W poprzednim rozdziale:
- Przepraszam za
głupotę mojego syna. – Powiedział tym razem mogłam zobaczyć jego smutną i
wrażliwą stronę. Przytuliłam go. – Nie żebym go usprawiedliwiał czy coś, ale
wiesz… nie miałem za wiele czasu na wyjaśnienie, czym jest miłość i czym jest
smocze oznaczenie swojej „Bratniej”. W ogóle był w tedy za młody, aby
zrozumieć. Często obserwowałem go stad. I zawsze widziałem go z Tobą. Od razu
po nim mogłem powiedzieć, że jest w Tobie na zabój zakochany, ale też
zdezorientowany, jeśli chodzi o nazwanie tych uczuć do Ciebie i ogólnie
odróżnianie uczuć. Dlatego tez i może tak się stało, bo jako smok wybrał cię,
jako jego „Bratnią”, a panika o odrzucenie i pojawienie się tej przebieglej
larwy spowodowały niechciane skutki. – Popatrzyłam na niego krzywo. I
spanikował. - Nie mówię tego pod względem ciąży! Absolutnie! Cieszę się z tego
powodu i myślę, że Ty także się cieszysz. Także Natsu gdyby wiedział o tym, że
będzie ojcem także by się cieszył tak samo jak my. Kocham Cię jak własną córkę
odkąd Cię zobaczyłem i wiele słyszałem o Tobie w świecie i od Stelli. Sam z
chęcią skopałbym dupsko temu bachorowi z różowym łbem. – Jego nastrój się
diametralnie zmieniał od paniki po czułość i na końcu warczał na wzmiankę o
jego idiotycznym synu. Przytuliłam go.
- Dziękuję, Będziesz
wspaniałym dziadkiem. – Powiedziałam będąc nadal przytulona do niego. On
oderwał mnie od siebie i spojrzał na mnie z nadzieja i ekscytacją w oczach.
- Naprawdę tak sadzisz?
– Zapytał podekscytowany. Ja się tylko uśmiechnęłam na to i skinęłam głową.
- Na pewno… Tylko
błagam nie rozpieszczaj ich ze Stellą. – Żachnęłam się z fałszywymi łzami w
kącikach oczu. Zaśmiał się i przytulił mnie ponownie.
- Oczywiście, Kochanie.
– Zaśmiał się. Wtuliłam się w jego pierś i ziewnęłam. Igneel najwidoczniej to
zauważył i uśmiechnął się do mnie troskliwie. – Śpij Lucy, musisz odpocząć.
Dużo ostatnio przeszłaś. Jutro zaczniemy trening. – Powiedział i pocałował mnie
w czubek głowy. Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie na miękkie posłanie gdzieś w
głębi jaskini.
*.*.*
Magnolia, Miesiąc po
odejściu Lucy z Gildii.
Gildia Fairy Tail.
To nie było to samo miejsce,
co wcześniej, mimo że dzień zaczął się jak każdy inny w gildii. W każdym
zakamarku gildii było czuć zapach alkoholu i potu mimo tego, że każdy się obwiniał
za to, że Lucy odeszła. No prawie każdy. Oprócz Laxusa, Mistrza, Gajeela,
Juvii, Wendy i przekraczających, którzy byli przy niej.
Panowała posępna
atmosfera w budynku. Wielu ludzi się zmieniło od tamtego dnia. Erza nie jadła
swego tortu śmietankowo-truskawkowego i po kryjomu szlochała za Lucy. Cana nie
pila alkoholu jedyne, co to wodę. Mira nie uśmiechała się jak dawniej, nie obsługiwała
ludzi i w zastępstwie za nią stanęła za barem Kinana. Laxus zaszył się w swoim
fotelu na drugim piętrze obserwując ludzi trzymając na swoich kolanach Mirę,
która tuliła się do niego. Jellal próbował pocieszyć Erzę z Meredy i Ultear. Gray
za to zaprzestał rozbierania się i siedział, pocieszając Juvię, co wielu ludzi
zdziwiło.
Co z Natsu? Natsu
siedzi w kącie dąsając się i rozpaczając tak samo jak Laxus. Gajeel siedział z płaczącą
Levy przy stoliku pocieszając ją. Wendy siedziała z przekraczającymi i Romeo
cichutko z małą depresyjną aurą wiszącą nad nimi. Macarov także stal się
ponury. Wiele osób w gildii przeżyło utratę ich ukochanego Gwiezdnego Maga.
No, ale oczywiście
zawsze się znajdzie czarna owca w stadzie… Oczywiście Lisanna nie okazywała żadnej
skruchy, bo najwidoczniej nie czulą się winna, chociaż najwięcej nagrzeszyła.
Nadal kleiła się do warczącego na nią Natsu, próbowała namawiać Zespól Natsu na
misje.
