W poprzednim rozdziale:
- Jak śmiesz… Jak
śmiesz mówić coś takiego o mojej Imouto! Ona nic Ci nie zrobiła suko! Nawet
starała się z Toba zaprzyjaźnić… Jesteś samolubną i zachłanną suką, która nie
zasługuje na uwagę nawet, jeśli Twój brat Cię nie zabił wcześniej to z
najmilszą chęcią ja to zrobię tu i teraz za krzywdy mojej siostry, których Ty
byłaś przyczyna~! – Laxus ryknął jej w twarz.
- Jak śmiem, pytasz
się? Ona zabrała mi wszystko… Zastąpiła mnie! Natsu-kun był od początku mój i
tylko mój! A tu nagle, gdy mnie zabrakło przez dwa lata przylazła taka i się
rozpanoszyła jakby była u siebie, pierdolona księżniczka! Nienawidzę jej! –
Krzyknęła mimo wciąż zaciskającej się dłoni Laxusa na jej szyi, a następnie
Krzyknęła z bólu, ponieważ oberwała w brzuch ciosem z ognistej pięści Natsu.
Był wściekły, ogień buchał z całego jego ciała, a oczy były ciemne i pokazywały
grozę a po jego twarzy płynęły stróżki łez.
- A ja nienawidzę
ciebie Lisanna. Gdybym wiedział, jaka jesteś naprawdę… Tch… Nie pozwolę Ci
obrażać Mojej Luce! – Wykrzyknął na
całą halę. Później Laxus puścił jej szyje, a ta jak unosiła się nad ziemią w
jego uścisku tak spadla na podłogę nieprzytomna.
- Jii-chan proszę daj
nam te listy. Błagam. – Podszedł do mnie Natsu i padł przede mną na kolana błagając
ze łzami w oczach. Zlitowałem się i podałem jemu, Erzie i Grayowi listy.
Podczas gdy Laxus i Natsu „zajmowali się” Lisanną podałem Gajeelowi, Juvii i
Wendy listy, które Lucy napisała do nich.
Spojrzałem na Lisannę.
Leżała na podłodze nieprzytomna, a Freed pisał runy do okolą jej. Mira i Elfman
stali koło nich i patrzyli na młodsza siostrę z rozczarowaniem i smutkiem.
Oderwałem wzrok od
nich. Rozejrzałem się jeszcze raz po gildii zanim postanowiłem wrócić do biura,
aby zając się papierkową robotą… Westchnąłem i ruszyłem schodami na drugie
piętro.
*.*.*
Magnolia, Gildia Fairy Tail.
Pov. Natsu
Miałem mieszane
uczucia. Złość i rozczarowanie w stosunku do Lisanny i mnie. „Jak mogłem być taki ślepy i naiwny…” Warknąłem
sam na siebie w myślach. Miałem pretensje sam do siebie. Czułem pustkę w sercu
i tęsknotę… Straciłem coś najcenniejszego, na czym mi zależało najbardziej na świecie…
Luce.
To była już 4 rano nikt
nie poszedł do domu. Mira nie zamknęła gildii i sama także nie poszła do domu,
była rozczarowana Lisanną tak jak każdy, a może jeszcze bardziej. Spojrzałem na
kopertę z listem do mnie. Podniosłem kopertę i przytknąłem ją delikatnie do
nosa wdychając resztki zapachu Lucy pozostawionego na liście. Oderwałem wzrok
od koperty i rozejrzałem się po gildii. Przelotem zauważyłem Graya i Erzę…
płakali jak małe dzieci trzymając rozpakowane listy w drżących dłoniach. Gray ukrył
twarz w dłoniach, a Erza jedną ręką zakrywała drżące usta, gdy łzy spływały jej
po twarzy kaskadami, a w drugiej ręce trzymała list. Jej oczy były szeroko
otwarte jakby przeżyła szok. Oderwałem od nich wzrok i postanowiłem otworzyć
swój list. Rozłożyłem kartkę, wziąłem głęboki wdech i zacząłem czytać przejeżdżając
wzrokiem słowo po słowie starając się nie pominąć żadnego ze słów zapisanych
jej zgrabnym pismem.
