W poprzednim rozdziale:
- A cała nasza trójka
wie, że nie przez przypadek Natsu-san oznaczył Lucy-san, jako swoją „Bratnią”
to musi coś znaczyć… - Powiedziała trochę radośniej Wendy.
- Na pewno… -
Powiedziałam uśmiechając się lekko do niej i Gajeela.
- A ja nauczę tą żmiję,
co to znaczy zadzierać Naszą Lucy… Giihi… - Wyszczerzył się Gajeel.
- Zagramy w rzutki?
Gajeel-san? – Zapytała Wendy z przerażającym uśmiechem. Co wywołało nawet u
mnie dreszcz.
- Potrzebujecie celu,
tarczy do rzutek… - Odezwał się za nami męski głos. Odwróciliśmy się i
zauważyliśmy w bramie trzy zakapturzone osoby. Podeszli bliżej i zdjęli
kaptury. My siedzieliśmy jak wryci… pierwsza otrząsnęłam się z szoku.
*.*.*
Pov. Erza
- J-Jellal… - wstałam i
rzuciłam się jemu w ramiona. Szlochałam jak małe dziecko. – Tęskniłam. – Wyszeptałam.
I oderwałam się od niego. Spojrzeliśmy na siebie nagle ktoś odchrząknął. To
była Ultear.
- Och, przepraszam.
Witajcie Ultear, Meredy. – Przywitałam je, uśmiechając się do nich lekko.
- Co wy tu robicie Jellal-san?
– Zapytała zaciekawiona Wendy wychodząc zza mnie.
- Och, witaj Wendy. No
chcieliśmy podzielić się dobrą nowiną, że zostaliśmy uniewinnieni przez rade i chcielibyśmy
dołączyć do gildii, w której jest moje kuzynostwo i ukochana. – Powiedział i przyciągnął
mnie do siebie chwytając mnie w talii. Co wywołało u mnie rumieniec i chichot
od Meredy i Ultear.
- Hę? A kto jest tutaj
Twoimi kuzynami? – Zapytał go podejrzliwy Gajeel. Także patrzyłam na Jellala
zaciekawiona. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Och, Erza nie mówiłem
Ci? – Zapytał. Ja pokręciłam głową na „Nie”. On westchnął.
- Dobra, póki moje
kuzynostwo miało zablokowaną pamięć nie wspominałem o tym. Mojej matki
panieńskie nazwisko jest Heartfilia. – Powiedział z poważnym wyrazem twarzy i
dumnie. Patrzyliśmy na niego w szoku, za to on kontynuował.
- Rodzina Fernandes i
Heartfilia są powiązane ze sobą. Jude Heartfilia był starszym bratem mojej
matki Heleny H. Fernandes. W ten sposób moimi kuzynami są Laxus i Lucy D.
Heartfilia. Przybyłem tu, aby się z nimi spotkać, a także chcemy dołączyć do
Gildii. – Powiedział i się uśmiechnął. Ja zakryłam twarz dłońmi czując, że łzy
napływają mi do oczy i nie chciałam tego pokazać Jellalowi. Nie wytrzymałam
cała zaczęłam drżeć z emocji.
- E-Erza? Erza,
dlaczego płaczesz? Coś się stało? – Zapytał zaniepokojony Jellal przytulając
mnie.
- Żebyś wiedział
Jellal, żebyś wiedział… - Westchnął Gajeel kręcąc głową ze smutkiem.
- Erza-san, Gajeel-san…
Jako, że Jellal-san jest kuzynem Lucy-san… musi wiedzieć… - Powiedziała smutna
Wendy.
- Tak wiem Wendy. On
będzie wiedział, ale Laxus nie może wiedzieć… I tak za dużo przeżył… dowie się
w swoim czasie. – Westchnęłam wychodząc z ramion Jellala i siadając przy stole
z Gajeelem i Wendy. Jellal, Ultear i Meredy podążyli za nami. Gdy usiedli spojrzeli
na nas wyczekująco.
- Erza, o co chodzi? Co
to ma wspólnego z Lucy-chan? – Zapytał Jellal.
- Widzisz, Jellal… Dziś
się wiele wydążyło w nocy… Wiele faktów wyszło na jaw i ogóle… Lucy… Ona uciekła
z gildii… Odeszła. – Powiedziałam załamującym się głosem. Jellal chciał coś
powiedzieć. Ale zatrzymałam go zanim zdarzył wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.