Od miesiąca chodzi w
skowronkach i namawiała ludzi do kolejnych imprez i świętowania z powodu
odejścia Lucy. Za co wiele razy została potraktowana magią od ludzi z gildii i otrzymała
wielokrotnie karę od Mistrza Macarova.
- No chodźcie ludzie,
trzeba to świętować… w końcu nasza gildia jest teraz taka jak powinna być i nie
śmierdzi w niej tanimi perfumami. – Zaśmiała się, za co została spiorunowana
wzrokiem przez całą gildię, a najbardziej oberwało jej się od Natsu.
- Jeśli już ktoś używa
tanich perfum to Ty Lisanna. Ja nie kupuje tak badziewnych prezentów dla Luce.
– I uśmiechnął się złośliwie do niej. A w gildii było słychać grupowe „Uuuu~!” Albo
„Tsak, dobrze powiedział!”.
Co wywołało u niej
fałszywy płacz i próbę pokazania, jaka to ona jest poszkodowana. Lecz wszyscy
się już na niej poznali. To nie jest już ta sama Lisanna, którą kiedyś znali.
Jej rodzeństwo przestało ją bronić i słuchać.
- Gadasz bzdury
Natsu-kun! – Krzyknęła radośnie lekceważąco machając ręką i olewając komentarze
i to, co Natsu powiedział.
- Oi, chodźcie się bawić
ludzie! Przecież ja, wasza „ulubienica” wróciłam! Powinniśmy nadal świętować! –
Piszczała rozradowana jakby nie brała do siebie tego, co przed chwilą powiedział
do niej Natsu. Choć dopiero, co była smutna teraz była szczęśliwa jak małe
dziecko które dostało słodycze. Czy ta dziewczyna jest dwu biegunowa?
- Oi! Zamknij się
wreszcie Lisanna! Mamy Cię już po kokardki! – Krzyknęli wszyscy ci, którzy
przebywali właśnie w gildii.
- My akurat nie mamy,
czego świętować, więc wybacz nie przyłączymy się… - powiedział zdołowany Natsu,
który siedział przy jednym stole z Erzą, Jellalem, Grayem, Juvią, Gajeelem i
Wendy. (Od tygodnia trzymają się razem wraz z Laxusem i jego bandą oraz Mirą i
Levy. Starając się odganiać od siebie Lisannę jak to tylko możliwe.). Jak tylko
Natsu to powiedział reszta jego towarzystwa zgodziła się z nim poprzez
skinienie głowami.
- Ale jak to?! Przecież
wróciłam Kochanie teraz, gdy tej francy nie ma możemy być razem i wypełnić
naszą obietnicę, którą sobie złożyliśmy dawno temu. Pamiętasz? – Lisanna skomliła
z udawanymi łzami próbując dostać się do Natsu.
- Odwal się od Nas i od
Salamandra! – Warknął na nią, Gajeel wkurzony trzymając Levy na kolanach.
- Do ciebie nie mówiłam
kupo złomu! Jak chcesz to sobie opłakuj tą blond zdzirę. Ja zabieram Natsu i
resztę drużyny i idziemy na jakaś fajną misję. – Wyjaśniła z zaplecionymi rękoma
na piersiach i tryumfalnym uśmieszkiem. Następnie zwróciła się w stronę Zespołu
Natsu z obrzydliwie słodkim uśmiechem. – Będziemy się świetnie bawić! – Pisnęłam
radośnie wymachując rękoma w powietrzu. To wywołało odruch wymiotny u
większości ludzi słuchających tego, a w szczególności u tych, co siedzą przy
stoliku z Natsu.
- Wybij to sobie z głowy
Lisanna, że gdziekolwiek pójdziemy z Tobą. –Odezwała się Erza mając nad sobą
wiszącą groźną aurę.
- Tym bardziej Natsu
nigdzie nie wybiera się z Tobą, bo zostaje z nami. – Dołączył do Erzy, Jellal.
- Nie tylko… on nie chce
iść gdziekolwiek z Tobą… - Powiedział to Gray wskazując na Lisannę swoim bladym
palcem. – To dodatkowo Zespół Natsu został rozwiązany ze względu na brak Lucy.
To ona zapoczątkowała z Natsu ten zespól i bez niej to nie ma sensu. A teraz
znikaj nam z oczu, bo nie należysz już do tego zespołu, ponieważ został
utworzony inny. – Zadrwił sobie z niej i na jego bladej twarzy ukazał się
uśmieszek zwycięzcy.
To wywołało na
niewinnej buźce Lisanny grymas „złośliwej wiedzmy”.
- Nie obchodzi mnie to!
To drużyna „Natsu”, a nie „Lucy”! Nie macie żadnych zobowiązań, co do Niej! – Wykrzyczała
im w twarze. – Jej już nie ma! I niech lepiej nie wraca! Mam nadzieje, że leży gdzieś
martwa… Bardzo bym się z tego cieszyło! – Wydarła się na całą hale.
Nagle na
zewnątrz gildii niebo pociemniało i zerwała się burza z piorunami i huragan.
