czwartek, 18 września 2014

Rozdział 6. Burza.

W poprzednim rozdziale:

- Przepraszam za głupotę mojego syna. – Powiedział tym razem mogłam zobaczyć jego smutną i wrażliwą stronę. Przytuliłam go. – Nie żebym go usprawiedliwiał czy coś, ale wiesz… nie miałem za wiele czasu na wyjaśnienie, czym jest miłość i czym jest smocze oznaczenie swojej „Bratniej”. W ogóle był w tedy za młody, aby zrozumieć. Często obserwowałem go stad. I zawsze widziałem go z Tobą. Od razu po nim mogłem powiedzieć, że jest w Tobie na zabój zakochany, ale też zdezorientowany, jeśli chodzi o nazwanie tych uczuć do Ciebie i ogólnie odróżnianie uczuć. Dlatego tez i może tak się stało, bo jako smok wybrał cię, jako jego „Bratnią”, a panika o odrzucenie i pojawienie się tej przebieglej larwy spowodowały niechciane skutki. – Popatrzyłam na niego krzywo. I spanikował. - Nie mówię tego pod względem ciąży! Absolutnie! Cieszę się z tego powodu i myślę, że Ty także się cieszysz. Także Natsu gdyby wiedział o tym, że będzie ojcem także by się cieszył tak samo jak my. Kocham Cię jak własną córkę odkąd Cię zobaczyłem i wiele słyszałem o Tobie w świecie i od Stelli. Sam z chęcią skopałbym dupsko temu bachorowi z różowym łbem. – Jego nastrój się diametralnie zmieniał od paniki po czułość i na końcu warczał na wzmiankę o jego idiotycznym synu. Przytuliłam go.
- Dziękuję, Będziesz wspaniałym dziadkiem. – Powiedziałam będąc nadal przytulona do niego. On oderwał mnie od siebie i spojrzał na mnie z nadzieja i ekscytacją w oczach.
- Naprawdę tak sadzisz? – Zapytał podekscytowany. Ja się tylko uśmiechnęłam na to i skinęłam głową.
- Na pewno… Tylko błagam nie rozpieszczaj ich ze Stellą. – Żachnęłam się z fałszywymi łzami w kącikach oczu. Zaśmiał się i przytulił mnie ponownie.
- Oczywiście, Kochanie. – Zaśmiał się. Wtuliłam się w jego pierś i ziewnęłam. Igneel najwidoczniej to zauważył i uśmiechnął się do mnie troskliwie. – Śpij Lucy, musisz odpocząć. Dużo ostatnio przeszłaś. Jutro zaczniemy trening. – Powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie na miękkie posłanie gdzieś w głębi jaskini.


*.*.*


Magnolia, Miesiąc po odejściu Lucy z Gildii.


Gildia Fairy Tail.

To nie było to samo miejsce, co wcześniej, mimo że dzień zaczął się jak każdy inny w gildii. W każdym zakamarku gildii było czuć zapach alkoholu i potu mimo tego, że każdy się obwiniał za to, że Lucy odeszła. No prawie każdy. Oprócz Laxusa, Mistrza, Gajeela, Juvii, Wendy i przekraczających, którzy byli przy niej.

Panowała posępna atmosfera w budynku. Wielu ludzi się zmieniło od tamtego dnia. Erza nie jadła swego tortu śmietankowo-truskawkowego i po kryjomu szlochała za Lucy. Cana nie pila alkoholu jedyne, co to wodę. Mira nie uśmiechała się jak dawniej, nie obsługiwała ludzi i w zastępstwie za nią stanęła za barem Kinana. Laxus zaszył się w swoim fotelu na drugim piętrze obserwując ludzi trzymając na swoich kolanach Mirę, która tuliła się do niego. Jellal próbował pocieszyć Erzę z Meredy i Ultear. Gray za to zaprzestał rozbierania się i siedział, pocieszając Juvię, co wielu ludzi zdziwiło.

Co z Natsu? Natsu siedzi w kącie dąsając się i rozpaczając tak samo jak Laxus. Gajeel siedział z płaczącą Levy przy stoliku pocieszając ją. Wendy siedziała z przekraczającymi i Romeo cichutko z małą depresyjną aurą wiszącą nad nimi. Macarov także stal się ponury. Wiele osób w gildii przeżyło utratę ich ukochanego Gwiezdnego Maga.

No, ale oczywiście zawsze się znajdzie czarna owca w stadzie… Oczywiście Lisanna nie okazywała żadnej skruchy, bo najwidoczniej nie czulą się winna, chociaż najwięcej nagrzeszyła. Nadal kleiła się do warczącego na nią Natsu, próbowała namawiać Zespól Natsu na misje.

