sobota, 13 września 2014

Rozdział 5. Sen...

W poprzednim rozdziale:

- Dobrze Ultear, liczymy na Ciebie. – Powiedział Jellal łapiąc za kołnierz Lisannę, która próbowała uciec.
- Jellal, unieruchom ją. – Powiedziała. On skinął głową i rąbnął Lisannę w głowę. Osunęła się na ziemie.

- Freed-san mógłbyś? – Ultear zawołała Freeda i zatoczyła kolko nad Lisanną. Na co Freed skinął głową i zaczął pisać runy naokoło młodszej Strauss.
- Dziękuję teraz moja kolej. - Powiedziała i uśmiechnęła się do Freeda, na co się biedaczek zarumienił i uciekł do śmiejących się z niego Ever i Bickslowa. W dłoniach Ultear pojawiła się kryształowa kula. Skupiła się i kula się uniosła nad jej dłońmi. – Ark of Time: Unlocking the self. – Wypowiedziane słowa odbiły się echem w hali gildii i kula zaświeciła się jasnym światłem. W tym samym czasie Lisanna tez się zaświeciła i uniosła. Patrzyliśmy w napięciu to na Lisannę to na Ultear. Na jej twarzy było wypisane skupienie i na czole pokazały się krople potu. W duchu modliliśmy się, aby się udało. Po 30 min. Lisanna Opadła na ziemię tak samo Ultear wyczerpana dysząc i cała spocona. Meredy i Freed pomogli jej wstać i doprowadzili ją do stolika.

- I jak Ultear, udało się? – Zapytałam z nadzieją w głosie.
- Niestety Erza, będziemy musieli wytrzymać z jej kaprysami aż do powrotu Lucy. Ale chociaż naprowadziłam ją na to, że odkręci sprawę z Sabertooth. Lucy będzie bezpieczna do tej pory. Jeśli zajdzie jeszcze raz taka potrzeba, aby odblokować jej prawdziwą jaźń nie zawaham się jeszcze raz tego zrobić. – Powiedziała już czując się lepiej.
- Dzięki wielkie, Ultear. – Powiedziałam i uśmiechnęliśmy się do siebie. Naprawdę jestem jej wdzięczna za to, co robi. Nie dla nas, ale dla Lucy.


*.*.*


Hargeon, Tydzień po opuszczeniu Gildii przez Lucy.

Wrzesień x791


Pov. Lucy

Hargeon. Szlam przez miasto i spojrzałam na duży zegar na wierzy ratusza. Na tarczy mogłam odczytać, że było koło godziny 12. Westchnęłam. „To miasto przywołuje wspomnienia…” pomyślałam i nagle przed oczami ukazał mi się obraz szczerzącego się do mnie radośnie różowowłosego chłopaka z szalikiem na szyi. Natsu. Położyłam odruchowo i delikatnie dłoń na brzuchu, gdzie znajdował się Mój skarb… Nasz skarb. Nagle poczułam się dziwnie. Zawirowało mi w głowie i nogi stały się ja z waty. Loke szedł z przodu z Happym i niósł zakupy abym ja nie musiała dźwigać. Nie zauważyli tego nawet. Padłam na ziemie z niemałym hukiem i straciłam przytomność, ale zanim całkowicie odpłynęłam w ciemność usłyszałam jak Loke krzyczy Moje imię.