- Daj mi skończyć. – Powiedziałam
a on skinął głową. – … Mistrz odblokował pamięć Laxusa, cała gildia była w
szoku, bo nie wiedzieliśmy ze Laxus i Lucy są rodzeństwem, po tym jak
odblokował jemu pamięć dowiedzieliśmy się, że Lucy opuściła gildię… a to jest
jeszcze bardziej skomplikowane. Z niewiadomych powodów zaczęliśmy ją ignorować odkąd
wróciliśmy z wyspy. Wszyscy zajęli się Lisanną Strauss. Lucy została wydalona z
Zespołu Natsu i zastąpiona Lisanną. Później Natsu ogłosił w gildii, że zaczął
spotykać się z tą białą małpą. – Powiedziałam to i zacisnęłam pieści mimo
trzymanego listu w ręku. - Wiem, że Lucy kocha Natsu… to musiało jej złamać
serce… - przerwałam. Spojrzałam na Gajeela prosząc go niemo o to by kontynuował,
jako że jest Dragon Slayerem. Jellal z dziewczynami przeniósł wzrok ze mnie na
Gajeela, aby mieć kontakt wzrokowy z nim, gdy on będzie mówił.
- No i widzisz nie
tylko to musiało jej złamać serce… jest jeszcze coś. Zanim ogłosił w gildii, że
zaczyna spotykać się z Lisanną… kilka dni wcześniej wystąpił pewien incydent
między Natsu i Lucy. To była noc, była impreza w gildii i wystartowałem z
Salamandrem, Grayem, Erzą, i Lisanną w konkursie picia z Caną. Później Lucy
miała go odstawić do domu, ale nie udało się i miał spać u niej na kanapie. Tej
nocy jak to Lucy nam powiedziała coś się wydarzyło… - powiedział biorąc wdech i
marszcząc brwi. – Oznaczył ją, jako swoją „Bratnią” i najwidoczniej wylądowali
razem w łóżku… - powiedział przerywając, aby przetrzeć dłonią zbolała twarz. – Wiesz…
Jellal, Lucy jest dla mnie jak młodsza upierdliwa i słodka siostra poza Wendy i
Juvią i boli mnie dowiedzieć się, że moja siostra została skrzywdzona. A
jeszcze gorzej… dowiedzieć się, że jest w ciąży z tym skurwielem Salamandrem. –
Warknął na samą myśl. To, co usłyszeli wprowadziło całą trójkę w szok. Gapili
się na nas w niedowierzeniu. Jellal zaciskał zęby i pieści we wściekłości.
- Jellal, to jest
tajemnica. Lucy nie chce by Natsu wiedział. Obiecała mi w liście, że wróci.
Laxus także nic nie wie i nie dowie się w najbliższym czasie. Bez tego już
przezywa jej odejście. Jellal musimy to zaakceptować i czekać na Jej powrót
cierpliwie. Obiecajcie mi błagam… tylko my o tym wiemy z obecnych w gildii. Oraz
Jellal… będziesz wujkiem. – Zakończyłam uśmiechając się do niego ciepło. Na co
się lekko zaśmiał wzdychając i wycierając łzy z policzków.
- Tak będę wujkiem. Ale
martwię się... Myślicie, że Natsu będzie jej szukał czy nadal będzie z Lisanną?
– Zapytał ponuro.
- Wątpię by Salamander
chciał w ogóle spojrzeć na tą żmiję po dzisiaj i po liście, który przeczytał. –
Odezwał się szorstko Gajeel ze skrzyżowanymi rękami na piersi. I uśmiechnął się
sadystycznie.
- Tak, Natsu-san cierpi
po utracie Lucy-san. My myślimy to, że ją oznaczył nie była pomyłka po alkoholu
tylko coś więcej. A Lisanna-san pokazała dziś przed całą gildią jej prawdziwą
twarz. Obrażała Lucy-san i cieszyła się z tego, że odeszła, co zdenerwowało
Laxus-san i Natsu-san. – Powiedziała Wendy.
- Wendy, Laxus
potrzebuje Ciebie. Cały jest roztrzęsiony nawet ziółka zaparzone przez Mirę nie
pomagają. – Leciała do nas Charle.
- Już idę! Przepraszam,
teraz wiesz Jellal, dlaczego Laxus nie może wiedzieć… - powiedziała smutno i odeszła.
Jellal skinął głową w zrozumieniu.
- Lucy jest silna… da
sobie rade. Laxus też. Potrzebują tylko czasu. Wierze w nich. – Powiedział
Jellal.
- Ja także w nich
wierzę… Jellal. – Odezwał się za nami glos Mistrza.