Od miesiąca chodzi w skowronkach i namawiała ludzi do kolejnych imprez i świętowania z powodu odejścia Lucy. Za co wiele razy została potraktowana magią od ludzi z gildii i otrzymała wielokrotnie karę od Mistrza Macarova.

- No chodźcie ludzie, trzeba to świętować… w końcu nasza gildia jest teraz taka jak powinna być i nie śmierdzi w niej tanimi perfumami. – Zaśmiała się, za co została spiorunowana wzrokiem przez całą gildię, a najbardziej oberwało jej się od Natsu.
- Jeśli już ktoś używa tanich perfum to Ty Lisanna. Ja nie kupuje tak badziewnych prezentów dla Luce. – I uśmiechnął się złośliwie do niej. A w gildii było słychać grupowe „Uuuu~!” Albo „Tsak, dobrze powiedział!”.

Co wywołało u niej fałszywy płacz i próbę pokazania, jaka to ona jest poszkodowana. Lecz wszyscy się już na niej poznali. To nie jest już ta sama Lisanna, którą kiedyś znali. Jej rodzeństwo przestało ją bronić i słuchać.
- Gadasz bzdury Natsu-kun! – Krzyknęła radośnie lekceważąco machając ręką i olewając komentarze i to, co Natsu powiedział.
- Oi, chodźcie się bawić ludzie! Przecież ja, wasza „ulubienica” wróciłam! Powinniśmy nadal świętować! – Piszczała rozradowana jakby nie brała do siebie tego, co przed chwilą powiedział do niej Natsu. Choć dopiero, co była smutna teraz była szczęśliwa jak małe dziecko które dostało słodycze. Czy ta dziewczyna jest dwu biegunowa?

- Oi! Zamknij się wreszcie Lisanna! Mamy Cię już po kokardki! – Krzyknęli wszyscy ci, którzy przebywali właśnie w gildii.
- My akurat nie mamy, czego świętować, więc wybacz nie przyłączymy się… - powiedział zdołowany Natsu, który siedział przy jednym stole z Erzą, Jellalem, Grayem, Juvią, Gajeelem i Wendy. (Od tygodnia trzymają się razem wraz z Laxusem i jego bandą oraz Mirą i Levy. Starając się odganiać od siebie Lisannę jak to tylko możliwe.). Jak tylko Natsu to powiedział reszta jego towarzystwa zgodziła się z nim poprzez skinienie głowami.

- Ale jak to?! Przecież wróciłam Kochanie teraz, gdy tej francy nie ma możemy być razem i wypełnić naszą obietnicę, którą sobie złożyliśmy dawno temu. Pamiętasz? – Lisanna skomliła z udawanymi łzami próbując dostać się do Natsu.
- Odwal się od Nas i od Salamandra! – Warknął na nią, Gajeel wkurzony trzymając Levy na kolanach.
- Do ciebie nie mówiłam kupo złomu! Jak chcesz to sobie opłakuj tą blond zdzirę. Ja zabieram Natsu i resztę drużyny i idziemy na jakaś fajną misję. – Wyjaśniła z zaplecionymi rękoma na piersiach i tryumfalnym uśmieszkiem. Następnie zwróciła się w stronę Zespołu Natsu z obrzydliwie słodkim uśmiechem. – Będziemy się świetnie bawić! – Pisnęłam radośnie wymachując rękoma w powietrzu. To wywołało odruch wymiotny u większości ludzi słuchających tego, a w szczególności u tych, co siedzą przy stoliku z Natsu.
- Wybij to sobie z głowy Lisanna, że gdziekolwiek pójdziemy z Tobą. –Odezwała się Erza mając nad sobą wiszącą groźną aurę.
- Tym bardziej Natsu nigdzie nie wybiera się z Tobą, bo zostaje z nami. – Dołączył do Erzy, Jellal.
- Nie tylko… on nie chce iść gdziekolwiek z Tobą… - Powiedział to Gray wskazując na Lisannę swoim bladym palcem. – To dodatkowo Zespół Natsu został rozwiązany ze względu na brak Lucy. To ona zapoczątkowała z Natsu ten zespól i bez niej to nie ma sensu. A teraz znikaj nam z oczu, bo nie należysz już do tego zespołu, ponieważ został utworzony inny. – Zadrwił sobie z niej i na jego bladej twarzy ukazał się uśmieszek zwycięzcy.

To wywołało na niewinnej buźce Lisanny grymas „złośliwej wiedzmy”.

- Nie obchodzi mnie to! To drużyna „Natsu”, a nie „Lucy”! Nie macie żadnych zobowiązań, co do Niej! – Wykrzyczała im w twarze. – Jej już nie ma! I niech lepiej nie wraca! Mam nadzieje, że leży gdzieś martwa… Bardzo bym się z tego cieszyło! – Wydarła się na całą hale.

 Nagle na zewnątrz gildii niebo pociemniało i zerwała się burza z piorunami i huragan. 