Pov. Loke

Wyszliśmy z Lucy na spacer po Hargeon. Lucy postanowiła w drodze powrotnej zrobić zakupy na obiad. Powiedziała, że nic jej nie jest, więc postanowiłem iść przodem niosąc jej ciężkie torby z zakupami. Ze mną szedł, a bardziej leciał Happy. Rozmawialiśmy sobie przez drogę, gdy nagle… *BADUM* Usłyszeliśmy za nami huk jakby coś upadło z wysokości na chodnik. Obejrzeliśmy się za siebie i musieliśmy stwierdzić z przerażeniem ze to Lucy leżała na chodniku nieprzytomna. Upuściłem torby i kazałem Happyemu zostać. Sam ruszyłem biegiem w jej stronę.
- Lucy! – Krzyknąłem. Żadnej odpowiedzi. Gdy do niej dotarłem od razu zacząłem ją sprawdzać. Nigdzie nie było śladów krwi, skaleczeń i tętno było w porządku. Odetchnąłem w uldze, ze nic jej nie jest poważnego. – Po prostu zemdlała… - wydukałem pod nosem sam do siebie. Po chwili zaczęła się budzić, otworzyła oczy, zamrugała kilka razy powiekami i lekko uniosła się na łokciach. Syknęła krzywiąc się przy tym… Najwidoczniej się trochę poobijała podczas upadku. Spojrzała na mnie a jej oczy były pełne łez.
- Lucy, Daijōbu? (Wszystko w porządku?) – Zapytałem zmartwiony.
- C-co się stało, Loke? – Zapytała i natychmiast ułożyła dłoń na jej brzuchu w przerażeniu.
- Zemdlałaś. Ale prawdopodobnie to normalne zjawisko w twoim stanie oprócz porannych mdłości. – Wyjaśniłem jej i posłałem ciepły uśmiech. – Martwiłem się, wiesz? – Powiedziałem i przytuliłem ją, podczas gdy kucałem przy niej.
- Pamięć. Laxus-nii… - Wyszeptała będąc w moich ramionach i poczułem jej ciepłe łzy na mojej koszuli. Moje oczy się poszerzyły w realizacji i szoku. Spojrzałem na czubek jej blond głowy.
- Lucy mogłabyś powtórzyć? – Poprosiłem ją. Ona odsunęła się ode mnie. Spojrzałem na jej twarz, była poważna.
- Pamiętam wszystko, dzieciństwo z moim Onii-chan. Laxus jest moim starszym bratem, Loke. A ty o tym wiedziałeś na pewno… – Mówiąc to spojrzała na mnie groźnie, co spowodowało u mnie panikę. Potem jakby się uspokoiła i westchnęła. – Ale to na razie nie ważne. Gdy zemdlałam pierwsze, co zobaczyłam to był obraz wydarzeń z gildii. Wydawało mi się, że to było z dnia po tym jak odeszłam z wami. Mistrz… a raczej powinnam powiedzieć Jii-chan odblokował wspomnienia Laxus-niichan i w ten sposób najprawdopodobniej moje wspomnienia także powróciły strzępkami poprzez łączące nas więzi. Tylko nie wiem, dlaczego mama zablokowała nasze wspomnienia… - powiedziała i później spuściła głowę. Usłyszałem jak pociąga delikatnie nosem.

- Lucy… - Szepnąłem do niej. – Nie płacz, proszę. W twoim stanie… to może tylko zaszkodzić Wam. – powiedziałem i potarłem ja po plecach kojąco. Ona tylko skinęła głową i wstała z ziemi. Poszliśmy do Happyego, który pozbierał zakupy, które wypadły z toreb, kiedy pobiegłem do Lucy i czekał na nas. Gdy tylko zobaczył Lucy wskoczył od razu jej w ramiona i mruczał pociesznie tuląc się do niej. To spowodowało uśmiech na jej twarzy. Wziąłem torby z chodnika sprawdziłem czy nic nie ucierpiało i poszliśmy w stronę naszego hotelu, aby Lucy mogła odpocząć.


Czas pominięty…

Pov. Lucy

Leżałam na wygodnym w miarę łóżku w pokoju hotelowym. Lokeego odesłałam do Świata Gwiezdnych Duchów, a Happy wcinał rybkę, którą jemu kupiłam po drodze do hotelu. Myśli kotłowały mi się w głowie. Tęskniłam już za Jii-chan i Onii-chan. Nadal nie mogę się przyzwyczaić do nazywania ich w ten sposób. Jeszcze bardziej tęsknie za Natsu. „ Odpuść sobie! On Cię nie kocha, On wybrał Lisannę nie Ciebie! Zrozum wreszcie!” Zbeształam same siebie w podświadomości. Ale co ja mogę zrobić skoro Go kocham całym sercem i duszą, a także noszę pod sercem jego potomstwo.  Myśląc nawet nie zauważyłam, kiedy pogrążyłam się w świecie Morfeusza.