- Mistrzu Macarov… -
Jellal wstał i ukłonił się przed Mistrzem w poszanowaniu.
- Mów mi Jii-chan,
drogi chłopczę jesteśmy po wszystkim jak rodzina. W końcu jesteś kuzynem moich wnuków,
czyli także jesteś dla mnie jak wnuk. – Powiedział do niego serdecznie Mistrz.
Co wywołało u mnie uśmiech.
- Dobrze, Jii-chan. Mam
prośbę… Czy… wraz z moimi towarzyszkami moglibyśmy dołączyć do Gildii? Już
pewnie słyszałeś o tym, że jesteśmy wolni? – Powiedział Jellal i uśmiechnął się
z zadowoleniem do Mistrza.
Mistrz skinął głową.
- Od razu będziesz
liczony, jako mag S-klasy jak Erza i Laxus. - Poinformował i poszliśmy wszyscy
do środka Gildii. Gdy weszliśmy zobaczyliśmy, że Lisanna jest już przytomna i
siedzi samotnie przy stoliku niedaleko baru.
Mistrz szedł przodem za
nim szłam z Jellalem i za nami szedł Gajeel z Meredy i Ultear. Laxus siedział i
płakał jak małe dziecko przy barze tuląc Wendy, która za pomocą swojej magii koiła
ból Laxusa po stracie młodszej siostry. Nagle Laxus wyrzucił głowę do góry i zaczął
węszyć. Spojrzałam na Jellala, który się uśmiechał. Laxus spojrzał w naszą
stronę. Uśmiechnął się smutno, puścił Wendy i podszedł do nas z nią drepczącą
za nim.
- Witaj Jellal, dawno
się nie widzieliśmy. – Przywitał go ze zbolałym wyrazem twarzy, a następnie
dali sobie męski uścisk.
- Widzę, że już Ci
trochę lepiej, Laxus. – Odezwałam się stojąc przy nich. On na mnie popatrzył i
lekko się uśmiechnął. Położył swoja dużą dłoń na mojej głowie i lekko
poczochrał.
- Tak, dzięki Erza. – Podziękował.
- Nie ma, za co. Jeśli czegoś
potrzebujesz to będę… Jestem po Twojej i Lucy stronie… pamiętaj. – Powiedziałam
i uśmiechnęłam się do niego krzepiąco pokazując mu zmiętą trochę kopertę z
listem od Lucy. On spojrzał na mnie a potem na list i skinął głową i odszedł na
drugie piętro gdzie zaszył się na swoim starym miejscu obserwując z góry
gildię. Następnie podeszliśmy do Miry.
- Mira poproszę o trzy
znaki gildii. Mamy nowych członków. – Powiedziałam i uśmiechnęła się do mnie
jak zawsze słodko.
- Już się robi. - Wyszła
do nas zza baru ze stemplem. – To, kto pierwszy? – Zapytała. Jellal podszedł do
niej.
- To ja będę pierwszy.
U mnie tak samo jak u Lucy tylko w kolorze chabrowym. – Wyjaśnił i położył
prawą dłoń na stole, aby Mira postawiła mu znak. Tak jak powiedział… po tym jak
Mira odsunęła stempel na dłoni Jellala pojawił się znak gildii w kolorze jego włosów.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło jak patrzył ze łzami w oczach na symbol gildii
na jego dłoni. Następna była Ultear, która odgarnęła jej długie ciemnofioletowe
włosy ukazując jej kark, na którym otrzymała później złoty znak.
- Jest to... Tego samego
koloru, co włosy Lucy… - Wysapał Gray w szoku. A w jego oczach pojawiły się łzy,
gdy podszedł do nas.
- Tak, bo w tym
momencie pomyślałam o Lucy-chan. – Wyjaśniła Ultear z chłodnymi oczami, ale ciepłym
uśmiechem. Teraz była kolej Meredy. Ona rozpięła jej płaszcz ukazując jej spory
dekolt. I poprosiła o znak na jej prawej piersi w kolorze ciemnoróżowym.
- A więc… Witamy w
Fairy Tail. – Powiedziała Mira, gdy postawiła znak na Meredy. Nagle przy nas pojawiła
się Lisanna, a raczej nie przy nas tylko przy Jellalu. Odepchnęła mnie od niego
i zaczęła się kleić. Spojrzeliśmy z Gajeelem na to, co się ma wydarzyć.
