechnela i pokręciła głową.
- Po prostu, Cieszę się,
że z Laxusem jest lepiej. – Odpowiedziała jej. Na co Levy usmiechnela się podstępnie.
-Ty go lubisz… Prawda,
Mira-chan? – Zapytała z małym szatańskim uśmieszkiem, co wywołało u Miry rumieniec,
który chciała ukryć. – No powiedz Mira-chan, nie musisz tego ukrywać widać to
po was. On też Cię lubi. – Powiedziała chcąc podrażnić trochę starszą
koleżankę.
- Dobrze, już dobrze. Lubię
go, i to bardzo. Nie mogę uwierzyć, że nikt nie zauważył, że jesteśmy z Laxusem
parą.– Powiedziała chowając szkarłatny rumieniec w dłoniach i chichocząc przy
tym. Levy spojrzała na nią w szoku i uważnie obejrzała Mirę od góry do dołu. Zauważyła
na jej szyi tak jak i u niej samej znak „Mate”, który pozostawił jej Laxus. Następne,
co zauważyła u niej to to, że od jakiegoś czasu nosi szersze i zwiewniejsze sukienki.
Levy wytrzeszczyła oczy na myśl, która przyszła jej do głowy.
- M-Mira, Ty jesteś w
ciąży?! – Pół piskiem pół szeptem zapytała w szoku speszoną Mirę, która tylko pokiwała
nieznacznie głową. Levy pisnęła i uściskała barmankę. Była szczęśliwa dla niej
i Laxusa.
- Dobrze to ukrywacie… He
he. Nie martw się zachowam to w sekrecie. Puki, co. – Zachichotała i puściła do
niej oczko.
Gdy tak były pochłonięte
drażnieniem siebie nawzajem i chichocząc na niektóre plotki, że nie zauważyły,
kiedy minęła godzina i nagle drzwi gildii otworzyły się z hukiem, a na podłogę
został rzucony nieprzytomny Natsu i w drzwiach znaleźć można było zdyszanych i
trochę poobijanych chłopców.
- Skubany! Ten to ma parę
w sobie… Uff… - Narzekał Gray przecierając czoło z potu.
- Jeśli chodzi o Lucy…
To będzie miał parę… w końcu chodzi o jego „Mate”. – Odezwał się za nimi głos
Erzy.
- A ty całkowicie zgłupiałaś
Erza?! Pchasz się do paszczy smoka mając na sobie zapach… - Krzyknął na nią Laxus,
ale nagle się zatrzymał, gdy powąchał ją i zdziwił się z deczka. Uniósł na nią
brwi. – Nie masz już zapachu Lucy na sobie. – Powiedział zaskoczony.
- Jakbyś jeszcze nie zauważył
wtedy byłam w sukience, a teraz jestem w pancerzu, Matołku. – Skomentowała go
Erza lekko zirytowana jego spostrzegawczością.
- Poza tym jak mogę pachnieć
zapachem Lucy jak jej nie widziałam? Pomyślcie logicznie. – Powiedziała spoglądając
na nich przez ramie wchodząc spokojnie do środka hali. – Zabierzcie go do
Ambulatorium. Wendy się nim zajmie. – Dodała po chwili, gdy już dochodziła do baru,
przy którym siedziała Levy i Mira przyglądając się im.
Tak jak powiedziała
Erza tak i Gajeel z Laxusem zrobili. Zaciągnęli nieprzytomnego Natsu do
Ambulatorium gdzie zajęła się nim trochę zdenerwowana Wendy.
- Śpij Natsu-san, wiem,
że przechodzisz bardzo ciężki czas. Proszę wytrzymaj jeszcze trochę. Tylko trochę.
– Wyszeptała do śpiącego Natsu lekko się do niego uśmiechając oraz odgarniając
jemu z czoła różowe kosmyki. Przykryła go kocem i wyszła z pokoju zostawiając
go opatrzonego i spokojnie śpiącego na lóżku szpitalnym.