Wewnątrz gildii ludzie pochowali się po kątach na widok, który pokazał się w gildii. Za Lisanną nagle pojawiły się dwie osoby. Laxus i Juvia. W ich oczach była ukazana rządzą mordu.
- Jak śmiesz w ogóle mówić takie rzeczy o Juvii przyjaciółce! Lucy-san nie zasłużyła na takie obelgi z ust takiej prostaczki jak Ty! – Krzyczała na nią Juvia zamieniając się we wrzącą wodę, która zaczęła otaczać i parzyć skórę Lisanny. Krzyk agonii Lisanny roznosił się po hali gildii.
- Jeszcze ci mało, Lisanna?! Mało Ci lania, które otrzymywałaś od nas wszystkich przez ten miesiąc przez to, co wyprawiasz?! Mało, że skrzywdziłaś rodzinne, która niedawno się spotkała?! Pozbawiając mnie siostry, twojego Mistrza wnuczki. To jeszcze nic! Masz czelność przychodzić do gildii i codziennie zakłócać nasz sposób oraz wygadywać takie głupoty na moją Lucy! Podziwiam Natsu, że jeszcze cię znosi i nie zabił cię, bo ja bym to zrobił już dawno bym to zrobił na jego miejscu! – Ryknął Laxus na nią ciskając błyskawicami w Lisannę. 

Słychać było w gildii jedynie krzyk dziewczyny i pisk przerażenia ludzi, którzy obserwowali to, co się działo.

Natsu wstał ze swojego miejsca, nie zwracając uwagi na wydarzenia w gildii. Wyminął bojkę na środku hali z Lisanną w roli głównej i podążył w stronę wyjęcia nie zwracając uwagi na protesty skargi i krzyki najmłodszej Strauss. Zatrzaskując ogromne drzwi gildii za sobą odciął wszystkie odgłosy wydobywające się z tej wykurzającej dziewczyny.


Pov. Natsu

Wyszedłem z gildii czując złość budująca się we mnie i smutek. Spojrzałem na późno popołudniowe niebo słonce zaczęło już powoli robić się czerwono pomarańczowe i zachodzić za horyzont i czułem coraz chłodniejsze wczesno jesienne powietrze.

Myślami byłem gdzieś daleko… „Lucy… Gdzie jesteś? Wróć proszę…” 

W kółko przez myśl przechodziły mi te słowa jak zastanawiałem się gdzie ona może być i czy jest bezpieczna, gdy mnie nie ma przy niej. Od miesiąca nie ukrywałem emocji nie chowałem łez za każdym razem, gdy przypomnę sobie Lucy, Moją Lucy łza toczyła mi się po policzku. 

„ Tęsknie Lucy… Wróć proszę…” Pomyślałem i nie myśląc wiele poszedłem główna trasą, którą kroczyłem od miesiąca.

 Mając nadzieję, że Lucy jest w domu i że to tylko głupi żart z jej odejściem… Ilekroć wszedłem przez okno jej mieszkanie było coraz bardziej puste… Z dnia na dzień zaczęły znikać jej meble i rzeczy… Nawet jej zapach zniknął.

Przystanąłem przy kamienicy, w której mieszkała na ulicy Truskawkowej i spojrzałem na jej okno… W środku mieszkania było ciemno i nie wykazywało żeby jakakolwiek żywa dusza tak przebywała w środku. Westchnąłem ciężko w porażce wytarłem łzę i odwróciłem się na pięcie, aby podążyć drogą powrotną do swojego pustego domu w lesie. Nawet Happy mnie opuścił.

„Lucy… Gdziekolwiek jesteście, proszę pamiętaj o mnie.” Pomyślałem podczas drogi do domu.

 Gdy wszedłem do mojej małej chatki i od razu ruszyłem do sypialni. Rzuciłem się na łóżko i wyciągnąłem spod poduszki list, który do mnie napisała Lucy na pożegnanie. Znalem go na pamięć, ale co noc czytam go, aby móc poczuć jej obecność. Przytuliłem kartkę do piersi i powoli zacząłem odpływać do krainy Morfeusza marząc o tym by była przy mnie Lucy.


*.*.*



C.D.N.


4 komentarze:

  1. sssssssssssssssssssłodkie, i sssssssssssssssssssssssssssssssssssmutne. Rozdział boski, dużo wenki! Mam nadzieje, że dalsze rozdziały będą się szybko pokazywały!

    OdpowiedzUsuń
  2. No kochana bosko oby tak dalej i czekam na next :):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział!
    Przesyłam dużo weny i czekam na następną notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba się zaraz rozpłacze xD Super rozdział! Wiem, że to chamskie, ale mam ochotę żeby Natsu cierpiał... Naprawdę, zasłużył sb za to co zrobił Lucy :(
    Weny życzę ;****

    OdpowiedzUsuń