~Sen~

Stałam na dużej polanie. Wokoło pełno zieleni i kwiatów. Nagle przede mną pojawiły się cztery osoby. Dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Byłam w szoku, ponieważ mężczyźni przypominali mi dorosłe wersje Natsu i Gajeela. Tylko, że były w nich pewne różnice. Ten, co przypominał mi Natsu, miał czerwone kolczaste włosy a ten, co przypomina Gajeela nie miał tak długich włosów jak sam Gajeel. Miał krótkie na długość włosów czerwonowłosego faceta. Kobiety były mniej więcej w tym samym wieku, co mężczyźni, czyli około 40 roku życia. Były bardzo piękne. Jedna miała długie do bioder blado blond włosy prawie śmietanowe ze złotymi pasemkami, druga zaś przypominała mi dorosłą wersję Wendy. Miała długie niebieskie włosy opadające wzdłuż pleców miękką falą do łokci.

- Witaj Lucy, ależ wyrosłaś… Dawno się nie widziałyśmy, Kochanie. – Przywitała się ze mną serdecznie kobieta z długimi blado blond włosami. Byłam zdezorientowana i przerażona nie wiedziałam, co się dzieje. „ Ona mnie zna? Kim ona jest?” Przeszło mi przez myśl.
- Kim jesteście? Dlaczego jestem tutaj? – Zadałam pytania ostrożnie i owinęłam ręce ochronnie wokół brzucha bojąc się, że mogą skrzywdzić nie tylko mnie, ale i dziecko.
- Nie bój się Lucy, nie skrzywdzimy Cię. Jesteśmy Twoimi Nakama. – Odpowiedział czerwonowłosy mężczyzna i wyszczerzył się w tak dobrze mi znany uśmiech. – Tak w ogóle jestem Igneel, Igneel Dragneel. – Przedstawił się do mnie i wydawał się cieszyć spotkaniem ze mną.
- Igi! Przestań się szczerzyc jak głupi. Nie widzisz, że moja siostrzenica się boi?! – Wydarła się na niego blondynka, z czym on się skulił ze strachu przed nią.
- Uhm… Stella lepiej szybko wszystko dla niej wyjaśnijcie, bo wygląda na to jakby miała zaraz oszaleć… - powiedziała niebieskowłosa do kobiety, która prawdopodobnie miała na imię Stella.

„Czekaj! Stella?” Pomyślałam, a oczy zrobiły mi się okrągłe jak spodki od filiżanek.

- C-ciocia S-Stella? – Zapytałam jąkając się ze łzami w oczach i uśmiechem na twarzy. Stella odwróciła się do mnie twarzą i uśmiechnęła się szeroko. Tym uśmiechem przypominała mamę.
- Aww.. Lucy-chan! W końcu, pamiętasz swoją ciocię? – Zagruchała uroczo i mając na twarzy ogromny uśmiech. Podbiegła do mnie i dała mi uścisk, który mógłby kruszyć kości.
- C-ciociu… Gah… Nie mogę oddychać~! – Sapnęłam próbując się wydostać z uścisku ciotki.
- Oi! Stella, bo zgnieciesz mojego wnuka! – Krzyknął przerażony Igneel. Po czym ciocia mnie natychmiast puściła, a ja stałam rumieniąc się szaleńczo próbując ukryć JESZCZE płaski brzuch.
- Kochanie, Naszego wnuka, NASZEGO! – Poprawiła go radośnie Stella. A ja znów stałam jak wryta.
- Jak to waszego? Czyli Ty i Igneel…? I jakim cudem wiecie?!– Zapytałam niepewnie wskazując na nią i na stojącego niedaleko nas czerwonowłosego mężczyznę, który uśmiechał się jak wariat. A później krzyknęłam w szoku.
- Tak Skarbie, ja i Igneel jesteśmy Partnerami, „Bratnimi”… Czyli tu na Earthland jesteśmy małżeństwem. Stella D. Dragneel dokładniej, jeśli już. – Wyjaśniła i uśmiechnęła się do mnie sympatycznie.
- A co do tego skąd wiemy… Err… - powiedział zakłopotany Igneel pocierając kark dłonią unikając kontaktu wzrokowego przy tym. – Ostatnio obserwowaliśmy Ciebie... Ogólnie mówiąc obserwowaliśmy wasze życie odkąd odeszliśmy w 7 lipca x777. Ale najbardziej ostatnio… Twoje odejście z Gildii, podróż oraz wydążenia w gildii po Twoim odejściu. – Powiedział niepewnie jakby bojąc się mojej reakcji. Tak sama nie wiedziałam jak mam zareagować na to… 