Pov. Wendy
Gdy wyszłam z Ambulatorium
wciąż miałam w pamięci to, co stało się dziś w Fairy Hills rano.
~~ Flashback ~~
Szłam korytarzem Fairy
Hills wybierając się z Charle do gildii jednak nagle zatrzymałam się, gdy
poczułam znajomy dla mnie zapach... Grandeeney. Ten zapach pochodził z
mieszkania nr. 12. Podeszłam do drzwi i z lekkim wahaniem pociągnęłam za klamkę
i drzwi się otworzyły. Słyszałam jakieś głosy pochodzące z wewnątrz mieszkania.
Postanowiłam wejść.
- U-um… Przepraszam?
Ktoś tu jest? – Zapytałam nieśmiało. Nagle ujrzałam ładnie urządzone duże
mieszkanie, a w nim była Erza-san oraz jakieś obce cztery osoby. Pary. Byłam
zaskoczona jedna z kobiet przypominała mi Lucy-san.
- Wendy? Co ty tu
robisz? – Zapytała mnie zaskoczona Erza-san. Ale ja nie odpowiedziałam przyglądałam
się tym czterem osobom siedzącym naprzeciwko Erza-san. Nagle się otrząsnęłam i
spojrzałam na nią.
- Etto… przepraszam,
jeśli przeszkadzam. Byłam ciekawa, ponieważ wyczułam z tego mieszkania znajomy
zapach. Nie chcę być niegrzeczna, ale… Erza-san, kim oni są? Pachną znajomo dla
mnie. Jakbym czuła Natsu-san, Gajeel-san i Grandeeney… a kobieta z jasnymi
blond włosami wygląda jak Lucy-san. Erza-san jestem zdezorientowana… Co tu się
dzieje? – Powiedziałam czując się zakłopotana i zmieszana.
- Hmm… widzisz Wendy...
– Erza-san próbowała mi to jakoś wyjaśnić, ale widziałam, że nie wiedziała jak
to zacząć. – Dobrze skoro już tu jesteś, Ten o to Rudzielec... – Zachichotała wskazując
na uśmiechającego się czerwonowłosego mężczyznę i po kolei. - To wuj Igneel,
czarnowłosy to Metalicana, Blondynka to Stella, a niebieskowłosa… - Gdy tak słuchałam
jak ich przedstawia stałam jak wryta, ale w końcu ocknęłam się, gdy doszła do
przedstawienia niebieskowłosej kobiety. Nie skończyła mówić, ponieważ od razu
pobiegłam do niebieskowłosej kobiety z płaczem.
- Grandeeney ~! – Rzuciłam
się jej na szyję i płakałam szczęśliwa, że ją widzę. Ona zachichotała i przytuliła
mnie także.
- Witaj moje drogie
dziecko. Wyrosłaś na śliczną panienkę, kochanie. – Powiedziała do mnie swoim
melodyjnym głosem. A następnie wyszeptała do mnie. – A teraz troszeczkę ciszej,
bo kogoś możemy obudzić. I skinęła głową w miejsce za moimi plecami informując
mnie tym samym abym się obróciła i spojrzała w tamtą stronę. Więc tak też
zrobiłam.
Obejrzałam się wraz z Charle i Zauważyłam Erza-san kogoś głaskała po głowie,
że też zasłania tą osobę częściowo. Zauważyliśmy niebieski ogon merda koło
niej.
„Nie
mów mi… Happy? Ale jeśli Igneel-san i reszta są tutaj, to… Nie możliwe…”
Myślałam podchodząc powoli do Erza-san z Charle siedzącą u mnie na ramieniu.
Erza-san odsunęła się trochę i własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Na kanapie
spała spokojnie Lucy-san a na jej piersi pochrapywał sobie szczęśliwie Happy.