„ Kochany Natsu.
Opowiem Ci historię pewnej dziewczyny uważanej
za księżniczkę i chłopaka, który był uważany za smoka. Ten smok pewnego razu uratował
tą księżniczkę. Zabrał ją ze sobą, do miejsca, które nazywał swoim domem. Ona odkąd
się spotkali go kochała skrycie za to, że był. Był przy niej niezależnie od
chwili i powodu. Był, aby ją chronić, by czulą się bezpieczna. Nauczył ją
nowych znaczeń przyjaźni, rodziny oraz MIŁOŚCI. Mimo że był czasami irytujący i
głupkowaty to nadawało mu uroku. W jej oczach był idealny… Mimo wszystko kochała
go. Pewnego dnia poczuła się na siłach i chciała mu zdradzić swój sekret o tym,
że kocha go, ale najwidoczniej jej bajka nie miała szczęśliwego zakończenia,
ponieważ jej ognisty smok wybrał inną damę. Księżniczka starała się żyć bez jej
smoka, mimo że widywała go codziennie. Serce bolało, rozrywane na miliony kawałków
widokiem jej ukochanego smoka w objęciach innej. Tak mijał czas… Pewnej
nietypowej nocy księżniczka zaopiekowała się smokiem, który przebywał w jej wierzy.
I oto tej samej nocy straciła swą niewinność dzięki niemu oraz została przez
niego naznaczona. „Bratnia” Taki tytuł teraz jej został przypisany. Mimo że jej
ognisty smok wybrał inną pannę. To Ona kochała go całym sercem i duszą. Cierpiała
po cichu, aż w końcu postanowiła opuścić dom, przyjaciół i jej ukochanego smoka…
Koniec.
Jak myślisz Natsu czyją
historię przypomina Ci ta, którą opowiedziałam Tobie w tym liście? Ty byleś tym,
który mnie uratował nieskończoną ilość razy, Ty byłeś tym, który był przy mnie,
Ty przyprowadziłeś mnie do gildii, założyliśmy drużynę itp. Później nie wiem,
co się stało, ale wiem jedno na pewno… Zdradziłeś mnie, zostawiłeś, porzuciłeś.
Wybrałeś Lisannę pod każdym względem, chociaż byłam zawsze dla Ciebie
niezależnie od pory czy sytuacji. Tak, więc czy Nasza historia nie przypomina Ci
tej historii wyżej? Mi się wydaje, że jest Identyczna. Moje serce pękło, roztrzaskałeś
je własnoręcznie, ale nie przejmuj się… Bądź nadal szczęśliwy z Lisanną. Mnie
już dawno nie ma w gildii, a jeszcze bardziej w domu, czy w Magnolii. Nie wiem,
kiedy wrócę i czy w ogóle wrócę. W takim razie wiedz jedno Natsu… Nie zapomnę Cię
nigdy i nigdy nie przestanę Cię kochać, ponieważ jesteś Płomieniem, który nigdy
nie zgaśnie w Moim sercu.
Nie obwiniaj się o to,
że odeszłam. Miałam swoje powody, aby odejść. Proszę nie szukaj mnie.
Ps. Nie martw się o
Happyego jest ze mną. Jeśli nie wrócę odeśle go z powrotem do Ciebie, do
gildii.
Całuję i Kocham,
Lucy Heartfilia.”
Czytałem list w kółko,
kilkukrotnie. Zaraz zwariuje... Nagle coś sobie uświadomiłem i wróciłem do historii,
którą mi Luce opowiedziała w liście przeleciałem wzrokiem tekst i zatrzymałem
się w pewnym momencie. „Jeżeli ona mówi,
że ta historia i Nasza historia jest taka sama to w takim razie… Oznaczyłem ją,
jako „Bratnią”?! I zabrałem jej niewinność? Czyli… zabrałem jej dziewictwo!”