„Oni nas dosłownie podglądali?!” Krzyknęłam w zakłopotaniu w podświadomości.

- Ekhm… przepraszam, że przerwę, ale chciałabym… cóż… złożyć sprostowanie a propos tego, co Igneel powiedział odnośnie... – Odezwała się nieśmiało niebieskowłosa kobieta i wskazała na mój brzuch. To spowodowało, że jeszcze raz się zarumieniłam.
- Proszę… mów Grandeeney. – Zaszczebiotała Stella tuląc mnie. A ja spojrzałam na niebieskowłosą, która była matką małej Wendy.
- Mój nos mówi, że to nie wnuk tylko… - pociągnęła nosem podchodząc bliżej mnie i położyła dłoń na moim brzuchu pocierając mnie po nim czule. A ja, Stella i Igneel staliśmy wyczekująco na jej diagnozę. - … Tylko wnuki. – Powiedziała chichocząc uroczo do mnie i pogłaskała mnie po włosach, a ja... Myślałam, że zaraz zemdleje z wrażenia. – Gratuluję kochanie. Założę się, że będziesz wspaniałą matką. – Pogratulowała mi.
- Co?! Liczba mnoga? Grandeeney wyjaśnij! – Ryknął Igneel, a jego oczy świeciły się z podekscytowania.
- Tak Igneel. A dokładniej mówiąc to bliźnięta. – Powiedziała uśmiechając się do nas ciepło. Gdy to powiedziała aż mi się ciepło zrobiło na sercu.
- Podwójne szczęście~. - Zachichotałam i pogłaskałam się po brzuchu patrząc na niego z czułością. Na co Igneel i Stella uśmiechnęli się czule do mnie. Mi oczy zaszły łzami z tego wszystkiego… Szkoda tylko, że Natsu o tym nie wie.
- Lucy, Kochanie… W tej sytuacji myślę, że popełniłaś błąd odchodząc z gildii. – Powiedziała Stella głaszcząc mnie po głowie i jakby czytała mi w myślach dodała. – A Natsu, jako ojciec ma prawo wiedzieć… a bliźniaki będą potrzebować ojca.
- Mimo wszystko… Nie martw się Lucy, pomożemy Ci. Będziesz pod najlepszą opieką medyczną, jaką sobie możesz nawet wymarzyć. – Powiedział Igneel do mnie, a następnie przeniósł wzrok do Grandeeney. – Prawda, Grandeeney? – Zapytał i wyszczerzył się do niej w uśmiech. Ona uśmiechnęła się także i skinęła głową w zgodzie. Ja powiedziałam bezgłośnie „Dziękuję” i uśmiechnęłam się w podzięce.
- Hmpf. I póki możesz będziemy cię szkolić na Dragon Slayera, Bunny-girl. – Fuknął czarnowłosy stojący z założonymi rękoma na piersi. Uśmiechnęłam się szaleńczo pod nosem.
- Dobrze wujku Metalicana~. – Pisnęłam jak szczęśliwa 5latka uśmiechając się do Metalicany. Przez co patrzył na mnie w szoku.
- S-skąd ty…? – Zapytał, ale przerwałam jemu.
- Braciszek Gajeel przestaje już na mnie mówić Bunny-girl, wiesz? – Powiedziałam jemu z udawanymi dąsami krzyżując ramiona na pod piersiami. Igneel najwidoczniej domyślił się, o co mi chodzi i się roześmiał.