Łzy ponownie wypłynęły mi z oczy. Osunęłam się
na podłogę i klęczałam przy śpiącej Lucy-san z zaciśniętą dłonią na ustach, aby
nie obudzić Lucy-san moim płaczem. Poczułam drżenie na moim ramieniu i gdy
spojrzałam w tamtą stronę zauważyłam Charle płaczącą i patrzącą na Happyego.
Obejrzałam dokładnie Lucy-san. Miała
duży ciążowy brzuch jak na szósty miesiąc. Położyłam drżącą dłoń na jej okrągłym
brzuszku i poczułam delikatny ruch pod dłonią. Nagle jakby impuls. Doznałam
olśnienia.
- To są… - Spojrzałam
na Erza-san i smoki. Oni skinęli głowami jakby wiedzieli, o czym mówię.
- Wendy… Co się stało?
– Zapytała zaniepokojona Charle wycierając łapką łzy z policzków.
- Nie martw się
Onee-san, Lucy nic nie jest. Po prostu Wendy-san chciała powiedzieć, że Lucy i
Natsu-san oczekują Bliźniąt. – Zza Erza-san wyszły dwa przekraczające. Spojrzałyśmy
zaskoczona na nich.
- Onee-san? – Zapytałam
zdezorientowana patrząc to na Charle, to na dwa pozostałe przekraczające stojące
przy Erza-san. Za to biała kotka, która wyglądała jak Charle usmiechnela się do
mnie, a później ukłoniła się grzecznie.
- Oczywiście. Wendy-san
jestem Star. Przekraczający Lucy. Przekraczający obok mnie jest moim Onii-san,
Wolt. Za to on jest przekraczającym Laxus-san. Jesteśmy dziećmi królowej
Shagott tak jak Twój przekraczający, Charle. Wolt jest najstarszy z naszego
rodzeństwa, za to ja jestem najmłodszą z wyklutych. – Wyjaśniła posyłając mi śliczny
uśmiech. Spojrzałam ciekawa reakcji Charle. Ona siedziała mocno trzymając się
mojego ramienia drżąc i patrzyła w szoku na Star i Wolta.
- Wolt, to prawda. Byłeś
pierwszym przekraczającym, którego wysłano na Earthland przez Animę. Mam
informacje o Tobie. – Powiedziała w końcu Charle zeskakując z mojego ramienia. Podeszła
bliżej nich. Przez chwile przyglądała się im. Ogon w ogóle jej nie reagował na
nich. Po chwili zaczęła szczęśliwie nim poruszać. Uśmiechnęłam się na to.
- Wiesz Charle... To,
co Star mówi może być prawdą. Jest bardzo podobna do Ciebie. – Powiedziałam uśmiechając
się do całej trojki.
- Imouto… nie
przytulisz się do swojego Onii-san? – Zapytał ją Wolt rozkładając łapki w geście
zachęcającym ją do uścisku. Jego głos był bardzo podobny do głosu Lilyego
głęboki i męski. Charle bez wahania przytuliła się do obojga płacząc i
powtarzając jak się cieszy, że ich spotkała. Byłam szczęśliwa z ich powodu. Ale
nagle też przypomniałam sobie, co powiedziała Star jeszcze niedawno.
- An-no… Star, Wolt… - Powiedziałam
nieśmiało, na co oni wraz z Charle zerwali wzajemny uścisk i spojrzeli na mnie.
– Star powiedziała, że jest najmłodszą z wyklutych dzieci Shagott. To ile
dzieci posiada królowa przekraczających? – Zapytałam trochę ciekawa.
- Ach, ach… hehe. Dobrze,
że pytasz Wendy-san. – Powiedział Wolt uśmiechając się niezręcznie i potarł się
łapką po tyle głowy. – Jestem najstarszy później jest Charle i później Star,
ponieważ bardziej są jak bliźniaczki, ale dlatego że Lucy-san miała blokadę
Star nie mogła się wykluć i ja wraz z jajem Star wróciliśmy do Edolas do królestwa
do czasu aż uszczelnienie na pamięci Lucy-san i Laxus-san zostanie skruszone.