Przetwarzając to byłem w szoku, gdy przez myśl przeszło mi wspomnienie jak
pewnego dnia obudziłem się w łóżku z Lucy. Z bolącą głową i oboje całkiem
nadzy. Lucy była przytulona do mojej piersi i smacznie spala. Spanikowałem,
ponieważ nic nie pamiętałem i nie pamiętam nadal, co się działo wtedy. Później
nie pokazywała się w ogóle w gildii wraz z Happym, a ja jak jakiś drań przestałem
się nimi przejmować i szczęśliwie zacząłem spotykać się z Lisanną. Az do teraz…
„Och, ironio~!” Krzyknąłem w myślach
i chwyciłem się za moje różowe włosy i zacząłem szlochać jeszcze mocniej. „ Gdybym chciał… nie wiem gdzie jej szukać…”
- Lucy, przepraszam~
Wybacz miii~! – Płakałem chowając moją twarz w dłoniach.
„Kocham Cię, Lucy~ Wróć, błagam!” Krzyczałem w agonii do mojej podświadomości.
Pov. Erza
Po przeczytaniu
fragmentu listu od Lucy byłam w szoku. Po pierwsze nie ma do mnie żalu i uważała
mnie za swój autorytet i wzór do naśladowania… uważała mnie „(…) za
starszą siostrę, której nigdy nie miałam” jak napisała w liście.
Po drugie ufała mi i zwierzyła mi się z sekretu, dlaczego odeszła, o którym
wiedział tylko Happy i jej duchy. W liście kazała abym wyjęła zawartość koperty
tak by nikt nie widział, więc tak zrobiłam. Z koperty wypadł Test ciążowy z
wynikiem… pozytywnym?! Całkiem zwariowałam!
„Kto
skrzywdził moją kochaną Lucy?!” Krzyczałam w podświadomości.
Zaczęłam dalej
czytać list, w którym otrzymałam odpowiedz na moje pytanie. Ale powiedziała, że
to nie był gwałt. Wyjawiła mi, że to Natsu jest ojcem i że z pewnych przyczyn nie
chce, aby wiedział. Uszanowałam jej decyzję, chociaż miałam ochotę go zabić z
zimna krwią. Spojrzałam z żalem w stronę Natsu i widziałam, że czyta list. Był
już załamany… to wystarczająca kara dla niego. Miałam nadzieję tylko, że Lucy wróci
niebawem cała i zdrowa z maleństwem i Happym.
- Boże kochany, będę
ciocią… - szepnęłam sama do siebie i delikatnie uśmiechnęłam się na tą myśl,
chociaż łzy spływały mi kaskadami po twarzy. Wytarłam je i podeszłam do baru z
koperta w dłoni, w której schowałam z powrotem list i test. Moim celem byli Gajeel
i Wendy. Podeszłam do nich.
- Gajeel, Wendy… - zaczęłam
mówić, ale przerwano mi.
- Czego chcesz,
Titania? – Warknął na mnie Gajeel.
- Nie warcz na mnie
Gajeel, jestem po tej samej stronie. – Wyjaśniłam, a on spojrzał na mnie z
niejasnym spojrzeniem, westchnęłam. – Możemy pogadać? Tylko nie tutaj. Musze
wam coś pokazać. – Zwróciłam się do nich i ruszyłam do wyjścia. Było już jasno
na zewnątrz, 6 rano. Wyszli za mną z gildii i usiedliśmy przy stole na zewnątrz
z dala od drzwi gildii. Patrzyli na mnie wyczekująco. Wyjęłam z koperty dyskretnie
test ciążowy Lucy. Spojrzeli na mnie zdziwieni i nagle Gajeel zaczął węszyć w
powietrzu nad przedmiotem.
- Erza, to pachnie jak
Banny-girl… tylko, że to pachnie jak ktoś jeszcze… Co to jest do cholery? – Zapytał
zdezorientowany.
- Gajeel-san to jest
Test Ciążowy. – Wyjaśniła nieśmiało Wendy rumieniąc się. Gajeel spojrzał na nas
w szoku.
- Lucy… jest w ciąży? –
Zapytał, a w jego głosie mogłam odczytać zaskoczenie. Co było dla mnie szokujące,
że powiedział jej imię a nie przezwisko, które zdobyła od niego. Skinęłam głową.