- Cześć przystojniaku,
chyba pierwszy raz Cię widzę… Jestem Lisanna. A ty? – Zapytała zalotnie
owijając jego ramie rękoma. Byłam trochę zazdrosna, ale też chciało mi się
śmiać z Gajeelem, bo domyślaliśmy się, co zaraz się wydarzy.
- Nie musisz wiedzieć,
kim jestem…, ponieważ nie zaprzyjaźniam się z osobami, które ranią Moją
rodzinę… - Wręcz warczał na nią. Później podszedł mnie i wziął za rękę. – Chodź
Kochanie, pójdziemy na misję. – Powiedział uśmiechając się do mnie i puszczając
do nas oczko. Ja się na to zarumieniłam wściekle, a w głowie odbijało mi się
słowo „Kochanie”, które do mnie powiedział.
Na to Mira zaczęła piszczeć i notować kolejny paring do swojej listy w
notesie. Odwrócił się do siedzącego już Mistrza na blacie barowym, który się uśmiechał
na to, co Jellal zrobił. – Jii-chan zabieram Erzę i Laxusa na Misję. – Oznajmił.
Mistrz skinął głową w zgodzie i odeszliśmy.
- Laxus! Kuzynie, chodź!
Idziemy na misję… może kogoś spotkamy podczas niej… nie daj się prosić! – Krzyknął
do Laxusa dając jemu kciuk w gorę. Za to Laxus leniwie się podniósł ze swojego
fotela i ruszył w naszą stronę wzdychając.
- Hej! My także idziemy! - odezwał się za nami Gajeel stojący z Wendy,
Meredy i Ultear. Uśmiechając się zadziornie ze skrzyżowanymi ramionami. Zerknęłam
na Lisannę. Jej wyraz twarzy był bezbłędny. Myślałam, że się rozplącze i w tym
samym czasie rzuci się na mnie. Chciało mi się z tego powodu śmiać. Spojrzałam
na Natsu, który siedział w kącie gildii samotnie i dąsał się przeżywając utratę
Lucy. Zaczynało mi się powoli robić jego szkoda. Ale tylko trochę, nie mogę
zapominać o tym, co zrobił Lucy. Postanowiliśmy zrobić misję, która zajmie nam
więcej czasu… Może miesiąc czy też dwa żeby się odstresować. Ja planowałam
także przy okazji poszukać Lucy. Być może gdzieś tam ją spotkamy.
Podeszliśmy do Tablicy ogłoszeń,
aby znaleźć spojrzeć na misje, gdy ni stad ni z owąd z hukiem otworzyły się
drzwi gildii i wpadli do środka zdyszani Warren i Max. Spojrzałam na nich z
zaciekawieniem.
- Co się stało?! Wyglądacie
jakbyście widzieli ducha. – Powiedziałam żartobliwie podchodząc do nich jak
siedzieli na podłodze i próbowali złapać oddech. Spojrzeli na mnie mając łzy w
oczach.
- Er-za… Saber-tooth…
polują… - Dyszał Max.
- Sabertooth? Na co? – Zapytałam
zdziwiona.
- Na kogo, Erza, Na
kogo… - Tym razem odezwał się Warren który zdołał regularniej dyszeć. – Oni
polują na Lucy… - Powiedział i zemdlał. Spojrzałam na Laxusa i resztę ich oczy
tak jak i moje były szeroko otwarte na tą wieść.
- A-ale… Jak to możliwe,
o co tu chodzi? – Wydukałam.
- Erza, oni mają
jednego Gwiezdnego Maga w swoich szeregach, który posiada dwa ostatnie klucze
12 zodiakalnych bram. Za to Lucy… - Powiedział Max, ale przerwałam jemu.
- Za to Lucy ma pozostałe
10 i dlatego chcą Lucy… Chcą jej magicznej energii i kluczy. Dranie! –
Krzyknęłam na całą halę. Nie mogłam uwierzyć, że są na tyle podli i zachłanni władzy.
- Tylko… Skąd wiedzieli,
że Lucy…? – Zapytałam niby sama siebie i rozejrzałam się po gildii i ujrzałam
dumnie i z satysfakcją uśmiechającą się Lisannę, która opierała się o filar.
- Ty… - Warknęłam i nadepnęłam
swoja drogę w stronę Lisanny.
- Tak, Ja… Ja ich
poinformowałam, że ta gwiazdeczka odeszła z Naszej cudownej gildii i że mogą ją
sobie wziąć jak tak bardzo ją chcą... Nie rozumiem, co w Niej takiego
interesującego, że wszyscy o nią walczą… Moja magia jest o wiele fajniejsza od
tych jej głupich kluczyków. – Fuknęłam zadowolona z siebie Lisanna. Co nie
tylko mnie wściekło, ale Mistrza i Jellala. Jellal był przed nią. Lisanna z
wymierzonym policzkiem na niej stała z szeroko otwartymi oczami patrząc wrogo
na nas wszystkich, a w szczególności na Niego.