Dlatego Charle jest starsza od Star, ale to nie wiele. – Powiedział uśmiechając
się do obu młodszych sióstr.
- Tak nasza trojka jest
tymi wyklutymi, ale… - Urwała nagle Star patrząc na Lucy-san.
- Co „ale”, Star-chan?
– Zapytała zaniepokojona Charle.
- Nie martw się
Onee-san… To nic strasznego. Matka niedawno miała kolejne bliźniacze jaja. Tu
na Earthland. – Oznajmiła pewniej z dużym uśmiechem Star. Co zaskoczyło mnie i
Charle.
- Naprawdę? – Zapytała
ją Charle. Na co jej brat i siostra pokiwali głowami w zgodzie. Podeszli do
Igneela i Stelli, którzy dali każdemu z nich na poduszce po jednym jajku. Były
piękne. Przypominały mi czas, kiedy znalazłam jajo Charle.
Spojrzałam na smoki i
zapytałam.
- Dlaczego one tu są, a
nie z Shagott? – Byłam ciekawa, a także zaniepokojona.
- Ponieważ wioska
przekraczających została zniszczona przez kłusowników i Shagott musiała wraz z
innymi przekraczającymi się wynieść gdzie indziej. Shagott ufa Lucy, ponieważ
gdy jaja zostały skradzione przez kłusowników to Lucy je odzyskała i odniosła
do wioski, ale za to Shagott powiedziała, że wraz z Woltem i Star sobie poradzą,
aby je utrzymać bezpieczna poki jej dzieci się urodzą. W jakiś sposób Shagott wiedziała,
że dzieci Lucy i Natsu będą także Dragon Slayerami. – Odpowiedziała Stella.
- Czyli mama ponownie zmieniła
miejsce lokalizacji wioski przekraczających, co? – Powiedziała smutno Charle.
- Nie martw się
Onee-san. Masz mnie i Wolta oraz niedługo będziemy się opiekować dwójką naszego
młodszego rodzeństwa. Jesteśmy razem, a w każdym razie będziemy mogli poszukać
matki. – Powiedziała do niej Star pocieszająco i przytuliła ją. Za to Wolt stal
ze skrzyżowanymi łapkami na brzuszku i skinął dumnie głową. W jakiś sposób przypominał
mi Laxus-san.
- Taak… - Westchnęła
Charle i widać było, że cieszyła się obecnością jej rodzeństwa.
- Cieszę się, że wróciła
Lucy-san. Tylko, dlaczego nie przyszła od razu do Gildii? Natsu-san bardzo za
nią tęskni. – Powiedziałam i spojrzałam na Erza-san i smoki podejrzliwie.
- Ekhm… widzisz Wendy…
- Zaczęła ponownie Erza-san. – Chwilowo Nikt nie może wiedzieć, że Lucy wróciła.
Jeszcze nie jest gotowa na powrót do gildii. Tylko Ja, teraz Ty i Charle wiemy,
że wróciła. Może jeszcze Gray, Levy i Gajeel będą wiedzieć o jej powrocie,
ponieważ będzie potrzebowała pomocy nie tylko smoków, ale i naszej. Nikt więcej
nie może się dowiedzieć… Rozumiemy się, Wendy? – Zapytała mnie poważnie spoglądając
na mnie. Spojrzałam na Lucy-san i zaczęłam ciężko myśleć nad tym, dlaczego?
- Dobrze! – Pisnęłam
szczęśliwie. Chwile jeszcze porozmawialiśmy i wyszłam z Erza-san i Charle do
gildii.
~~ Koniec Flashback ~~
Szłam uśmiechnięta i zadowolona. Nuciłam sobie
pod nosem melodię, którą zawsze nuciła Lucy-san dla Natsu-san, gdy byliśmy w
środku transportu.
„Onee-san
wróciła do domu…” Taka myśl unosiła się w moim szczęśliwym
umyśle.
*.*.*
C.D.N.