- Tak myślałam, że
Lucy-san pachnie inaczej ostatnio, gdy byliśmy u niej. – Powiedziała zamyślona
Wendy. Najwidoczniej nad czymś się zastanawiała. – To pachnie jak wymieszany
zapach truskawek i wanilii oraz cynamonu i popiołu z drzewa sandałowego. – Powiedziała
spoglądając na nas dwoje.
- Popiół? – Zapytałam w
tym samym momencie, co Gajeel i spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.
- Salamander… - Warknął.
– Ty Draniu~! – Krzyknął zaciskając dłonie w pięści aż kostki mu zbielały. Miał
wstać i ruszyć z chęcią mordu na Natsu, ale go zatrzymałam.
- Gajeel, uspokój się!
Lucy… - Powiedziałam, ale mi przerwał.
- Wystarczająco ją upokorzył
wyrzucając z zespołu, ale teraz zamierzam go zabić za to, co jej zrobił. – Warknął.
- Gajeel! Ona nie chce
by wiedział o tym… - Spuściłam głowę i grzywka zasłoniła mi oczy. - A gdy
zaatakujesz go z tego powodu… Wtedy się dowie… tylko my wiemy o tym, nikt
więcej nie może wiedzieć! Dlatego odeszła! Zaakceptuj to i olej tego idiotę! – Krzyczałam
na niego. On stanął i przestał się wyrywać do pójścia na Salamandra. Spojrzał
na mnie smutnymi oczami. – Poza tym… jeśli Lucy wróci z dzieckiem to nie sądzisz,
że to dziecko ma prawo znać swojego ojca? A gdy ty go zabijesz teraz to nic z
tego nie będzie. Mi także zależy na Niej i także się martwię. – Zakończyłam ze łzami
w oczach.
- P-przepraszam… - Wydukał
i usiadł powrotem na swoje miejsce. – Po prosu nie wierze, że mogli jej to
zrobić i być takim skurwielem. – Westchnął przecierając twarz dłońmi.
- Gajeel-san spokojnie mi się wydaje, że da
się to jakoś wyjaśnić tylko trzeba poczekać aż Lucy-san wróci. Miejmy nadzieje
ze wróci cała i zdrowa z dzieckiem. – Powiedziała do niego Wendy składając
dłonie jakby się modliła za Lucy.
- Gajeel po części… Nie
uważam, że jedynym winnym jest Natsu. Najwięcej namieszała Lisanna. – Powiedziałam
i na mojej twarzy ukazał się grymas, który mógłby pokazać obrzydzenie na samą
myśl o Lisannie i tego, co zrobiła Lucy. - A cała nasza trójka wie,
że nie przez przypadek Natsu-san oznaczył Lucy-san, jako swoją „Bratnią” to
musi coś znaczyć… - Powiedziała trochę radośniej Wendy.
- Na pewno… - Powiedziałam
uśmiechając się lekko do niej i Gajeela.
- A ja nauczę tą żmiję,
co to znaczy zadzierać Naszą Lucy… Giihi… - Wyszczerzył się Gajeel.
- Zagramy w rzutki?
Gajeel-san? – Zapytała Wendy z przerażającym uśmiechem. Co wywołało nawet u
mnie dreszcz.
- Potrzebujecie celu, tarczy
do rzutek… - Odezwał się za nami męski głos. Odwróciliśmy się i zauważyliśmy w
bramie trzy zakapturzone osoby. Podeszli bliżej i zdjęli kaptury. My
siedzieliśmy jak wryci… pierwsza otrząsnęłam się z szoku.
*.*.*
C.D.N.
Kim są ci ludzie?? Czy to smoki?? Och błagam pisz szybko, bo tak zżera ciekawość! Rozdział świetny, taki smutny i słodki! Jak zwykle Erza opanowana, Gajeel jak zwykle w gorącej wodzie kompany i nasza mała Wenedy jak zwykle nas zaskakuje swoją tajną mroczną stroną ;-)
OdpowiedzUsuńCudo w każdym razie nie mam negatywnej opinii same pozytywne, więc duuuuużo weny i czekam na next, bo to już czwarta część ( łącznie z prologiem), która ci doskonale wyszła!!! :-D
No nie mogę! Ten idiota dopiero teraz zorientował się że zabrał jej dziewictwo?! Zabije lissana...
OdpowiedzUsuń