- Nie pozwolę Ci się
wtrącać i decydować gdzie ma być moja kuzynka, a gdzie nie. Tu jest jej rodzina,
dziadek i brat i to oni decydują wraz z nią czy będzie tu czy nie! Pilnuj
swojego nosa wiedźmo, albo pożałujesz! Jak ci źle, że wszyscy tu kochają Lu to
droga wolna sama możesz zmienić gildię. Skoro jesteś silniejsza od Lu to sama
się przyłącz do Sabertooth. - Wydarł się
jej w twarz i spojrzał w jej oczy. I staną w osłupieniu.
- Jellal, co się
dzieje… - Zapytałam podchodząc do niego powolnym krokiem. On kazał mi się
zatrzymać ruchem ręki.
- Nie podchodź Erza.
Ona nie jest tą samą Lisanną, którą znaliście przed Edolas. Najwidoczniej jest
coś jeszcze, co nią kontroluje. Jest w hipnozie. Jej oczy nie są naturalne. – Powiedział
i wszyscy spojrzeliśmy na Lisannę w szoku.
- Mogę pomóc. – Usłyszeliśmy
Ultear od wejścia gdzie stała z Meredy poza tłumem zebranym dookoła nas.
- Jak? – Wymamrotał
pytanie Laxus.
- Jak? Jeśli całkowicie
nie odblokuję pieczęci hipnozy to przynajmniej częściowo. Przynajmniej spróbuję
zrobić tak by odwołała tą sprawę z Sabertooth. – Wyjaśniła na spokojnie.
- Dobrze Ultear,
liczymy na Ciebie. – Powiedział Jellal łapiąc za kołnierz Lisannę, która próbowała
uciec.
- Jellal, unieruchom
ją. – Powiedziała. On skinął głową i rąbnął Lisannę w głowę. Osunęła się na
ziemie.
- Freed-san mógłbyś? –
Ultear zawołała Freeda i zatoczyła kolko nad Lisanną. Na co Freed skinął głową
i zaczął pisać runy naokoło młodszej Strauss.
- Dziękuję teraz moja
kolej. - Powiedziała i uśmiechnęła się do Freeda, na co się biedaczek
zarumienił i uciekł do śmiejących się z niego Ever i Bickslowa. W dłoniach
Ultear pojawiła się kryształowa kula. Skupiła się i kula się uniosła nad jej dłońmi.
– Ark of Time: Unlocking the self. – Wypowiedziane słowa odbiły się echem w hali
gildii i kula zaświeciła się jasnym światłem. W tym samym czasie Lisanna tez
się zaświeciła i uniosła. Patrzyliśmy w napięciu to na Lisannę to na Ultear. Na
jej twarzy było wypisane skupienie i na czole pokazały się krople potu. W duchu
modliliśmy się, aby się udało. Po 30 min. Lisanna Opadła na ziemię tak samo
Ultear wyczerpana dysząc i cała spocona. Meredy i Freed pomogli jej wstać i
doprowadzili ją do stolika.
- I jak Ultear, udało
się? – Zapytałam z nadzieją w głosie.
- Niestety Erza,
będziemy musieli wytrzymać z jej kaprysami aż do powrotu Lucy. Ale chociaż naprowadziłam
ją na to, że odkręci sprawę z Sabertooth. Lucy będzie bezpieczna do tej pory.
Jeśli zajdzie jeszcze raz taka potrzeba, aby odblokować jej prawdziwą jaźń nie
zawaham się jeszcze raz tego zrobić. – Powiedziała już czując się lepiej.
- Dzięki wielkie
Ultear. – Powiedziałam i uśmiechnęliśmy się do siebie. Naprawdę jestem jej wdzięczna
za to, co robi. Nie dla nas, ale dla Lucy.
*.*.*
C.D.N.
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńPrzesyłam dużo weny:D
Czekam na next bo wciąż urywasz w momentach, które skłaniają mnie do tych słów...
OdpowiedzUsuńAAAAAAAA dlaczego teraz?? Kiedy dalsza część?! Co się stanie, co się dzieje z Lu, biedny Natsu, Jellal to ich kuzyn?? OO słodko,
DUUUUUUUŻO weny i pozdrawianki ;-)