Wewnątrz gildii ludzie pochowali się po kątach na widok, który pokazał się w
gildii. Za Lisanną nagle pojawiły się dwie osoby. Laxus i Juvia. W ich oczach
była ukazana rządzą mordu.
- Jak śmiesz w ogóle
mówić takie rzeczy o Juvii przyjaciółce! Lucy-san nie zasłużyła na takie obelgi
z ust takiej prostaczki jak Ty! – Krzyczała na nią Juvia zamieniając się we wrzącą
wodę, która zaczęła otaczać i parzyć skórę Lisanny. Krzyk agonii Lisanny roznosił
się po hali gildii.
- Jeszcze ci mało,
Lisanna?! Mało Ci lania, które otrzymywałaś od nas wszystkich przez ten miesiąc
przez to, co wyprawiasz?! Mało, że skrzywdziłaś rodzinne, która niedawno się
spotkała?! Pozbawiając mnie siostry, twojego Mistrza wnuczki. To jeszcze nic!
Masz czelność przychodzić do gildii i codziennie zakłócać nasz sposób oraz
wygadywać takie głupoty na moją Lucy! Podziwiam Natsu, że jeszcze cię znosi i nie
zabił cię, bo ja bym to zrobił już dawno bym to zrobił na jego miejscu! – Ryknął
Laxus na nią ciskając błyskawicami w Lisannę.
Słychać było w gildii jedynie
krzyk dziewczyny i pisk przerażenia ludzi, którzy obserwowali to, co się
działo.
Natsu wstał ze swojego
miejsca, nie zwracając uwagi na wydarzenia w gildii. Wyminął bojkę na środku hali
z Lisanną w roli głównej i podążył w stronę wyjęcia nie zwracając uwagi na
protesty skargi i krzyki najmłodszej Strauss. Zatrzaskując ogromne drzwi gildii
za sobą odciął wszystkie odgłosy wydobywające się z tej wykurzającej
dziewczyny.
Pov. Natsu
Wyszedłem z gildii
czując złość budująca się we mnie i smutek. Spojrzałem na późno popołudniowe
niebo słonce zaczęło już powoli robić się czerwono pomarańczowe i zachodzić za
horyzont i czułem coraz chłodniejsze wczesno jesienne powietrze.
Myślami byłem gdzieś
daleko… „Lucy… Gdzie jesteś? Wróć
proszę…”
W kółko przez myśl przechodziły mi te słowa jak zastanawiałem się
gdzie ona może być i czy jest bezpieczna, gdy mnie nie ma przy niej. Od
miesiąca nie ukrywałem emocji nie chowałem łez za każdym razem, gdy przypomnę
sobie Lucy, Moją Lucy łza toczyła mi
się po policzku.
„ Tęsknie Lucy… Wróć
proszę…” Pomyślałem i nie myśląc wiele poszedłem główna trasą, którą
kroczyłem od miesiąca.
Mając nadzieję, że Lucy jest w domu i że to tylko głupi
żart z jej odejściem… Ilekroć wszedłem przez okno jej mieszkanie było coraz
bardziej puste… Z dnia na dzień zaczęły znikać jej meble i rzeczy… Nawet jej
zapach zniknął.
Przystanąłem przy
kamienicy, w której mieszkała na ulicy Truskawkowej i spojrzałem na jej okno… W
środku mieszkania było ciemno i nie wykazywało żeby jakakolwiek żywa dusza tak
przebywała w środku. Westchnąłem ciężko w porażce wytarłem łzę i odwróciłem się
na pięcie, aby podążyć drogą powrotną do swojego pustego domu w lesie. Nawet
Happy mnie opuścił.
„Lucy…
Gdziekolwiek jesteście, proszę pamiętaj o mnie.” Pomyślałem
podczas drogi do domu.
Gdy wszedłem do mojej małej chatki i od razu ruszyłem do
sypialni. Rzuciłem się na łóżko i wyciągnąłem spod poduszki list, który do mnie
napisała Lucy na pożegnanie. Znalem go na pamięć, ale co noc czytam go, aby móc
poczuć jej obecność. Przytuliłem kartkę do piersi i powoli zacząłem odpływać do
krainy Morfeusza marząc o tym by była przy mnie Lucy.
*.*.*
C.D.N.
sssssssssssssssssssłodkie, i sssssssssssssssssssssssssssssssssssmutne. Rozdział boski, dużo wenki! Mam nadzieje, że dalsze rozdziały będą się szybko pokazywały!
OdpowiedzUsuńNo kochana bosko oby tak dalej i czekam na next :):)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
OdpowiedzUsuńPrzesyłam dużo weny i czekam na następną notkę :D
Chyba się zaraz rozpłacze xD Super rozdział! Wiem, że to chamskie, ale mam ochotę żeby Natsu cierpiał... Naprawdę, zasłużył sb za to co zrobił Lucy :(
OdpowiedzUsuńWeny życzę ;****