- TATO, co Cię tak śmieszy~? – Zapytałam niewinnie Igneela. Tego się najwidoczniej nie spodziewał i zakrztusił się własnym śmiechem. I spojrzał na mnie zszokowany. – Dlaczego tak na mnie patrzysz, TATO?- Zapytałam znowu podkreślając w wymowie „Tato”.
- N-nie nic. – Odpowiedział jąkając się i próbując ukryć rumieniec. Zaśmialiśmy się ze Stellą z tego. Nagle jego wzrok padł na moją szyję gdzie był znak „Bratniej”, który pozostawił na mnie Natsu. Od razu go próbowałam zakryć włosami. On uśmiechnął się do mnie.
- Nie chowaj tego Kochana, to zaszczyt być „Bratnią” Smoka bądź Dragon Slayera.- Powiedział, gdy podszedł do mnie i dotknął znaku na mojej szyi, który był tatuażem przypominającym gwiazdę zanurzoną w ogniu. – On nie przypadkowo Cię oznaczył. - Powiedział szeptem czule głaszcząc mnie po policzku i patrząc mi w oczy, w które napłynęły mi łzy. Przytuliłam się do niego i zaczęłam szlochać. Igneel początkowo stal zszokowany moim zachowaniem, ale później przytulił mnie także i przecierał kojące kręgi na moich plecach. Był tak samo ciepły jak Natsu.

- Śpij Lucy-chan, gdy się obudzisz będziemy przy Tobie. – Wyszeptała Stella stojąc przy nas. I zasnęłam w ramionach Igneela.

~Koniec Snu~


Gdzieś w królestwie Fiore… wysoko w górach.

Obudziłam się nagle i patrzę… Nie byłam już w pokoju hotelowym tylko w jakiejś jaskini… ogromnej jaskini! Najdziwniejsze jest to, że jest przytulna i nie wygląda strasznie czy też nie śmierdzi.

- Nie spisz już Lucy? – Odezwał się za mną męski głos. Czekaj znam ten głos. Odwróciłam się i co zobaczyłam? Za mną leżał ogromny czerwono-pomarańczowy smok i patrzy na mnie swoimi dużymi ciemnymi oczami. Wytrzeszczyłam w szoku oczy.
- I-Igneel? To ty? – Zapytałam niepewnie. On skinął łbem. Nagle sobie coś przypomniałam. Happy!
- Happy! Happy, malutki gdzie jesteś?! – Krzyczałam rozglądając się dookoła siebie za niebieskim Przekraczającym. – Cholera, Natsu mnie zabije jak coś mu się stanie… - Warknęłam pod nosem sama na siebie. Co rozśmieszyło smoka.
- Nie martw się, Happyemu nic nie jest. Łowy ryby w jeziorze za ścianą. Nic mu nie jest. – Powiedział rozbawiony i wskazał łbem na siane, za która prawdopodobnie był Happy.
- To dobrze. – Odparłam i wypuściłam powietrze z ust w uldze. I nagle spojrzałam na Igneela.

- Igneel? – Zapytałam, aby zwrócić jego uwagę.
- Tak? – Zapytał zaciekawiony spoglądając na mnie.
- W moim śnie byliście ludźmi, dlaczego teraz jesteś smokiem? – Zapytałam, co musiało głupio brzmieć, bo smok ryknął śmiechem. – Przepraszam… głupie pytanie. Nie musisz odpowiadać. – Szybko dodałam i opuściłam głowę ze wstydu.
- Nie, nie! To ja przepraszam. Stella wymusiła u Ciebie sen, aby się z Tobą skontaktować. Później jak zasnęłaś we snie w moich ramionach pojawiliśmy się u ciebie w pokoju i Happy rozpoznał mój zapach, więc jak mu wytłumaczyliśmy, po co przyszliśmy zgodził się, aby zabrać Was tutaj. Zapłacił za pokój i przenieśliśmy Cię tutaj. Będziesz bezpieczna z nami. Do tego będziemy Cię trenować z czterech elementów. Ognia, gwiazd, powietrza i żelaza. Póki możesz będziesz trenować aż do czasu, gdy urodzisz. Cieszę się, że Cię poznałem. Znalem Twoją matkę. Wspaniała kobieta. Twój ojciec także był wspaniałym facetem i smokiem. Gdyby nie śmierć Twojej matki… - przerwał i spojrzał na mnie przepraszająco.
- Nie martw się, jestem w porządku z tym wszystkim. Mam jeszcze Jii-chan, Laxusa, Ciebie, Stellę i Happyego… no i oczywiście te dwa cuda, które noszę pod sercem. – Powiedziałam i pogłaskałam się po brzuchu uśmiechając się do ogromnego smoka. Nagle otoczyło go ciepłe czerwone światło i zaczął się kurczyć do ludzkich rozmiarów. Nagle przy mnie siedział teraz Igneel w ludzkiej postaci. Siedział i uśmiechał się do mnie.

- Przepraszam za głupotę mojego syna. – Powiedział tym razem mogłam zobaczyć jego smutną i wrażliwą stronę. Przytuliłam go. – Nie żebym go usprawiedliwiał czy coś, ale wiesz… nie miałem za wiele czasu na wyjaśnienie, czym jest miłość i czym jest smocze oznaczenie swojej „Bratniej”. W ogóle był w tedy za młody, aby zrozumieć. Często obserwowałem go stad. I zawsze widziałem go z Tobą. Od razu po nim mogłem powiedzieć, że jest w Tobie na zabój zakochany, ale też zdezorientowany, jeśli chodzi o nazwanie tych uczuć do Ciebie i ogólnie odróżnianie uczuć. Dlatego tez i może tak się stało, bo jako smok wybrał cię, jako jego „Bratnią”, a panika o odrzucenie i pojawienie się tej przebieglej larwy spowodowały niechciane skutki. – Popatrzyłam na niego krzywo. I spanikował. - Nie mówie tego pod względem ciąży! Absolutnie! Cieszę się z tego powodu i myślę, że Ty także się cieszysz. Także Natsu gdyby wiedział o tym, że będzie ojcem także by się cieszył tak samo jak my. Kocham Cię jak własną córkę odkąd Cię zobaczyłem i wiele słyszałem o Tobie w świecie i od Stelli. Sam z chęcią skopałbym dupsko temu bachorowi z różowym łbem. – Jego nastrój się diametralnie zmieniał od paniki po czułość i na końcu warczał na wzmiankę o jego idiotycznym synu. Przytuliłam go.

- Dziękuję, Będziesz wspaniałym dziadkiem. – Powiedziałam będąc nadal przytulona do niego. On oderwał mnie od siebie i spojrzał na mnie z nadzieja i ekscytacją w oczach.
- Naprawdę tak sadzisz? – Zapytał podekscytowany. Ja się tylko uśmiechnęłam na to i skinęłam głową.
- Na pewno… Tylko błagam nie rozpieszczaj ich ze Stellą. – Żachnęłam się z fałszywymi łzami w kącikach oczu. Zaśmiał się i przytulił mnie ponownie.
- Oczywiście, Kochanie. – Zaśmiał się. Wtuliłam się w jego pierś i ziewnęłam. Igneel najwidoczniej to zauważył i uśmiechnął się do mnie troskliwie. – Śpij Lucy, musisz odpocząć. Dużo ostatnio przeszłaś. Jutro zaczniemy trening. – Powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie na miękkie posłanie gdzieś w głębi jaskini.




C.D.N.


4 komentarze:

  1. Genialny rozdział!Znowu nie mogę się doczekać następnej notki:D
    Przesyłam duuuużo weny !

    OdpowiedzUsuń
  2. ooooł! Jak słodko! Igneel i Stella będą dziadkami! Lucy ma bliźniaków!
    Pięknie, uroczo i czekam na next bo zżera mnie ciekawość jak to wszystko się dalej potoczy.
    Weny do potęgi n życzę i pozdr. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. wow szok lucy ma bliżniaki szok chciała bym zobaczyc mine natsu jak dowiaduje sie o dzieciach i laxus z mistrzem dowiaduja sie o tym ze beda wujkiemi pra dziatkiem życze ci dużó weny i nexta jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaraz zaraz. .. Ojciec Lucy był smokiem?!

    OdpowiedzUsuń